Piękny i smutny film o samotności i odmienności genialnego człowieka. Benedict Cumberbatch pokazał klasę.
Keira też pokazała klasę, film bardzo mi się spodobał. Świetny montaż, soundtrack i wszechobecny Benedict, który jest moim ulubionym aktorem. Wszystko na swoim miejscu. :D
racja
jeden i drugi aktor był świetny w swojej roli.
nic nie mam do di Caprio, ale dobrze ze nie dali mu roli Turinga
Były w tym filmie przynajmniej trzy sceny, które mnie emocjonalnie rozwaliły. Dwie w szkole: Alan przez kolegów "pochowany" pod podłogą klasy - i Alan u dyrektora udający, że właściwie nie znał Christophera... Trzecia to scena finałowa. Benedict tak sugestywnie odegrał człowieka w depresji, całkowicie złamanego przez życie.
Z punktu widzenia Anglików to odważny film, wskazujący haniebne strony ich systemu społecznego, który represjonował osoby nie przystające do normy, pozwalał na znęcanie się nad słabszymi i wykluczał kobiety z wielu dziedzin życia (piękna scena, gdy Keirę chcą spławić na piętro dla sekretarek).
Mam pretensje do polskiego dystrybutora o tytuł (chociaż i tak lepszy niż czeski "Kod Enigmy"...). Angielskie "imitation" to także mimikra i to słowo idealnie pasowałoby do treści filmu.
mnie strasznie wzruszyła scena gdy - już w swoim domu, po wojnie, z Joan obok - mówi że nie jest nigdy samotny i spogląda na Christophera... to jest tak niesamowite pokazanie samotności i jakiegoś jej zaprzeczenia (czy może raczej - próby zaprzeczenia) jednocześnie że aż ściska w gardle...