A co do oceny filmu, poleciłbyś, czy nie?
Nie wiem czy obejrzeć...

Film jako film jest kiepski. Dłużyzny, bohaterowie papierowi. Warto jedynie dla tej antyzachodniej propagandy ;-)

Dzięki... Albo może obejrzeć, by po prostu, się przekonać, wyrobić własne zdanie....?

Dokładnie tak. Film marny, i nie dlatego, że stary, czy czarnobiały, ale kiepski, nie trzymająca w napięciu fabuła, papierowi bohaterowie, wątek romansowy cienki, wojenny także. A ta antyzachodnia agitka jedynie bawi.

Stary i czarno-biały to dla mnie akurat gratka, bo bardzo lubię stare polskie filmy. Kolorowe kino to już co innego. Śmieszą mnie argumenty znajomych: "Obejrzeć stary polski film? Co? Przecież on jest czarno-biały!".

Ale kiedyś na pewno obejrzę, dla obsady...

Ależ ja uwielbiam stare czarnobiałe polskie filmy. I w PRLu potrafiono robić dobre filmy. Z tym, że akurat ten jest naprawdę taki sobie. A dla obsady to można. Młodziutki Mikulski - szczawik taki. I Leon Niemczyk w roli amerykańskiego żołnierza. To jest szczególnie ciekawe bo Niemczyk w rzeczywistości przez jakiś okres służył w amerykańskiej armii (a dokładnie w batalionach wartowniczych przy US Army).

A co do dobrych, ale zapomnianych filmów to polecam "Skąpani w ogniu". Też Mikulski, ale już starszy, bardziej męski.

Właśnie dla Mikusia chcę obejrzeć - przejrzałaś mnie.
A "Skąpanych..." widziałam. Niezłe wojenne kino.
Znasz anegdotę związaną z tytułem tego filmu? Mikulski opisał ją w swojej najnowszej książce.

Nie, dawaj. Książkę na razie tylko pobieżnie przejrzałam w empiku.

Zaraz wrócę z nią pod pachą.
O, już.

"Adam Mularczyk, nieżyjący już aktor, miał właśnie pojawić się na planie. Niestety, podróż mu się przedłużała i aby uprzedzić drobne spóźnienie, przysłał depeszę z wyjaśnieniem. Była adresowana: "Do kierownictwa filmu <<Skąd pani w ogniu?>>> O czym myślała urzędniczka na poczcie, telegrafując ten tekst? Od tego momentu w naszym żargonie mówiliśmy o tym filmie <<Skąd pani w ogniu".

:)))

Skąpani w ogniu - Skąd pani w ogniu. No tak jak się szybko wypowie to nie widać różnicy. Dobre, dobre.

Widzę Cwaj, że mamy podobny gust filmowy :-)

Po prostu mamy wybitny, wysublimowany gust. ;)

są tacy, którzy nie zauważą dobrego filmu nawet gdy usiądzie im na twarzy.

Z filmami jak z muzyką, jeden woli disco polo, inny Mozarta. Co z tego, że film jest dobry, jak dla mnie jest... nie dobry. Przy czym są filmy wybitne, ale mi nie podchodzą bo np. brakuje mi wrażliwości, znajomości realiów w jakich się dzieje, kontekstu czy nie ogarniam kodu kulturowego na którym film bazuje. Ale jestem jestem wtedy świadoma, że to nie zagrało u tylko u mnie (i pewnie innych również). Tutaj tego nie raczej ma. Naprawdę nie widzę nic wartościowego w tej dość prostej, choć nie prostackiej (choćby ze względu na wojenną tematykę), momentami przerysowanej (karykaturalna tchórzliwość zachodnich jeńców) opowieści. Ale jeżeli Tobie się podoba to szanuję... choć nie rozumiem ;-)