Trafnie.

Wsród tych wszystkich 'ochow' i 'achow' nad Keira, myślałam, ze jestem jedna z niewielu, ktora ta aktorka irytuje, cieszę ze ktos podziela moje zdanie na jej temat.

Świetnie to wyraziłeś. Jako że temat filmu jest aktualnie w branży filmowej tak chętnie widziany, aż dziw bierze, jak słaba jest Gra tajemnic. Keira Knightley to spora pomyłka castingowa, nie podołała roli geniusza matematycznego, zresztą, moim zdaniem, Cumberbatch również nieszczególnie. Mimika, gesty, rozbiegany wzrok, sposób mówienia, nie było nawet próby stworzenia kreacji, która sugerowałaby wysoki iloraz inteligencji postaci. Film jest wyjątkowo konserwatywny, szary, bez życia, jak gdyby życie Turinga zaczynało i kończyło się na rozwiązaniu zagadki Enigmy. Jeśli naprawdę był zarozumiałym nudziarzem, o wiele ciekawiej byłoby dodać wątek zakazanego romansu albo większego konfliktu w zespole pracującym nad kodem. Zabawne, że w jednej scenie Turing nie chce się kontaktować z resztą kryptologów, ci oskarżają go o spowalnianie pracy, a potem, gdy główny bohater ma zostać wyrzucony z pracy - nagle stają za nim murem i ratują mu posadę. Nie ma budowania relacji, jest nagły przeskok od niechęci do wsparcia. Wszystkie postaci pozostały jednowymiarowe i nieinteresujące.

A do tego jeszcze ta nachalna propaganda filo-homoseksualna. Jedna z plansz na końcu filmu (o liczbie skazanych homoseksualistów w Anglii w XIX i w XX wieku) nie pozostawia wątpliwości, po co nakręcono ten film. Historia Enigmy, to jedynie pretekst. Zaczyna to przypominać filmy sowieckie - im też wszystko kojarzyło się z jednym... :( Jak ktoś myśli, że film wojenny, albo szpiegowski, to się myli. Tylko trochę wojenny, tylko trochę szpiegowski.