I właśnie. Tak jak w temacie to wcale nie brutalne, krwiste sceny były dla mnie najlepsze w tym
filmie, ale takim punktem zwrotnym, mocno wyjaśniającym i zdumiewającym, a przede wszystkim
dającym konkretnego plusa dla tej produkcji jest moment, gdy Jay ucieka autem z tą chinką i
spotyka na drodze oprócz tych dwóch kur**" tego gościa, u którego zatrzymali się Amsterdamie i
który im tę "wycieczkę" polecił. Świetny zabieg autorów. Śmiało widać, że przemyślane, bo ja się
osobiście przyznając w ogóle gościa z Amsterdamu jakoś z tą masakrą nie kojarzyłem, nie
łączyłem.