PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=681825}

Gwiazd naszych wina

The Fault in Our Stars
7,4 226 555
ocen
7,4 10 1 226555
4,4 19
ocen krytyków
Gwiazd naszych wina
powrót do forum filmu Gwiazd naszych wina

Amerykanie po raz nie wiadomo, który raz udowadniają, że dramaty im nie wychodzą. TEN FILM JEST PO PROSTU STRASZNIE PROSTACKI. Na początku filmu pada zdanie w stylu, że nie będzie cukierkowo; myślę sobie, że będzie nieźle, no może dostaniemy prawdziwą - chodziarz trochę do realizmu zbliżoną historię, a gdzie tam. Frazesy i monologi, "życiowe mądrości" wygłaszane, przez bohaterów likwidują widza w fotelu. Najśmieszniejsze w tym filmie jest to, że jest w nim scena podsumowująca nie tylko ten film, ale i resztę dramatów z krainy komwboja, choć zapewne nie było to w zamyśle twórców. Mam na myśli scenę, kiedy główni bohaterowie przychodzą do do pisarza, on próbuje im coś wytłumaczyć, a oni zaczynają go obrażać. Dlaczego ? A dla tego, że ów pisarz nie daje im prostej oczywistej, a przede wszystkim dosłownej odpowiedzi; twórcy tego filmu przedstawiają go w złym świetle. I tak właśnie jest z amerykańskimi "dramatami". Z kolei scena z początku filmu, o której wspominałem też uwidacznia w czym problem - amerykanie myślą, że jak będzie smutno to będzie już mądrze i poważnie. Niestety tak to nie działa.
I ten straszny brak realizmu np. scena w muzeum Anny Frank, kiedy ludzie zaczynają klaskać. Kurczaki, muszę być czujny, bo do tej pory nie widziałem, aby ktoś klaskał, tylko dlatego, że ktoś się całuje w miejscu publicznym, no tak no i babka, która chowa tuli po sobie uszy i chowa się do domu, mimo tego, że jej dom i samochód jest obrzucany jajkami, chyba nie trzeba być ekspertem, żeby stwierdzić co by się stało w realnym życiu, a szczególnie w stanach po takiej akcji. Słowami kilkoma... strata czasu, lepiej nie dręczyć swojego mózgu prostactwami w stylu winy gwiazdeczek czy jak ten film się tam nazywał.
Pomijam już tonę fabularnych niekonsekwencji jak na przykład zimne i ciepłe ręce głównej bohaterki.

ocenił(a) film na 6
ostronos

Zgadzam się w 100%. Metafora z paleniem papierosa to chyba najgłębsza metafora na jaką stać amerykanów. Brak realizmu objawia się już w charakterystyce głównych bohaterów. A tekst z początku filmu to największy dowód na serwowaną gównoprawdę. Może oceniam tak ten film bo jestem płci brzydkiej, bo patrząc po znajomych to wszystkie laski dały od 8 w górę. Nie wiem co się dzieję.

ostronos

Ja też myślę podobnie, jak wy Panowie mimo, że reprezentuje właśnie płeć piękną. :P Męczyłem się z tym filmem za długo, już po jakichś 20 minutach zamierzałam wyłączyć, ale myślałam głupia, że może się coś zmieni. Tak, nadzieja matką głupich. A od razu powiem, że obyczajówki i dramaty to moja ulubiona filmowa półka.

ocenił(a) film na 6
Gosiam_88

Ty się dziewczę określ na płeć, bo albo męczyłem albo myślałam...

ostronos

Na wstępie proszę o wybaczenie, ale... nie mogę się powstrzymać.

Nigdy w życiu nie męczyłem się tak z dobrnięciem do końca tekstu. Wszystko przez jedno jedyne słowo, które jak rak zaczęło pożerać moje myśli (które na dodatek i na nieszczęście pojawia się na samym początku) - "chodziarz". W jakim to kraju przyszło nam żyć, że młodzież popełnia błędy językowe (języka, który nazywają ojczystym) podobne do "bżóh"...

