Mi sie film nie podobal, stracialam tylko czas probujac dotrwac do konca filmu, myslac, ze warto. Scenariusz
jest naprawde swietny, gorzej z realizacja. Ciezki klimat, zupelnie niepotrzebnie stworzony moim zdaniem.
Nudny piekielnie. Z drobnymi wyjatkami papierowi bohaterowie. Nie przekonuje mnie ani Henry Fool jako
postac, charakter, ani tym bardziej pozostala plejada.
Czy moze ktos z Was mi powiedziec, co w tym filmie im sie podobalo? Nie cytujcie krytykow. Napiszcie
szczerze, dlaczego ten film mozecie polecic.
Tkanka fabularna poswiecona sztuce/tworzeniu/artyscie jest naiwna bardzo (Fool jest tak stereotypowy, ze
smieszny). Jest wyraznie ubrana w schemat. I to kompletnie mi nie pasuje. Wlasciwie caly swiat ulega tam
schematom, ktore w kinie pojawialy sie tak czesto... Czy to jest zamierzone?
To chyba jest zamierzone, tak mi się wydaje, ale mogę się mylić. Mam wrażenie, że właśnie ukazanie tak wielu schematów, powielenie ich, ma na celu ich wyśmianie. Ironia.
Niestety, muszę się zgodzić z założycielem tematu. Mam identyczne zdanie. Do filmu podchodziłem dwa razy, za pierwszym razem nie udało mi się obejrzeć całego, za drugim skusiłem się i jeszcze raz obejrzałem tę produkcję, tym razem do końca. Zachęciły mnie do tego nagrody i oceny wystawione przez krytyków, jednak czuje się wielce rozczarowany. Nie oczekiwałem czegoś wielkiego od tego utworu, ale dostałem bardzo niewiele. Niewiele w moich oczach. Film może nie kuleje pod względem gry aktorskiej i scenariusza; należy się zgodzić, że wnosi coś nowego i za to słusznie został uhonorowany laurami, jednak nie jest to produkcja urzekająca.
Masz rację. Jest to powiew czegoś innego, nie sposób też nie przypisać tej produkcji oryginalności
(scenariusz, tempo akcji, ołowiany, smolisty wręcz klimat filmu - trochę nostaliczny i odpychający zrazem).
Tez nie spodziwalam sie arcydziela, ale gdy mysle, ze niektorzy stali w kolejce, by kupic bilet na ten film... Ja
mialam to szczescie, ze moglam go ogladac przez maksimum 40 minut/24 h i meczyc sie przez kolejne dni.
Inaczej bylby to najgorszy seans w histrorii mego zycia ;-)
Ten film to manifest, wszystko w nim wyśmiewa hollywood.
1. Scena wyznania miłość w toalecie, pierwsze pojawienie się Henre'go i wiele innych scen pokazują dobitnie, że autor naśmiewa się z typowych dla amerykańskich filmów z scen.
2. Postać Warren, który propaguję konserwatyzm, który ostatecznie ulega liberalizmowi i internet moim zdaniem pokazują naturalną zmianę na korzyść wolności w sztuce sztuki.
3. O treści wierszy Siomona wiemy tyle, że są plugawe. Każda nowa epoka była okrzykiwana bluźnierstwem, herezją.
4. Henry mówi o tym, że świat wyzbył się kompletnie standardów co nie wpływa dobrze na sztukę, ten film wydaje się bardzo amatorski, a jednak taki nie jest.
5. Wiersze Simona miały brzydką formę, za to ujmowały treścią, i jak to powiedział Angus były żałosne w tym, że starały się naśladować poważne rozważania może jak ten film?
6. Świat przedstawiony w filmie jest okropny, brzydki, brudny, chwilami razi (scena kiedy Peral proponuję Henry'emu seks) i taka jest poezja nowych czasów. Jest taka bo świat jest taki.
Jednak to co najpiękniejsze w tym filmie to chyba fakt, że reżyser sam się w nim usprawiedliwia. Prowadzi grę z widzem co osobiście lubię w kinie. Punkt 5 idealnie opisuje ten film. Być może to nadinterpretacja, ale wydaje mi się, że ten film to jedna wielka gra z widzem, krytykami i całym środowiskiem filmowym. Ten film sam w sobie jest słaby, a jednak czytam tu, że krytycy się nim zachwycali i chyba taki był zamysł autora - krytycy okazali się tacy sami jak Ci filmowi - bezużyteczni bo i tak ostatecznie dzieło oceniają odbiorcy.
Chyba masz rację - film w dużej mierze jest autotematyczny. Przecież dużą rolę w filmie poswięca się sztuce, artyście i odbiorowi sztuki. Zupełnie nieprzypadkowo bohaterami są pisarze, a tematem ich rozważań są dzieła literackie. I tutaj tkwi klucz do zrozumienia filmu.