Druga część Hellraiser'a pozostanie dla mnie miłym wspomnieniem i nie wątpię, że jeszcze
wrócę do niej. Potępiana przez niektórych widzów geneza Cenobitów, całkowicie zmieniająca
klimat filmu, wywarła na mnie spore wrażenie. Nagle postaci z najgorszych koszmarów tracą
swą diabelską moc i jakby wybudzając się z długiego i złego snu, okazują się zupełnie
przeciętnymi istotami - co więcej, zdolnymi do uczuć. Od razu zrodziły się pytania: co ich
skłoniło do sięgnięcia po kostkę? Kim byli wcześniej? Scena ich przemiany mocno mnie
zaskoczyła. Zmartwiło mnie jednak, że na tym etapie zakończyła się ich przygoda, gdyż zawsze
gdy pojawiali się na ekranie, od razu film nabierał rumieńców. Wielkie uznanie też za pomysł z
zagadkowym labiryntem. Niezwykle ponure miejsce, gdzie człowiek mógłby oszaleć od
samego błądzenia po jego zawiłych korytarzach.