PS. Najgorsze jest to, że wspomniane słowo wcale nie jest abstrakcyjne, ale, do jasnej cholery, jest to rzeczownik. Do tego oznaczający osobę.

kondor82

Młodzieżą nie jestem od ładnych kilkunastu lat, więc daruj sobie. :) Z kolei ty chyba jesteś jeszcze w wieku młodzieńczym skoro - "Nigdy w życiu nie męczyłem się tak z dobrnięciem do końca tekstu.". Chyba mało wiosen przeżyłeś zatem.
Aha i może nie wiesz, ale to jest Filmweb, czyli niuniuś piszemy tutaj o filmach, wiesz ? :)

ostronos

Dlatego na wstępie zaznaczyłem, co zaznaczyłem.

A teraz do rzeczy.
Cytowanie części mojej wypowiedzi, do tego wyrwanej z kontekstu, a następnie opieranie na tym wątpliwym argumencie swojej głównej riposty jest co najmniej zabawne. Tak naprawdę świadczy to o kompletnym braku środków do prowadzenia dyskusji a tym bardziej "dyskusji na poziomie" (co już kompletnie zaprzepaściłeś używając wobec mnie nieodpowiedniego sformułowania).

Życzę dobrej zabawy przy lekturze jakiegoś poradnika erystyki.

kondor82

"A teraz do rzeczy.", "dyskusji na poziomie" - przecież ty chłopie nawet nie dyskutujesz o filmie, wygłaszanie monologów jako Napoleon (myślę, że w pewnych kręgach jesteś ważny) możesz rozpocząć na różnych tego tam oddziałach bez klamek itp. :)
Jeżeli nie piszesz o filmie to bez odbioru, bo na dyskusje poza filmowe prowadzę z ludźmi jak to dobrze określiłeś na poziomie.

P.S.: Wyrazy współczucia jeżeli sztuki dyskusji uczysz się z podręczników. :)

ostronos

tak trzymaj chodziarzu

kwieku50

chodziarzu ???

kwieku50

no chodziarzu, chodziarzu haha :D a teraz tak całkiem na poważnie to *chociaż, ale to chyba drobnostka.

Defacto

A i mam do ciebie jedno przesłanie tak na dowiedzenia i dla innych "inteligentów" :
https://www.youtube.com/watch?v=oVKdDOnMyOE

Bez odbioru.

ostronos

Po pierwsze, chłopie; od samego początku zaznaczyłem cel mojej wypowiedzi - od początku wiesz, że nie pisałem o filmie, czyli zarzut bez mocy.
Po drugie, chłopie; nadal obrażasz a tym samym malejesz w moich oczach drastycznie.
Po trzecie, chłopie; śmiesz jeszcze twierdzić, że Twoje posty trzymają JAKIKOLWIEK poziom? Heh...
Po czwarte, chłopie; sugestia o skorzystaniu z książeczki dotyczącej SZTUKI prowadzenia sporów była wyraźnie w Twoim kierunku - kolejny argument bez mocy.

kondor82

Nie rozmawiam z tobą człowieku mały i skarlały, zatem to ostatni post jaki trolu do ciebie piszę. :)
A i mam do ciebie jedno przesłanie tak na dowiedzenia i dla innych "inteligentów" :
https://www.youtube.com/watch?v=oVKdDOnMyOE

Bez odbioru.

ostronos

I po co ta niepotrzebna dyskusja? Wystarczyło przyznać się do tego dramatycznego orta, poprawić, obrócić sytuację w żart. A wywiązała się jakaś niepotrzebna wymiana zdań. Ojj...

anika_27

O filmach zawsze warto dyskutować, a ja swego zdania bronię i tyle.
I zdanie powtarzam do znudzenia: dyskutuję tylko o filmach, nie o sofistyce.

ostronos

"ale to jest Filmweb, czyli niuniuś piszemy tutaj o filmach, wiesz ?"

Niuniuś, ale filmweb jest portalem polskim, przeznaczonym dla czytelników polskojęzycznych, piszemy tutaj po polsku, wiesz? Niuniuś...

