PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=681825}

Gwiazd naszych wina

The Fault in Our Stars
7,4 226 560
ocen
7,4 10 1 226560
4,4 20
ocen krytyków
Gwiazd naszych wina
powrót do forum filmu Gwiazd naszych wina

tragedia

ocenił(a) film na 5

Strasznie się zawiodłem. Sam nie wiem czego się spodziewałem, ale na pewno nie czegoś tak tandetnego. W pierwszych sekundach filmu Hazel mówi, że pokaże na czym polega rak i że nie będzie to ckliwa historia dla nastolatków. Kłamała. Jak dla mnie, wszystko kompletnie nieautentyczne. Film ani razu mnie nie wzruszył, a akurat ja wzruszam się bardzo łatwo. Sposób w jaki potraktowano postać pisarza to chyba jakiś żart. No ale długo można by wymieniać wady filmu. Poziom "Zmierzchu".

ocenił(a) film na 9
jezej

Też poczułam się okłamana. Jednak mimo, że nie było to coś nowego film mnie bardzo wzruszył, mimo że też uważam że film nie był autentyczny, ale o to w tym chyba chodzi. Żeby wierzyć, że takie rzeczy mogą się zdarzyć i zdarzają się.
A sposób w jaki potraktowano pisarza był genialny! Ludzie mają utarty stereotyp, że pisarze czy malarze czy inni artyści są zawsze wielce wrażliwi, że są jakimiś nadprzyrodzonymi istotami. Otóż nie. To zwykli ludzie. Popadają w alkoholizm, biorą narkotyki i często są zadufanymi bufonami... Tu było to pięknie pokazane. Hazel i Gus się mylili. To że ktoś tworzy 'świetne rzeczy', nie oznacza że jest 'świetnym człowiekiem'.
Porównywanie tego filmu do 'Zmierzchu' to jak porównywanie piernika z wiatrakiem. :)

DirtyGibon

Mnie osobiście nie wzruszył ani trochę. Są filmy którym się to udało i nie ma ich mało, jednak ten film taki nie był. Za dużo udawania, że wszystko jest cacy. Za wiele momentów w których bohaterowie wybierają czuć radość, a nie przegrywają z sobą i pokazują co naprawdę w nich siedzi.
Nie zgodzę się natomiast z opinią, że sposób potraktowania pisarza był genialny. Nie był, nie dla mnie i nie w sensie o którym piszesz. Sama postać faktycznie jest genialna. Najlepsza w całym filmie. Bo chyba najprawdziwsza. W ogóle mam wrażenie, że film został tak skonstruowany, by oglądać życie bohaterki jej oczyma. Bo wielu szczegółów film nie pokazał. Choćby wątek rodziców. Pojawiają się tylko z konieczności, tam gdzie logicznie rzecz ujmując być powinni jako rodzice. Ale jako uczestnicy choroby - to już całkiem inna bajka.

Ale do rzeczy. Jeżeli chodzi o postać pisarza została ona nakreślona dość realistycznie. Nie zgodzę się, że ludzie uważają pisarzy i artystów za nadprzyrodzone istoty. Nie ten kaliber. Być może użyłaś tej hiperboli by wyolbrzymić tą postać i jej znaczenie. Trochę niefortunnie, ale wiem o co mogło CI chodzić. Natomiast zgodzę się z stwierdzeniem, że są wrażliwi. Ale i tym razem patrzę na to pod innym kątem niż Ty ;) Tacy ludzie widzą więcej i czują więcej. Mają o wiele bardziej podatną osobowość na czynniki zewnętrzne niż inni ludzie. Co daje im właśnie możliwość tworzenia sztuki i dzieł, których większość ludzi by nie stworzyła. Mają predyspozycje, by być takim a nie innym człowiekiem. Jak koszykarz z 2m wzrostu. Oczywiście, sa też normalni ludzie, którzy są wrażliwi na bodźce z świata zewnętrznego. Nie chodzi o to, że tylko artyści potrafią czuć i odczuwają coś inaczej.
Jednak w filmie scenarzyści zamieścili obraz pisarza, więc o nim piszę. Ale mógłby to być dowolny dorosły. Dlaczego? Bo praktycznie od pierwszej, czy drugiej rozmowy można się domyśleć, że autor stracił kogoś bliskiego. A gdy przyjeżdżają do niego i widzimy go pierwszy raz, nie miałem już wątpliwości i po jego reakcjach wiedziałem, że rozmowa nie będzie miła.
Przez swój talent napisał książkę, która niewiele mu dała. Opisał jedynie swój pogląd na sytuację którą przeżył. Jak pisarz - na tyle pięknie dla innych by chcieli to przeczytać i się wzruszyć, lub nawet na chwilę zastanowić nad sensem tego czy tamtego. Ale było to dla niego również tak traumatyczne przeżycie, że nie potrafił się z tym pogodzić. Czego w filmie dzieci nie do końca dostrzegają. Bo są jeszcze dziećmi! Nie zrozumieli niczego i tak naprawdę nie są w stanie. A pisarz? To przykład człowieka, który potrafi wskazać kierunek komuś, na podstawie swoich przeżyć, ale sam staje się ich ofiarą.
Ludzie piją, popadają w nałogi i zachowania autodestrukcyjne, bo często nie potrafią sobie poradzić z tragedią, lub traumą życiową. Wielu ludzi to niszczy. Jego to zniszczyło na bardzo długi okres. To, że on taki jest nie jest wynikiem tego, że chciał taki być i tak ich potraktować. To nie była jego zachcianka. On wycofał się z życia a oni, okłamani przez jego żonę, zobaczyli co się z nim stało. Przy okazji pokazali, że żonie też się trochę obrywa, ale trwa przy nim, bo go rozumie. Spędziła przy nim wiele lat, przeżyli tą samą tragedię i mimo, że stał się oschły i gburowaty to żyje z nim. Rozumie go, dzieciaki nie. Bo dlaczego miałyby?
W filmie nie pokazali jaki był przed śmiercią córeczki, ale po tym jaką ma żonę podejrzewam, że był inny.
Rodzic nie powinien chować swojego dziecka, nigdy. To największa tragedia jaka może go spotkać. O czym chyba nawet bohaterka wspomina w filmie. Że największą tragedią jest być rodzicem dziecka chorego na raka. Tylko nie do końca rozumie tą sytuację. Często osoby chore radzą sobie lepiej z faktem choroby, niż osoby im bliskie. Czysty egoizm. Jeżeli kogoś kochamy nie chcemy by odchodził.
Film faktycznie jest trochę cukierkowy. Nie wzruszył mnie. Ale warto go zobaczyć. Choćby właśnie dla postaci pisarza. Która jest kontrapunktem dla świata przedstawionego oczami Hazel. Nie wszystko jest tak cukierkowe i piękne. Nawet gdy się nie umiera - a trzeba żyć. Emocjonalnie można niewiele różnić się od trupa.

