Ten film to dla mnie jakiś ewenement! Z jednej strony kiepska gra aktorów pierwszoplanowych (momentami wręcz sztuczna), a z drugiej strony temat ciekawy (choć oklepany ale fajnie przedstawiony) i chwyta za serce, oraz niezła gra aktorów drugoplanowych. Paradoksem dla mnie jest fakt, że to co powinno być kwintesencją tego obrazu, czyli Sharon Stone, stało się jego najsłabszym ogniwem - nie dosyć, że fatalnie i nieprzekonywująco zagrała to jeszcze fatalnie moim zdaniem wyglądała (niewiele też pomogły próby jej odmłodzenia na potrzeby tego filmu - upływu czasu w jej przypadku nie sposób oszukać). Wystawiam ocenę 6/10 ponieważ film ten od połowy nieco się rozkręcił i miał niezły finisz.
Dla mnie ta kiepska gra aktorów okazała się nie do przejścia. Gdybym oglądała ten film sama, darowałabym go sobie najpóźniej po 30 minutach, a tak, to cierpiałam do końca...Może z innymi aktorami ten film byłby lepszy, może.
Sharon Stone faktycznie wygląda fatalnie, ale wydaje mi się, że nie próbowano jej odmłodzić, wręcz przeciwnie. Jasne włosy na ogół odmładzają, ciemne postarzają i Sharon została postarzona, choć i tak czas nie jest dla niej łaskawy.
Trochę komiczne było kiedy w jednym z dialogów jej kolega z planu mówił jej, że powinna starać się o dziecko - przecież widać po niej było, że to już nie ten wiek.