Spoiluję, więc to dla tych którzy oglądali.

Oglądałam niedawno "Hanami - kwiat wiśni" i bardzo mi się spodobał ten film, jednak dzisiaj byłam w kinie na "Tokijskiej Opowieści:" z 1953 r. i zdziwiło mnie podobieństwo tych filmów. W obu widzimy rodziców w starszym wieku, którzy udają się w drogę by odwiedzić wszystkie swoje dzieci, które nie okazują im ani zbytniej uwagi, ani szacunku, traktując wręcz jak intruzów, w obu umiera matka, choć to ojciec był bardziej schorowany, i w obu filmach nawet pogrzeb rodzica nie spowodował u dzieci zmiany postawy. W dodatku to, że niemiecki film przenosi widza do Japonii, czyli tam gdzie dzieje się całe "Tokyo Story", nie może być przypadkiem. Różnicą jest na pewno cały wątek męża chcącego zrozumieć żonę po jej śmierci i cała jego postawa pokazana w "Hanami", ale przesłanie obu filmów pozostaje to samo - dbaj o rodziców przed ich śmiercią, bo jak umrą, nie będą już niczego potrzebować (mniej więcej tak brzmi japońskie przysłowie cytowane w "Tokijskiej Opowieści"). Czy więc Doris Dörrie, reżyser i scenarzysta "Hanami" faktycznie inspirował się japońską klasyką z 1953 r.? Wie ktoś coś na ten temat? :)