dotychczasowe nagrody (i jeszcze przyszły ich wysyp, jak przypuszczam)
znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Nagromadzenie cierpienia, bólu i okropieństwa w tym filmie jest niemal nieprawdopodobne, a jednak fabuła opowiedziana jest z pewnym dystansem
niepozbawionym ciepła i nadziei.
Nie mogę pozbyć się wrażenia ileż subtelniej, a jednocześnie dosadniej
amerykanie potrafią opowiadać "kontrowersyjne" historie (vide
"Galerianki").
Do tego (i tu zaskoczenie największe) świetne aktorstwo w wykonaniu
Mo'nique, która oscarowej nominacji może być pewna oraz imponująca rola M.
Carey, która zrywa tu swoje emploi landrynkowej gwiazdki.
Warto obejrzeć.