Pozdrawiam! :)

kaczor54

Jedna tylko uwaga - to nie była jego żona, jedynie sekretarka.

jezej

Rzeczywiście, mimo ze film mnie wzruszył, dostrzegam pewne istotne szczegóły.... Np scena w samochodzie: gdy pisarz wsiadł, aby porozmawiać z Hazel. Rozumiem, ze była smutna i przygnębiona, a w dodatku ten człowiek ją zdenerwował, powinna pamietać istotną rzecz. Powiedziała (gdzieś na początku filmu) że od osób chorych na raka gorzej mają tylko rodzice takich osób... Ona dowiadując się o tym ze pisarz miał chorą córkę a jednak nie daje mu nawet dojść do słowa...

ocenił(a) film na 10
jezej

#hatersgonnahate

Tutaj nawet nie ma co komentować Twojej opinii...serio film Cię nie wzruszył? A łatwo się wzruszasz....sam kłamiesz. ;/

ocenił(a) film na 3
All_18

"serio film Cię nie wzruszył? A łatwo się wzruszasz....sam kłamiesz."
Tsooooo? :D

ocenił(a) film na 8
jezej

mnie również nie wzruszył
śmierć - każdy kiedyś umrze,
miłość chorych nastolatków - cieszę się, że się kochają
powodów do wzruszeń nie widzę
a film owszem fajny, miło się go ogląda
polecam

jezej

Jak oceniasz występ Shailene Woodley w tym filmie?

Widziałem ją w paru innych produkcjach i wypadała bardzo przeciętnie, jeśli nie słabo. W "Gwiazd naszych wina" ma pewne pole do popisu aktorskiego - mógłbym obejrzeć ten film wiedząc, że udało się jej stworzyć głęboką postać. W przeciwnym wypadku nie będę tracił czasu.

ocenił(a) film na 6
oyvinddev

Mnie postać Hazel, właśnie chyba za względu na Shailene, strasznie irytowała. Zwyczajnie nie wzbudziła we mnie sympatii, współczucia. Co innego Gus. I ja akurat należę do osób, które się wzruszyły, mimo, że wielkie kino to to nie jest :)

ocenił(a) film na 7
oyvinddev

Cóż, jak dla mnie Shailene w tym filmie wypadła bardzo dobrze. Jej postać, Hazel, która była narratorką całego filmu sprawiała, że ten film był... bardziej spokojny. Mogłam się wczuć w bieg jej życia, problemy. Jej gra aktorska była na odpowiednim poziomie, takim jaki jest potrzebny do zagrania inteligentnej, młodej, powściągliwej, chorej na raka dziewczyny. Jak dla mnie bardzo duży plus dla aktorki, bo przykładowo jej występy w Niezgodnej (etc.) bardzo mnie irytują.

