… jaki przewija się wśród recenzji, to jakieś jojczenia o feminizm i homoseksualną parę.
Nie wiem, może jestem nienormalna, że skupiłam się na fabule i nowej wersji samej w sobie, ale żeby to uznawać za główne minusy filmu?
Kompletnie nie zwróciłam na to uwagi, a już tym bardziej nie przypisałam temu żadnej ideologii, co praktycznie robi każdy w dzisiejszych czasach.
Owszem, czasem faktycznej poprawności politycznej jest aż do porzygu, ale tu?
Kurde, fajnie to wyszło, ostatnia scena z Voightem jest jak złoto, polecam każdemu dla porównania historycznych części.
Jojczenie na feminizm, co pewnie odnosi się do tego że Pinhead jest kobietą, a akurat w tym przypadku taka zmiana ma sens, i homoseksualizm w dziele opartym na twórczości Barkera, to śmiech na sali, jeśli się wie jakie tematy interesują pisarza.
Jesteś normalna. Po prostu przybywa domorosłych tropicieli woke, którzy po prostu MUSZĄ się wyzłośliwić na fakt, że ktoś śmiał obsadzić kobietę w istotnej roli albo umieścić w fabule parę gejów i to nie takich śmiesznych, stereotypowych, na potrzeby comic relief, tylko zwykłych, codziennych. Degrengolada i upadek obyczajów normalnie ;)
Nie trawię woke szajsu w filmach, kiedy jest wciskany na siłę i tam gdzie go nie powinno być.
Tutaj nawet nie zwróciłem uwagi i nie przypuszczałbym, że może ktoś mieć z tym problem nawet, dopóki nie wszedłem w komentarze na fw.
Czepialstwo i szukanie dziury w całym w tym przypadku.