Tataaleksandrykatarzyny

Rozumiem niuniuś z zagranicy. Wiesz niuniuś, to jest język polski. :) Bez odbioru.

ocenił(a) film na 3
ostronos

hahaha:D to za pewne kolejny spedalony dramacik, no jak jest smutno to już jest mądrze i poważnie:D aż obejrzę z ciekawości

ocenił(a) film na 4
ostronos

Mnie też ten film wkurzał, bo koniecznie chciał wycisnąć łzy. Co do van Houtena, jest to jedyna postać, która mnie naprawdę przekonała. I co najgorsze, w Amsterdamie to on ma rację. Żądanie pary nastolatków, by opowiedzieć im ciąg dalszy historii, która nie istnieje, bo autor postanowił ją urwać w tym, a nie innym momencie, jest absurdalne, idiotyczne i bezczelne. Fani się tak nie zachowują. Van Houten ma rację: oni uważają, że mogą dostać wszystko, bo są chorzy.

Inna kwestia: dla polskiego widza niejasne było, co oznacza "proszenie Dżinów" o spełnienie życzenia. Chodzi o jakąś instytucję charytatywną? Nie kumam tego.

katkanna

Dokładnie. Tak - jest taka fundacja w Stanach, jak u nas fundacja "Mam marzenie"; spełniają życzenia ciężko chorym dzieciom. Tak było i tu z "dżinami".
I właśnie taka jest mentalność ludzi z USA. Miałem właśnie kilka dni temu rozmawiać ze znajomą która mieszka, w Stanach około 15 lat i własnie żaliła się na to jak w stanach ludzie do bólu myślą prostolinijnie, prostacko wręcz, chcą mieć wszytko na już, bez wysiłku, oni po prostu są do tego przyzwyczajeni. A już zupełnie wracając do filmu, to właśnie tak było z van Houtenem; zaczął robić wprowadzenie do wypowiedzi, nie chciał udzielać odpowiedzi zamkniętej, oczywistej z królikiem (nie pamiętam już głównych bohaterów książki), że poszedł to zrobił to, tylko tego nie napisałem, o niebiosa to by było do bólu prymitywne. A że nastolatkowie nie dostali szybkiej, banalnej odpowiedzi, że nie przewidzieli, że urwane zakończenie może czemuś służyć, a nie jest fanaberią pisarza, tego główni bohaterowie filmu nie zrozumieli. W filmie pada kilkanaście chyba razy jacy to oni są dorośli, niestety filmowe postacie główne tego dramatu są bardzo dziecinne - "Dawaj zakończenie już ! Co stało się z królikiem ???!!!! Bo jak nie to tupnę nogą i cię zwyzywam od zer".
I już zupełnie na koniec taka dygresja. Główny bohater pisze w liście do van Houtena, że "jest dobrym pisarzem, ale kiepskim człowiekiem", co za brednia, to z całym szacunkiem na serio, może się tyczyć matematyków, piekarzy, pielęgniarek itd., ale nie pisarzy. Jak piszesz to piszesz, o życiu, chcesz czy nie chcesz to i tak wtłoczysz odniesienia z twojego życia.

Cieszę się, że w tym wątku na tym forum znalazł się ktoś kto chce podyskutować o filmie, a nie wypisywać jakieś brednie i to jeszcze obrażając się. :) No cóż, coraz więcej dzieci siada do komputera, odchodząc prosto od zabawek.

ocenił(a) film na 8
ostronos

Van Houten nie chciał im udzielić odpowiedzi. Jak tylko się pojawili chciał ich wyprosić. On nie chciał im udzielić ani krótkiej, szybkiej odpowiedzi, ani żadnej innej. To co mówił nie miało związku z książką. Nie wiem jak zdanie "Niektóre nieskończoności są większe od innych" - a to o nie chodziło w całej przemowie o wyścigach z żółwiem (w której osobiście nie widzę sensu) - miało wytłumaczyć co się stało z matką Anny. Jeśli ty to rozumiesz, to proszę, wytłumacz mi to. Bohaterowie zrozumieli, że urwanie książki oznaczało koniec życia Anny. Ale prawda jest taka, że to, że czyjeś życie się skończyło, nie oznacza, że wszystkie inne też. Dlatego chcieli dowiedzieć się co się stało zresztą. Próbowali sami wymyślać zakończenia, analizowali możliwości, ale tylko autor tak naprawdę to WIE, a nie domyśla się. Wszystko jest opisane w książce, a jeśli wystarczająco dokładnie ogląda się film, także można to ułożyć w sensowną całość (co zresztą nie jest tak trudne). Nie zrozumiałam też, co jest złego we fragmencie "Jestem dobrym człowiekiem, ale gównianym pisarzem. Ty jesteś gównianym człowiekiem, za to dobrym pisarzem". Moim zdaniem był szczery i dobrze opisał ich sytuację.
P.S. To nie był królik, tylko chomik Syzyf.

