Hard Revenge, Milly to przedstawiciel tzw trashu, kina śmietnikowego, które od kilku lat jest dosyć
modne w Japonii. Są to filmy klasy B, które świadomie bawią się swoją konwencją- są absurdalne,
kiczowate, ale celowo. Przykładami takiego kina są Machine Girl, Tokyo Gore Police, czy niektóre
filmy Takashiego Miike. Japońska odpowiedź na Tromę. Wydawało by się, że niewiele trzeba przy
kręceniu takich filmów- niestety, ale Hard Revenge, Milly udowadnia że prawda jest inna. Machine
Girl i Tokyo Gore Police zyskały sobie wielu fanów dzięki dużej ilości akcji, gore i zwariowanych
pomysłów. Tutaj jest wszystkiego mało- chociaż trwa 44 minuty to i tak ma kilka dłużyzn. Historia
jest bardzo banalna- Milly mści się na gangu za śmierć rodziny. Połowa filmu to nudna jak falki z
olejem sekwencja (bardzo banalna) przygotowania się Milly do pułapki. Akcja rozkręca się w połowie,
gore nie wiele (pięć krwawych zgonów- jeżeli do tego policzymy "śmierć" Milly w jej retreospekcji), a
absurdów też niewiele. To raczej kino zemsty klasy B w kowencji postapo, najwięcej gore, wariacji
jest w samym finale. Końcówka trochę wynagradza nudną pierwszą połowę. Gore i sceny walki (jak
na takie kino) są całkiem niezłe. Fajnie też prezentuje się główna bohaterka- połącznie Czarnej
Mamby (z Kill Bill) z Full Metal Yakuzą.
Tylko dla znudzonych fanów kina "śmietnikowego".