Nie wiem jak głęboki brak wrażliwości trzeba mieć w sobie, żeby zrobić tak zły "dokument" o Senegalu. Lista zarzutów jest długa, ale najpoważniejszy, że to jedno wielkie naginanie sztuki filmów dokumentalnych. Ten dokument nawet nie stara się udawać obiektywnego. Reżyser i kamerzysta nachalnie obecni z poważnymi brakami w wiedzy o technice filmowania. Reżyser przyznał, że był to jego pierwszy film, co widać. Ale widać też niestety brak jakielkolwiek wiedzy z dziedziny antropologii, etnologii czy filozofii. Brak podstawowej refleksji nad filmem, planu i tematu głównego. Żałosne tzw. efekty specjalne które przypominają zabawy dziecka na najprostszym programie do tworzenia wizualizacji, nie tylko są zapychaczami czasu, ale nie współgrają z resztą i są zbędne a nawet szkodliwe. W filmie pojawia się jedna, bezbłedna scena, która jest mistrzostwem przypadku a nie zasługą twórców, ale jedna scena nie tworzy filmu.
Wierzę, że z dokumentami jest tak samo jak z fotografią. Wbrew pozorom NIE każdy powinien brać kamerę do ręki. I posiadanie środków na film i dobrych chęci nie wystarczy.