BlueBerry235

Już śpieszę z wyjaśnieniami.
Fragment o nieskończonościach (można się z tym zgadzać lub nie), tyczy się tego, że np. pomiędzy liczbą 1, a 2 jest nieskończenie wile liczb , ponieważ, są między nimi takie liczby jak 1, 22, 1,23, 1,23 , .... 1,92527 i tak dalej. I według pisarza jest to ta mniejsza nieskończoność, a te większe, które miał na myśli to liczby między dajmy na to 5, a 1000.
Natomiast co się tyczy fragmentu o jakość jakim się jest człowiekiem, a jakim pisarzem, to jeszcze raz postaram się wytłumaczyć dlaczego jest to dość kiepska fraza. Bo to, że pisarz jest infantylny nie znaczy, że jest "gównianym człowiekiem".

ocenił(a) film na 8
ostronos

Okej, z tymi liczbami wiem mniej-więcej o co chodzi, ale nie łapię jak to się ma do żółwia, to miałam na myśli. A co do fragmentu, no cóż, niektórzy łączą infantylność z byciem "gównianym człowiekiem" inni nie ;)

ocenił(a) film na 4
BlueBerry235

To się odnosi do paradoksu wyścigu Achillesa i żółwia. Motyw stary jak nasza cywilizacja, van Houten przedstawia go bardzo pobieżnie, więc polecam doczytanie sobie.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoksy_Zenona_z_Elei

ocenił(a) film na 4
BlueBerry235

"Bohaterowie zrozumieli, że urwanie książki oznaczało koniec życia Anny. Ale prawda jest taka, że to, że czyjeś życie się skończyło, nie oznacza, że wszystkie inne też. Dlatego chcieli dowiedzieć się co się stało zresztą."

Właśnie chodzi o to, że NIC się z tymi postaciami nie działo. Ciąg dalszy nie istniał. Fikcja literacka to nie jest prawdziwe życie i z zakończeniem książki postacie po prostu znikają. Nie mają żadnego realnego dalszego życia, o którym ktoś może opowiedzieć.

Fani mogą sobie dodatkowe zakończenie wymyślać i często to robią - stąd ogromne powodzenie rozmaitego fanfiction. Jednak to nie jest żaden "prawdziwy ciąg dalszy", bo takiego nie ma.

Tak mi się nasunęło: cały ten wątek to zwulgaryzowana wersja wizyty androida w "Blade Runnerze" u swojego stwórcy, który także rozpaczliwie domaga się jakiegoś "ciągu dalszego" i nie chce zaakceptować, że dano mu tak krótkie życie. Hazel (chyba bardziej niż Gus) domaga się, by po śmierci jej ulubionej bohaterki coś się działo dalej, by było jakieś dalsze życie, jakiś ciąg dalszy. To obrazuje jej brak zgody na własną śmierć, na nieuchronny koniec romansu, który od początku jest dla wszystkich oczywisty. Uczepia się zatem autora ulubionej książki, by właśnie on dał jej jakąś nadzieję. Tyle, że to wszystko bzdura.


ostronos

"zwyzywanie od zer" jak to napisałeś było spowodowane obcesowym zachowaniem pisarza i odbiegającym w znaczny sposób od kultury zachowaniem pisarza, na którego zaproszenie jakby nie patrzeć przyjechali. Bierzesz pod uwagę fragment filmu ignorując całość.

ostronos

... można być świetnym pisarzem i wieść "gówniane życie". Nie widzę tutaj sprzeczności, za to znam kilka przykładów na potwierdzenie tego stwierdzenia. Można nawet być mądrym, doświadczonym życiowo człowiekiem i popełniać strasznie "głupie" w życiu błędy. Ludzie, świat i samo życie są na tyle skomplikowane, że takie sprzeczności mają rację bytu.

tdreptus

Nie zgodzę się. a zresztą zobacz, że trochę wykoślawiłeś cytat przez co zmienia on całkowicie sens, bo nie mowa o "gównianym życiu", lecz o "gównianej osobie".

ostronos

Ciężko nie zgadzać się z rzeczywistością, z drugiej strony jeśli rzeczywistość Cię nie przekonuje to tym bardziej ja tego nie dokonam. Zmiana cytatu nie zmienia istoty sprawy tylko punk spojrzenia na nią (chyba, że zapomnieć, że mówimy o gównianym życiu lub gównianej osobie w kontekście nie sprawdzania się jako człowiek, tylko po co zapominać o kontekście?).

tdreptus

Jaka rzeczywistość ??? Rzeczywistością, prawdą objawioną nazywasz swoje zdanie ? :) W ogóle przypominam, że piszemy o filmie. Bez żartów.
Zmienia totalnie bo zmienia sens wypowiedzi. Bo można być kimś ciekawym, a mieć przeszkody życiowe, wtedy mówimy o "gównianym życiu", a nie o "gównianej osobie".

ostronos

Gówniane życie ma wiele znaczeń. W tym wypadku określenie pada w kontekście poprzednich wypowiedzi, więc znaczenie, o które mi chodzi jest dość oczywiste.
Moje zdanie nie jest prawdą objawioną. Jest stwierdzeniem faktu. Część świetnych i uznanych pisarzy była na prawdę gównianymi osobami. Nie musisz mi wierzyć na słowo, poczytaj biografie pisarzy.

tdreptus

Nic nie muszę czytać. W takim razie proszę podaj przykłady chociaż trzech. :)

ostronos

A później mam jeszcze udowodnić, że 2+2=4? Dla mnie obie kwestie są tak samo oczywiste i żadnej z nich nie planuje udowadniać :) Jeśli chcesz się przekonać to sam podejmij wysiłek znalezienia informacji :)

tdreptus

Bez odbioru, bo ja na Filmwebie dyskutuje tylko o filmach, nie o sofistyce. :) Wszedłęś w jakieś dziwne prawdy, do których próbujesz mnie przekonać, rozwadniasz wypowiedzi. Mnie to nie bawi.

katkanna

W korespondencji mailowej autor książki sugerował, że wyjawi losy bohaterów powieści. Oczekiwania były więc jak najbardziej uzasadnione.

tdreptus

Ale nie można wszystkiego brać dosłownie, powiedział, że wyjawi losy bohaterów, a to nie znaczy, że da jasną dosłowną odpowiedź, że gdzieś coś się konkretnego wydarzyło, tylko, próbował (van Houten) odpowiedzieć, że zakończeń jest nieskończenie, wile. Myślę, że najlepszym podsumowaniem tego jest cytat z jednego filmu - "Nie zawsze wybieramy ścieżki, którymi idziemy w życiu", w tym kontekście nie zawsze uzyskujemy odpowiedź, w takiej formie jaką chcemy, co nie znaczy, że nie otrzymujemy tej odpowiedzi. A karygodną, bardzo smutną rzeczą w tym filmie jest, fakt iż twórcy filmu osobę myślącą, niebanalną przedstawiają jako postać zdecydowanie negatywną, a parę dziecinnych, prostackich osobników autorzy filmu ukazują nam jako niekiedy wzór.

