Drugi opis filmu to , doprawdy, stek politycznie-poprawnych nonsensów. Ten "dziennikarz" na zlecenie zagrożonych amerykańskich towarzyszy sklecił nagonkę na legalnie sprawującego swe obowiązki senatora USA (coś jak nasza komisja Rywina) i za pomocą kłamstw, pomówień, insynuacji, wykorzystując siłę mediów, zakłamał Amerykanom stan faktyczny i zohydził opinię człowiekowi na wiele lat. całe pokolenia Amerykanów, i nie tylko, wierzą do dziś w te bzdury. Cloony pokazuję - zgodnie z mitem amerykańskim - bohatera, który ratuje świat od Złego. Taki holywoodzki szajs. Na dodatek oparty na kłastwie. Jeśli - w co nie wątpię - zgarnie wszystkie Oscary, to będzie to oznaczać, że światek hollywood nadal jest zastraszony polityczną poprawnością i opiera się na kłamstwie, a jedyne, co jest w stanie nam wciskać, to w kółko te same dęte mity, mity, mity...