Naprawde konkretny filmik. Przez pierwsze pół godziny kino familijne, które w czasie następnej
godziny ewoluuję bardzo powoli i nużąco w stronę filmu obyczajowego by skończyć na mega
brutalnej, bezsensownej i zrytej daleko wschodniej jatce. Facetowi umiera żona, no to jak żona
umiera to trzeba pronto znaleźć nową bo samemu to trochę skucha. Wraz z ziomusiem
wymyślają pomysł castingu. Pojawia się kilka fajnych kandydatek jednak nasz bohater wybiera
za obiekt westchnień przydżumioną laseczke (Asami) , która na kilometr cuchnie przeszłością
a'la ostra dziecięca molesterka. W międzyczasie kolega informuje go, że laska jest lewa na co
nasz bohater z zapalczywością kompulsywnego onanisty atakuje dalej. W aplauzie swojego
mocno zniewieściałego synalka umawia się na randeczki a potem jak Polak planuje wyjazd na
jakieś zadupie tam mając jej się oświadczyć. Udaje się zamoczyć, a więc mission
accomplished, z tymże dupeczka gdzieś po drodze nawiewa. Następnie nasz bohater po kolei
odkrywa jej zboczoną przeszłość napotykając po kolei dziada w jakiejś starej hali a następnie
jakiegoś przychlasta na klatce schodowej. Chociaż w sumie to nie odkrywa bo obie te persony
albo durnowato się śmieją albo dupią trzy po trzy. Wreszcie dochodzimy do finału akcji, jakby
śmiesznie to nie brzmiało to z worka z ziemniakami wyskakuje jęczący gość z obciętymi
stopami, potem mniej więcej wszystkie żeńskie postacie w filmie raczą bohatera francuzem by
następnie jego własna luba nadziewała go jak szaszłyk tymi patyczkami od akupunktury.
Finalnie imprezę przerywa młody i mocnym kopem zrzuca ją ze schodów tak, że jest już no
more Asami.
Podsumowując, pierwsze półtorej godziny jest nudno. Przez ostatnie 20 min nie jest nudno
tylko niesmacznie i podvpcenie. Uważam seans tego filmu za szkodliwy dla mojej psychiki.
Prymitywne wypociny nieznającego życia faceta, na dodatek tak wstydliwego, że boi się pokazać publicznie swoje filmy. ;) Radzę znaleźć jakieś produktywne zajęcie, a nie robienie z siebie błazna w Internecie