Dobra fabuła, wpadająca w ucho muzyka, genialne aktorstwo - fajnie, że Jahoda i Rzeszewski dali szansę wykazania się aktorom niewykorzystanym (vide Włodzimierz Kwaskowski i Krzysztof Kalczyński). I co najważniejsze, dobry humor bez niepotrzebnych wulgaryzmów i sprośności. Najlepsze sceny: początkowy występ Malicza, rozmowa Freda z Kulką-Lalewiczem o występie Anity, rozmowy Freda z Maksem, rozmowa Salomonowicza z Klakierem w bufecie, a następnie występ Makowskiej, libretto w teatrze - a szczególnie wykonanie piosenki tytułowej (Łazuka z Glinką dali ognia), rozmowa Borysa z Mańkowskim w podziemiach, moment, w którym Fred "żegna się" z Mańkowskim - boki zrywać :-) Zasłużona dyszka :-)