ostronos

Stwierdzenie, że jest wiele możliwych odpowiedzi jest zbyciem pytania i sposobem, na usunięcie niepożądanych (z punktu widzenia autora intruzów). Pierwsza kwestia - to wyjaśnienie główna bohaterka znała i napisała autorowi powieści w pierwszym mailu. Druga sprawa - pisarz sam w mailu wspomniał, że odpowiedzi nie może udzielić, przynajmniej mailowo, gdyż mógłby powstać sequel do jego powieści. Sequel z odpowiedzi o nieskończonej ilości pytań wg. Ciebie miałby powstać?
Kolejna kwestia - osobą myślącą nazywasz człowieka, który uciekł od problemów w alkoholizm, traktuje obcesowo ludzi wokół, nie interesuje się sprawami bieżącymi (zobacz jak jego mieszkanie wygląda). Za to prostackimi, dziecinnymi osobnikami określasz parę nastolatków (i tak wyjątkowo dojrzałych jak na swój wiek), która w konstruktywny sposób radzi sobie z umieraniem. Nie rozumiem Twoich wywodów. Za dużo tutaj mieszania faktów i przekłamań.

tdreptus

Jeżeli, chodzi o pierwszą kwestię, to ja po prostu nie jestem taki w tym dosłowny.
Alkoholizm, nie jest kwestią tego, czy ktoś jest mądry czy głupi, to się nie klei razem, powinieneś to wiedzieć skoro tak wysoko oceniasz film "Wszyscy jesteśmy Chrystusami".
Alkoholizm nie jest kwestią wyboru. Picie i owszem, ale nie choroba alkoholowa.
Przekłamań ??? Gdzie tu masz "mieszanie wywodów i przekłamania" ????????

ostronos

Pierwsza kwestia jest oczywista w kontekście całego filmu. Nie możesz być mniej lub bardziej dosłowny, bo film wyraźnie sugerował, że pisarz poda pewne konkretne odpowiedzi.
Przekłamania? Choćby w ostatniej wypowiedzi - wyrywasz sam alkoholizm i dalej uzasadniasz swoje zdanie, co z resztą kwestii, które poruszyłem? Ignorujesz fakty, wyrywasz sceny z kontekstu. Na poważnie mam dalej tłumaczyć?

tdreptus

Myślę, że mogę po prostu cytując Sanatorium Pod Klepsydrą "wystrzegam się w tych sprawach: małostkowości, pedanterii i tępej dosłowności.".
Jak chcesz to możesz. Nie muszę cię przecież chłopie odnosić się do każdej twojej wypowiedzi. Ty pierwszy wspomniałeś o alkoholizmie, w filmie nawet nie mamy takiej informacji. To że ktoś sobie pije whisky czy piwo w ciągu dnia, oznacza, że jest alkoholikiem ? :) Nie żartuj.Ignoruje fakty ? :) Trochę się chyba już w tym zaplątałeś. Luz. :) Bez odbioru, bo ja na Filmwebie dyskutuje tylko o filmach, nie o sofistyce.

ostronos

Akurat Gwiazd naszych wina jest filmem wyjątkowo dosłownym i niewielu kwestii (o ile w ogóle jakiejkolwiek :) ) trzeba się domyślać. Konkretniej mówiąc możesz więc albo ocenić sytuację, w której bohaterowie oczekują od pisarza podania informacji o losach bohaterów powieści zgodnie z informacjami podanymi w filmie, albo poszybować w absurd określając oczekiwania głównych bohaterów jako przejaw niedojrzałości.
Nie musisz się odnosić do każdego napisanego przeze mnie zdania. Logicznie było byś jednak odniósł się do całej wypowiedzi, a nie wyrywał 1 słowo z kontekstu i udowadniał na jego podstawie swoją rację.
Kolejna kwestia - ignorujesz fakty - w filmie jest kilka przesłanek, które sugerują, że pisarz jest alkoholikiem. Zaczyna dzień od alkoholu (nie od śniadania), pije też na pogrzebie i najważniejszy - osoba, z którą albo pracuje albo jest stwierdza, że jest alkoholikiem, porównując prawdziwość tego stwierdzenia do prawdziwości stwierdzenia, że ziemia jest okrągła. Dość silne podstawy, by założyć, że gość nie pije whisky od czasu do czasu?
Na koniec napisze, że ciesze się, że rozmowa dobiega końca. Niezależnie od tematu ciężko mi się dyskutuje z osobą, która uznaje głównie swoje racje i nie próbuje nawet dostrzegać swoich błędów :)

tdreptus

Przeczytałem tylko początek, ponieważ....
Ja na Filmwebie dyskutuje tylko o filmach, nie o sofistyce.
Jeżeli film jest dosłowny na maksa to szkoda na niego czasu.
Bez odbioru.

