"religijny" - no właśnie! brakowało mi tego słowa;). Rzeczywiście ujmuje ono, to o czym jest - również i moim zdaniem - w swojej istocie ten film. Ten film jest o przemianie człowieka, jego pojednaniu się z Bogiem, rodzeniu się miłości do nieprzyjaciół aż do złożenia siebie w ofierze, oddania za drugiego życia. Egzemplifikacja ewangelicznej miłości do której zaprasza nas Chrystus.
Mnie dodatkowo zastanawia: na ile jest to osobiste wyznanie Eastwooda a na ile tylko i wyłącznie kapitalnie zrobiona i przestawiona historia? Mam nadzieję, że kolejny jego film choć częściowo pozwoli mi znaleźć odpowiedź.

Mówiąc najprościej, jest to praktyczna realizacja chrześcijańskiego ideału poświęcenia dla innych, skontrastowana z teoretycznym nauczaniem.

Zresztą nie oznacza to bezmyślnej cielęcej pokory, bo przewija się tutaj wątek, który Mickiewicz wyraził:
'Bo dzieło zniszczenia
W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;
Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.'
Tekst znany ze szkoły, zresztą o ciut podobnej sytuacji.