... czemu ten film jest czarno-biały?
Kolorowa kamera jest jakaś droższa?
Bo czerń i biel nie są:
- bardziej artystyczne;
- bardziej inteligentne;
- lepsze.
Są za to:
- nie kolorowe.
O co mi chodzi? O to, że taki zabieg nic nie daje filmowi, a jedynie go zubaża, no chyba, że
nasz reżyser z duszą artysty nie potrafi nadawać klimatu kolorami, ale to wciąż na minus dla
niego.
Bo nie kolor jest ważny w tym filmie tylko TREŚĆ.
Gdy uprawiasz seks z dziewczyną to też zwracasz uwagę na to ile cali ma stojący w pokoju gościnnym telewizor?
Czy ja pisze niezrozumiale? Nawet linijki nie poświęciłem na ocenę treści, bo... nie o treści chciałem mówić.
Skupiam się na obrazie i na tym głupim przeświadczeniu, że jak film jest czarno-biały to jest "mądrzejszy" i "bardziej artystyczny".
Takie pseudowartości.
Jest takie powiedzenie - mniej znaczy więcej. W dzisiejszym świecie Megaburgerów zaledwie 0.50 gr droższych od Hamburgerów, megapaków piwa za połowę ceny trudno to sobie wyobrazić. Ale często mniej oznacza więcej. Warto przez tydzień zachować dietę aby w piątek zjeść znakomite danie - zmysły są wtedy wyostrzone.
W przypadku tego filmu ukrycie warstwy kolorów powoduje skupienie na treści, oczy nie błądzą jak chochliki po ekranie jak w reklamie telewizyjnej w poszukiwaniu pięknych pejzażów. Bo trudno nazwać pejzażem zaledwie kilka lokacji - salon samochodowy, wnętrze antykwariatu i kilka innych mieszkań.
W tym filmie podoba mi się to, że reżyser(owie) nie próbowali stworzyć czegoś więcej niż potrzeba. Postawili na prostotę(ujęcia czarno/białe), brak dynamiki kamery - długie ujęcia. Ale każdy lubi co innego.
I to jest satysfakcjonujące wyjaśnienie.
Dalej będę zwolennikiem oszczędności w kolorach (zamiast ich całkowitego odbierania), bo skoro kino kolorowe było małą rewolucją, to czemu teraz mamy się cofać? I jeszcze małe wyjaśnienie, brak kolorów nie przeszkadza mi w odbiorze filmu, budzi jedynie pewną niechęć do jego twórcy. Czarno-białe retrospekcje ok, wszelakie inne wstawki też, różne zabawy z kolorami ok, ale nie odbieranie tego.
HAHAHA, vi4m ze swoją odpustową filozofią mnie rozwalił. A przecież autorzy udzielili odpowiedzi na to pytanie w wywiadzie dla stopklatki - postawili na BW ponieważ nie mieli pieniędzy na oświetlenie. Sam dopowiadam sobie, że chodzi o to iż musieli fotografować na wysokim ISO żeby obraz nie był niedoświetlony. Kto fotografuję ten wie, że szum powstający przy wzmacnianiu sygnału z matrycy nie przeszkadza tak bardzo jeśli obraz jest czarno-biały. Kolorowy szum jest paskudny.
Kolejnym idiotyzmem jest twierdzenie, że kolor jest z definicji efekciarski i odciąga widza od treści filmu. Zdjęcia czarno białe również mogą kłóć w oczy, zwłaszcza bardzo kontrastowe, pozbawione środkowej części histogramu. Kolejnym idiotyzmem jest twierdzenie, że BW=brak"pięknych pejzażów". Dupa blada. Zdjęcia Ansela Adamsa, najbardziej kultowego fotografa w tej dziedzinie kolega vi4m widział? Pewnie nie.
Dodam jeszcze, że jest mnóstwo kultowych filmów w których kolor stanowi istotną część przekazu, tworzy kulturowy kontekst etc - dobry przykład do "Czas Apokalipsy", ale również "Hero" czy - jak słyszałem - obrazy Kar Wai Wonga.
* fakt czarnobiałe zdjęcia Ansela wgniatają w fotel.
Nie da się edytować... poprawiam co by było po polsku napisane