Nie zalecam tego komukolwiek oglądać na poważnie tym bardziej, że anime niezaprzeczalnie ma walory komediowe.
Okrzyknięty mianem jednego z najgorszych anime w historii, niespełna dwudziestominutowy filmik prezentujący... No właśnie
co?
Twórcy upchnęli tutaj tyle wątków, że do pełnego ogarnięcia ich trzeba było by zrobić kilka dłuższych odcinków. Nieco dokładniej,
są potwory, ukazanie relacji międzyludzkich na tle kosmicznej katastrofy.
Nieraz łatwo idzie odnieść przypuszczenie, że scenariusz pisało jakieś dziecko, trudno jest zliczyć ilość dziur w scenariuszu i
nielogicznych sytuacji.
Zakończenie jest mistrzowskie! Gdy ja to oglądałem myślałem, że pod koniec dokładnie dowiem się o co chodzi, a tutaj nagle
pojawiają się napis "Koniec" i zaczynają się napisy końcowe. Chyba, że taki był zamysł twórców owego "dzieła", by pozostawić
widza zupełnie bez odpowiedzi, aby sam mógł sobie "dorobić" zakończenie... Wątpię.
Tytułowy pancerz- O nim w zasadzie zupełnie nic nie wiemy, oprócz tego, że powstał ze szczątków stacji kosmicznej, ktoś go
zakłada i nagle nie wiadomo dlaczego i jak zyskuje super moce. Tandeta sięgnęła apogeum.
Bez przerwy czuć, że mamy do czynienia z typową budżetówką. Pomijając raczej średnie animacje i udźwiękowienie, to właśnie
muzyka zwaliła mnie z nóg. Twórcy nie mieli kasy na oryginalny soundtrack, więc zostały wykorzystane kompozycję Richarda
Wagnera, Ludwika von Beethoween'a czy Erika Satiego. Rozumiem pomysł wykorzystywania klasyki by nadać klimat co świetnie
sprawdziło się m.in w "Kigeki", tylko, że jest ten problem, że trzeba mieć świadomość tego co się robi a to co było w "Hametsu
No Mars" było bezczelnym zapychaniem dziury, byle by nie było ciszy. Swoją drogą taka muzyka bynajmniej nie pasuje do klimatu
sci-fi i anime.
Mimo wszystko i tak się pozytywnie zaskoczyłem, głównie względem tego, że rzadko zdarza mi się oglądać tak zabawne i
beznadziejnie wykonane produkcję. Innym plusem (dla niektórych) może być również fakt, że w filmie jest dosyć sporo krwi. A
naprawdę bardzo trudno jest znajdować te "dobre strony" w takich produkcjach.