Tak, tak, Borat i Ali G, i tak dalej. Bardzo specyficzny humor, dla sporej części na poziomie bardziej żenującym niż zabawnym. A w Grimsby w końcu więcej rozrywki niż fekaliów :-)
I to pokrótce rekomendacja tego filmu. Od razu zaznaczam - kogo bardzo mierzi nawet żartobliwe ssanie męskich jąder czy odpalanie fajerwerków w tyłku będzie zniesmaczony. Bo - nie ukrywajmy - parę scen jest typowo dla Cohena gejowsko-analno-spermo-dupiastych a poziom jest dosłownie i w przenośni klozetowy. Nie jest to ani kino familijne, ani dobry wybór na randkę. Raczej w męskim towarzystwie i z piwem w ręku.
Kogo nie odrzuci wkładanie rakiet do tyłka, znajdzie świetną zabawę. Naprawdę świetna akcja, sceny jak w Hardcore Henry, walki których nie powstydziłby się Bond. I mnóóóstwo smaczków - chociażby dzieci uczące się chemii z Breaking Bad, dzieci o imionach Gangnam Style i Django Unchained. Sceny z pistoletem "kupię to dzieciom!", "wegetariańskie śniadanie" za które wyrzucają z dzielnicy, dzieci i "kibice Manchesteru United", dostawca hery z Afryki... O, tego mi brakowało w Dyktatorze!