Powiem szczerze, że miałem spore oczekiwania i z czystym sumieniem odpowiadam; nie zawiodłem się. Mimo, iz nie jest to nic o nowego, (bo przecież seria Halloween ma status kultowy w swoim gatunku) to uważam, że film spełnia standardy i zalożenia dobrze skonstruowanego filmu typu "slasher" : mamy psychopatę, który po 40 latach dalej "pała miłością" do swojej ulubionej ofiary, jest krew, seryjne morderstwa, niepokój, starzy bohaterowie(to również nie lada smaczek), paranoja i przede wszystkim żyjąca w ciągłym strachu i niepewności Laurie, co w efekcie przekłada się na bardzo udany slasher.
Biorąc pod uwagę wszelakie narzekania, przede wszystkim na nielogiczne zachowanie bohaterów czy też stereotyp mordercy, który prawie zawsze ucieknie i mało kto jest w stanie go zauważyć - cóż moi drodzy, gdyby ofiary były mądre i przebiegłe to takowy slasher nie miałby racji bytu i chcąc nie chcąc, tym się poniekąd charakteryzuje. Aaa no i oczywiście klasyczne "uciekaj zamiast dobić", choć tutaj akurat było to zaplanowane pod kątem domowej pułapki, co jest sporym plusem w moim mniemaniu.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to interesuje mnie końcowy najazd kamery na wnuczkę Laurie trzymająca w nóż w dłoni - czyżby dzganie przypadło jej do gustu ?:P
Swoją droga Michael chyba uciekł z tej pułapki, no nie? Pomysł dobry ale znając życie wydostał się w ostatniej chwili, skąd my to znamy :P
Film polecam i bardzo się cieszę, że Jamie w końcu po 16 latach dała się namówić -było warto:) Przyjemny, halloweenowy klimat w sam raz dla fanów serii i nie tylko.