Zezwierzęcenie, wtórny alfabetyzm w "największym" kraju świata, w środku "stolicy" świata Nowym Jorku. Oni chcą tak żyć i tacy być z wyboru własnego. Film jest tak zrobiony, żeby płakać nad losem tytułowej bohaterki, ale ona nie jest wcale jakaś święta. Mnóstwo egoizmu jest w tym filmie pokazane. Wszsytko kręci się wokół potrzeb jednostki. Tytułowa bohaterka marzy o tym jak jest w centrum zainteresowania w świetle reflektorów ("amerykański sen"), nosi drogie oryginalne adidasy, złote łańuchy, kolczyki, żyje w dwupiętrowym domu, ma swój pokój, nie pracuje, wszsytko dostaje za darmo od kraju. Ogólnie do biednych nie należy co widać gołym okiem, nie jest to umierająca z głodu skóra i kości, tylko wręcz przeciwnie. Jest złodziejem kradnie wiadro kurczaków, oszustem razem z matką oszukują urzędy żeby ciągnąć pieniądze za darmo, nic nie robić i być na utrzymaniu innych ludzi pracujących. Jest taka sam jak jej matka - obie chcą być w centrum zainteresowania i żeby ktoś je kochał - to się dla nich liczy najbardziej- obie o tym mówią na głos w filmie, kiedy płaczą nad sobą - jedna scena o tym jest w klasie, a druga na końcu filmu.
Cały film jest tak zrobiony, żeby płakać i wzruszać się nad losem tytułowej bohaterki, tylko, że to nikomu nic nie daje. Lepiej popatrzeć na całą sytuację, jak działa społeczeństwo bez wartości, gdzie każdy myśłi o sobie i o własnym szczęściu, ludzie w centrum zaawansowanego kraju żyją jak zwierzęta, traktują się gorzej niż zwierzęta, krzywdzą siebie samych, krzywdzą innych dookoła, w żaden sposób nie zmienia ich postępowania dobrobyt materialny, który oni mają w tym filmie, ale go nie widzą, na przykłąd otrzymują darmową edukację i w jaki sposób oni się zachowują w klasie, na początku filmu co jest pokazane jak oni nauczyciela od matematyki traktują - on jest tam jak w klatce małp.

Strasznie głupia rzecz w tym filmie to jest robienie z lesbijek, miłosiernego samarytanina.