Filmożercy wychowani na japońskich i nie tylko filmach o potworach mieli nadzieję, że z kraju kwitnącej wiśni wyjdzie obraz niweczący dokonania amerykańskich bajek w tym temacie. I stało się. G. minus zero jest filmem przejmującym. Twórcy nawiązali do bogactwa duchowego Samurajskiej rebelii(nie do końca spełniona miłość z dzieckiem w tle)oraz do Tragedii Greckiej(śmierć bohaterki z nadania losu). Oczywiście na jakimś etapie akcji. Potem ukazano tragedię kamikaze, bezsens wojny... A Godzilla jest wspaniały. Jego majestat i potęga. Jego straszliwą moc niszczenia. Czekałem na lajtmotiv który znamy od 70 lat i ukazał się. Zrazu z wolna, w niskiej tonacji, potem wszedł całą swoją
doskonałością. W czasie projekcji cała widownia nie wydała z siebie ani oddechu. I na koniec. Nie było momentów gejowskich, nie było przedstawicieli innych ras dokooptowanych do scenariusza. Brawo. Brawo. Brawo.