Po dyskusji na rzeszowskim DKFie wreszcie skupiłem myśli i jestem w stanie napisac co sądzę o tym filmie. Jest to dzieło które rozpoczyna się rewelacyjnie , by z minuty na minutę tracic na jakości. Powodem jest obrany przez reżysera obraz świata.
Historia nas wciąga, a naiwna miłośc głównych bohaterów rodzi nadzieję. I mniej więcej w połowie seansu zdajemy sobie sprawę że żadnej szansy na lepszą przyszłośc tu nie ma, a nici fabuły prowadzą donikąd. Gdy wszelkie marzenia umierają, jesteśmy już tylko pewni iż nic dobrego ich nie spotka. W rezultacie zupełnie przestało mnie obchodzic co się dalej wydarzy... I tak w krainie gdzie prawo stanowią zwyrodnialcy, każdy skończy na dnie...
Najgorsze, że reżyser chciał jedynie opisac świat w którym rozwijają się wydarzenia. Historia jest pretekstem by to zrobic. Podobnie postaci to marionetki o z góry założonej roli. Gdy tylko poznajemy reguły rządzące mechanizmami społeczeństwa w którym przyszło im życ, przestałem się nimi interesowac. A tak byc nie powinno... I chyba to zadecydowało że takie "Miasto boga" jest genialne, a "Heli" tylko niezłe. W pierwszym przypadku prócz otoczenia strawionego przez "zło", są jeszcze jakieś rozwiązania i nadzieja na zmianę. A co za tym idzie, bohaterowie mają dokąd dążyc, a my jako widzowie możemy zastanawiac się jaką drogę obiorą. W drugim przypadku wszystko jest z góry przesądzone.
Pod względem warsztatu film bez zarzutu. Palmę dla reżysera także rozumiem. Ma on swój styl i jest on oryginalny. Niestety nie obroni go on przed wyżej wymienionymi zarzutami.