ocenił(a) film na 3
jezej

Zgadzam się w 100% i żałuję seansu. Wyidealizowana, nużąca, HIPER-romantyczna i nierzeczywista LUKROWANA BAJKA, oferująca tanie wzruszenie i tandetną grę na emocjach. Właściwie od samego początku wiedziałam, że kroi się coś mocno przesłodzonego - Gus - czyli przystojniaczek znikąd, zakręca się wokół głównej bohaterki z prędkością światła. Ich relacja jest w trzy sekundy scementowana, niezachwiana i oczywiście romantyczna. Już sama ''papierosowa metafora'' - nie kupuję tej scenki i tej retoryki. A scena w muzeum Anny Frank, pierwszy ich pocałunek i OKLASKI? Dlaczego w tle nie ukazała się tęcza?! Przecież tylko tego brakowało! Od tak sowicie lukrowanego kiczu można dostać konwulsji. To było coś jak '' a wtedy kierowca autobusu wstał i zaczął klaskać'' - za dużo, za bardzo, po prostu ZA.

Byłam ciekawa zakończenia, dlatego obejrzałam film do końca. Nie czekało mnie jednak nic innego, jak dalszy ciąg nużącej historii o nastoletniej miłości. I żeby nie było, oglądałam kilka filmów o podobnej tematyce (Now is Good z Dakotą Fanning czy japoński film Koizora) i żadnego nie odebrałam w tak jednoznacznie zły sposób - wręcz przeciwnie. Tu wynudziłam się i zawiodłam. Nie zachowano dobrego smaku i równowagi w uromantycznianiu dzieła ;)

ocenił(a) film na 7
Veiller

3? Ostro.
No cóż, ja akurat uległem zupełnie przeciwnemu wrażeniu.
Co jest dziwnego w tym, że ludzie widząc osobę z aparaturą (tlenem), słaniającą się na nogach, a jednak podejmującą wysiłek wdrapania nię na II piętro nagle zaczynają klaskać? W otwartym społeczeństwie to normalka, a pocałunek to ładny pretekst.
Wyidealizowane i hiper-romantyczne zakochanie dzieciaków, które nie chcą się wiązać z nikim, kto ich nie rozumie?
I nagle bach - na tej pustyni trafiają na siebie - oboje mają mało czasu, doceniają i łapią życie, które im zostało, rozumieją i widzą sprawy, których otoczenie nie widzi. Jeśli miałbym coś zarzucać, to to, że było to zbyt oczywiste...
Metafora papierosowa? Przecież Gus to smarkacz, który, mimo, że musiał dojrzeć do pewnych spraw w innych kwestiach jest po prostu dzieciakiem - czemu miałoby to być dziwne - mało nastolatków stylizuje się i zachowuje tak, by się odróżnić od tłumu?
Zgodzę się natomiast, że jeśli ktoś ogląda komedie romantyczne, w których takie "perełki" funkcjonują może mieć tego najzwyczajniej dość. Wtłukli w LA do głowy reżyserom ten schemat i widz odnosi wrażenie, że Amerykanie najbardziej lubią, jak przerywa im się mecze, koncerty i inne imprezy, bo ktoś chce coś komuś powiedzieć. Wtedy cały stadion klaszcze, a transmisja idzie na cały świat.
Film jest adaptacją powieści (z resztą dość luźną) i wydaje mi się, że wszystko można scenariuszowi zarzucić, ale nie brak autentyzmu postaci. Aktorzy też raczej wychodzą obronną ręką, choć braki w warsztacie miejscami irytują. Nie są to jednak dzieci i nie są to doświadczeni aktorzy, a role niestety były wymagające. Sumując za grę można odjąć 2 pkt., ale ocenić go jako "słaby"? Hmm. No cóż - do odważnych świat należy!

ocenił(a) film na 4
mantyka

Ja dałem mu 4. Zamiast się wzruszyć, nie, zastanowić nad problemem takich osób i tego co mogą one przeżywać to film mnie tylko zanudził i, o zgrozo, rozbawił (sytuacyjnie, kilka tematów w filmie się powtórzyło na które rozmawiałem kilka h wcześniej, a z nudów zacząłem ich szukać). Nie oglądam zbytnio komedii romantycznych, właśnie z powodu częstych zagrań jakie są w tym filmie.

Oceny nie wystawiam 10 i odejmuję, tylko musi zdobyć pnąc się od 1. Nic w tym filmie nie jest jako dobre. Zgodzę się, że przeciętne. Czyli 5-6, tylko, że ten film do tego zamiast poruszyć głęboko problemów życia z śmiertelną chorobą spłyca to, m.in. pomijając tak mocno rodziców. Może i to jest film o chorej, a nie osobie towarzyszącej, ale to mocno rzutuje na wydźwięk filmu. Do tego bardzo przewidywalny (zwłaszcza wątek pisarza) i tak przesłodzony w niektórych miejscach, że aż mdli.

Jak chcesz b.dobry film ze świetną grą aktorską z możliwością wzruszenia się, to polecam Okruchy dnia: http://www.filmweb.pl/film/Okruchy+dnia-1993-1234

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones