film ambitny, z pięknym krajobrazem w tle...
nie słychać wulgaryzmów (może z pięć razy użyto soczystej łaciny)...
trzeba się na takie filmy otworzyć, wczuć się, zamiast aktorów widzieć siebie...
do mnie dotarło, i naprawdę cały film albo byłam wściekła na głównego bohatera, albo było mi go żal...
dobry film, bardzo dobry... wręcz szał :)
Również uważam, że film całkiem przyzwoity. Można by rzecz, że piękny w swojej prostocie.
Mi się w tym filmie bardzo podobały zdjęcia. Szczególnie scena na huśtawce w kroplach deszcze, nie przypominam sobie żebym w polskim filmie, widziała do tej pory równie piękną scenę. Kolejną taką sceną jest ta w której kochanka głównego bohatera wita go ubrana w lampki...i on widząc jak bardzo ona potrafi go zaskakiwać, zapomina o miłej i ciepłej rodzinnej Wigilii. To co mi się podobało w tym filmie to przedstawienie rozdarcia między ciepłem rodzinnym, a potrzebą ekscytującej, świeżej, namiętnej miłości do kobiety. Ciekawym zabiegiem było wprowadzanie dźwięku tykających przedmiotów np. zegara. Bohater w pewnym momencie "wraca" do tego tykania, zaczyna mu brakować rytmu jaki miał z żoną. To film, który przyjemnie się oglądało, jednocześnie brakuje trochę elementów zwrotnych, zaskakujących. Idealna, zbyt perfekcyjna żona, szalona kochanka i rozdarty mężczyzna.