Ten film składa się z pozornie niestrawnych, odgrzewanych elementów z których Hal tworzy nową jakość. Nieprawdopodobieństwo goni niewiarygodność, czego przykładem jest przemiana głównego bohatera z niegramotnego śmieciarza w laureata nagrody Nobla.
Nawet w Bondzie jest więcej scen, które są prawdopodobne.
Bohaterowie są sztampowi do bólu, tak że powinno to skłonić od odpuszczenia sobie filmu albo przynajmniej ponarzekania, a jednak tak nie jest.
Matka trochę jak z "Requiem dla snu", siostra superzdira,przechodząca równie niewiarygodną przemianę, tytułowy Henry Fool o takim wyglądzie jakiego spodziewamy się po niedocenionym poecie, którym w końcu okazuje się nie być.
Ja tą całość kupuję jako coś spójnego,może to zestawienie scen dramatycznych z śmiesznymi zadecydowało o tym, że to się wszystko klei w całość.
Na szczęście nie jestem filmoznawcą i mogę powiedzieć, że podoba mi się bo mi się podoba.