ostronos

Szkoda czasu na oglądanie, a nie szkoda na dyskusję? Odnoszę wrażenie, że dyskredytujesz film, którego w ogóle nie widziałeś. I ostatnie uwagi ode mnie - słowo sofistyka użyłeś po raz trzeci i po raz trzeci nie poprawnie (pierwsze dwa razy powstrzymałem się od zwrócenia uwagi, na filmwebie staram się o poprawności językowej czyichś stwierdzeń nie dyskutować ;) ). Druga sprawa - określenie bez odbioru oznacza, że rezygnujesz z dalszego udziału w dyskusji. Pozwól, że pokaże Ci jak to działa. Bez odbioru, bo jednak szkoda czasu na rozmowy z osobą, która lekkomyślnie podchodzi do tego, co pisze.

tdreptus

Tak, tak nie widziałem filmu, idź się lecz.

Obejrzyj:
https://www.youtube.com/watch?v=oVKdDOnMyOE

ocenił(a) film na 4
tdreptus

Może nieuważnie oglądałam (nocny maraton filmowy), ale nie miałam wrażenia, że autor obiecał im cokolwiek wprost. Natomiast owszem, zaprosił ich do swojego mieszkania w Amsterdamie, bo podobała mu się korespondencja z nimi.

To bohaterowie sami nakręcili się, że podczas wizyty zapytają go o "ciąg dalszy". Co, jak już pisałam, jest żądaniem absurdalnym, bo autor po prostu ciągu dalszego nie wymyślił. Bo gdyby chciał wymyślić, toby to zrobił i go opisał.

katkanna

Pierwszy mail wysłany przez główną bohaterkę zawierał listę trzech pytań o dalsze losy bohaterów książki autor odpowiedział następnego dnia, że nie może odpowiedzieć na te pytania, przynajmniej nie w formie pisemnej, gdyż nie chciałby by jego odpowiedzi zostały opublikowane w formie sequela lub trafiły do internetu. Po tych słowach zaprosił ją na spotkanie osobiście u siebie w mieszkaniu (jestem na świeżo, stąd tyle detali :) ). Dla mnie to mocne uzasadnienie dla oczekiwań, że pisarz ujawni jakieś detale :) Co ciekawe kłóci mi się to z reakcją autora na te pytania. Bo przy wizycie ewidentnie nie chciał na nie odpowiadać uznając je za głupie i nie pasujące do idei zakończenia jego powieści.

ocenił(a) film na 4
tdreptus

Pamiętam ten motyw. Napisał, że nie może udzielać takich odpowiedzi właśnie po to, by nie trafiły do internetu. Natomiast do Amsterdamu zaprosił swoją drogą.
Szczerze mówiąc dla mnie nie wynika z tego żadna obietnica, że na żywo opowie im cokolwiek, bo co by ich miało powstrzymać przed rozpowszechnianiem w sieci informacji uzyskanych od niego ustnie? Dla mnie to było uprzejme zbycie prośby, potem zaczęli coraz bardziej naciskać, więc się wkurzył.

katkanna

Czyli nawet tutaj mamy dwa różne sposoby odczytania maila :) Faktycznie Twoja interpretacja dużo lepiej wpasowuje się w kontekst tego, co się działo dalej. Z drugiej strony nie dziwie się głównym bohaterom, że treść maila potraktowali życzeniowo i mieli pewne oczekiwania. Nie traktowałbym tego jako objaw niedojrzałości.

ocenił(a) film na 5
tdreptus

Nie czytałam książki więc mogę się mylić, ale dla mnie logiczne jest,że to nie pisarz odpisywał na maile, nie on był pomysłodawcą zaproszenia ewentualnie dał się namówić AGENTCE.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones