W sumie jest to niezły, norweski slasher. Szkoda tylko, że nie wnosi nic nowego, może poza umiejscowieniem akcji (pusty hotel w górskim rejonie). Napięcie jest nieźle budowane, końcówka trzyma w napięciu. Norwedzy trochę w swoim stylu, wstawiają do filmu dużo muzyki w różnych momentach grając na uczuciach oglądającego. Tak jak powiedziałem film niewiele wnosi do gatunku, jest schematyczny. Fabuła jest prosta. Jednak mimo wszystko to wciąż dobry horror z niezłą grą aktorską i niezłym klimatem. Poziomem mogę go porównać z australijskim Wolf Creek. I tak to jeden z lepszych horrorów w 2006 roku. Moja ocena: 7/10.