Przede wszystkim dziwię się, że jakoś umknęła mi ta pozycja, a jestem miłośnikiem filmów o tej tematyce. Pewnie dlatego, że to produkcja Kanadyjska, od początku do końca, bez potężnej machiny marketingowej i nawet pewnie bez rodzimej dystrybucji... A szkoda, bo w przeciwieństwie do Hollywood film został nakręcony w całości w Afganistanie, z wykorzystaniem autentycznej Kanadyjskiej zmiany ISAF + aktorzy. Gdyby nie obsadzili w kilku rolach pakistańców czy hindusów (jednak różnią się od Afgańczyków, chociaż Pasztuni to w większości Pakistańczycy, jednak Ci aktorzy jakby rodem z bollywood byli - ale raptem kilku na krzyż) było by jeszcze bardziej autentycznie, ale naprawdę jest nieźle. W przeciwienstwie do Amerykańskich odpowiedników nie kręcili w górach Kolorado, Maroku czy na innych wczasach, tylko konkretnie tam gdzie rozgrywa się akcja. Sama fabuła być może nie powala i nie porywa, ale ogólnie jest nieźle.