to dobry pomysł

Do Komasy i Pawlikowskiego też to kierujesz? A może Hollad czy Polańskiego? Holendera, Kamińskiego? ...

skoro się sprzedają? koleś, który reżyseruje ten film odkrył żyłe złota (365 i reszta sequeli tego badziewia, więc typ ewidentnie robi coś jak vege z pidbullem) i wysyssa najlepsze ofiary marketingu jakiimi są samotne kobiety, to one wydają najwięcej hajsu, więc są targetem

Tani harlequin, płaski, bez wyrazu. Słowem totalny gniot! Scenariusz napisany chyba na kolanie przez jakąś małolatę.

Czy można na podstawie "Heaven to Hell" zdiagnozować problem polskiego kina? Może. Upatruję argumentacji w odbiorze słów Boczarskiej z Kanału Sportowego, która produkowała się, żeby opowiedzieć, że ten film jest o miłości, o tamtym i siamtym. I właśnie tutaj widzę problem, że my nie robimy fabuł, tylko "filmy o czymś". Mam takie wrażenie, że zanim scenarzysta zacznie pisać, już wie "o czym będzie jego tekst". To zupełnie bez sensu. Oczywiście można mieć w głowie jakąś myśl, o czym chce się opowiedzieć, ale w momencie konkretniejszych myśli i przelewania ich na papier przede wszystkim trzeba się skupić nad plotem (bohater musi mieć background/przeszłość, coś się musi wydarzyć wokół niego, musi się zawiązać problem łączący bohatera z wydarzeniami, musi być rozwinięcie i punkt kulminacyjny, w końcu finał i puenta, i tak dalej, i tak dalej, słowem: elementarz). Jeśli wszystko zrobimy poprawnie to MOŻE uda nam się w tym tekście zawrzeć to, o czym chcieliśmy opowiedzieć (jeżeli nie, mamy przynajmniej znośną fabułę). A u nas wielkie opowiadanie, co to nie jest, a publiczność to weryfikuje i ocenia takie kupy (bazuję na opiniach innych, filmu nie widziałem, ale też nie o nim jest ten post).

Zdarzają się w polskim kinie perełki, rzadko, ale są. Nie mówię, żeby zaorać wszystko, bo rozwijamy się i robimy coraz więcej różnorodnych treści (też trzeba brać pod uwagę, że widzowie są różni i trzeba każdemu zapewnić rozrywkę – są tacy, którzy lubią głupie erotyki i komedie romantyczne), ale trzeba jeszcze mądrzej wybierać. Nie wybierać Mandesa i tych sympatycznych  reżyserów o obcobrzmiących nazwiskach, tylko wybierać Czekaja, Skoniecznego czy Smoczyńską.

niech sobie te g... kręcą. Gorzej, że słabo z alternatywą.

I oddajcie mi moje pieniądze.

Każdego roku powstaje co najmniej kilka dobrych polskich filmów tylko nie w takich gatunkach jak romans czy komedia.

Są dobre polskie filmy, tylko z jakichś względów szeroko promowane w mediach są komedie romantyczne albo wręcz erotyki dla kobiet

Nie ma co wrzucać wszystkich do jednego wora. Co roku powstają dobre polskie filmy, lecz po prostu nie są promowane tak jak te paździerze. A niestety jest tak bo ludzie zamiast iść na film wymagający trochę przemyśleń i skupienia, wolą odmóżdżać się czymś takim.

Raczej napisz to do Mendesa bo to on ostatnio płodzi największe gnioty...

Geniusz.