PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=630823}

I żyli długo i zaplątani

Tangled Ever After
7,2 26 816
ocen
7,2 10 1 26816
5,3 3
oceny krytyków
I żyli długo i zaplątani
powrót do forum filmu I żyli długo i zaplątani

W związku ze zbliżającym się krótkometrażowym filmem ,,Tangled Ever After’’ postanowiłam opublikować tutaj swój własny pomysł na ,,Zaplątanych 2’’. :D
Będę tutaj umieszczać po rozdziale swoje opowiadanie. ;)
Oto i ono :
PROLOG
Opowiem wam teraz jak zniknęłam…
Ale spokojnie ! Ta historia też jest raczej rozrywkowa, ale tym razem wcale nie jest o mnie…
Jest o kimś imieniem Julian Szczerbiec…
*

Czasem zdajemy sobie sprawę, że znamy kogoś bardzo dobrze… Ale tak naprawdę niczego o nim nie wiemy…
*
ROZDZIAŁ 1
Coś brązowego zamajaczyło tuż nad jego twarzą a chwilę potem rozległ się podekscytowany głos :
- Julek wstawaj ! – potrząsnęła jego ramieniem. Mruknął coś niewyraźnie i przekręcił się na drugi bok. – Oj przestań ! To już dziś, wiesz !?
W odpowiedzi usłyszała ciche pochrapywanie. Westchnęła.
- Pascal, czyń swoją powinność…
Na efekt nie trzeba było długo czekać. Dziki okrzyk wypełnił całą komnatę, gdy wymachując rękami zerwał się na równe nogi.
- Czy ta żaba choć raz zostawi moje ucho w spokoju !?
- Po pierwsze to kameleon a po drugie kazałam mu.
- I ty przeciwko mnie !? – opadł na łóżko po czym przeniósł wzrok na zegar. – Siódma !?Przecież to nie ludzkie !
- Nie dramatyzuj tak. – usiadła obok niego. – Przez prawie osiemnaście lat codziennie wstawałam o tej porze… Miałam dużo rzeczy do zrobienia. Porządki i takie tam. – wzruszyła ramionami. – Postanowiłam posprzątać swój pokój ale był czysty. Wtedy wpadałam na genialny pomysł ! I wiesz, co !? Umyłam całą podłogę na korytarzu !
- Co !?
- Pascal też mi pomagał… - ciągnęła dalej. – O patrz, wciąż ma jeszcze mydło na łapkach…
Kameleon pokiwał łebkiem.
- Ty żartujesz, co !? – Julian podbiegł do drzwi i wyjrzał na korytarz. Posadzka z białego marmuru lśniła jak jeszcze nigdy dotąd. Niewiele brakowało a można by było się w niej przejrzeć. Promienie wschodzącego słońca odbijały się od niej niczym od lustra, padając na zdumioną twarz Juliana. W kącie, oparta o ścianę stała miotła a wraz z nią wiadro pełne mydlin i dwie szare od brudu ścierki.
- Nieźle sobie poradziliśmy, nie ? – tuż obok niego stanęła Roszpunka, promieniejąc ze szczęścia.
- Przecież jesteś księżniczką ! Takie rzeczy robią inni ! Macie tu chyba jakąś służbę czy coś !?
- Mamy. Ale pomyślałam, że miło będzie jak raz ich wyręczę i zrobię taką małą niespodziankę… Biedni codziennie się tak męczą…
- Bo to ich praca ! Oni… - spojrzał na Roszpunkę która uśmiechnięta od ucha do ucha, z uwagą go słuchała. – Eee… Z resztą nie ważne… - poddał się i machnął ręką. – A co właściwie chciałaś ?
- A, właśnie ! Dzisiaj jest nasz najważniejszy dzień !
- Nasz ? – odparł zdumiony. – Jedenaście dni temu był ślub, wczoraj skończyło się wesele… - zastanowił się. – Poprawiny jakieś czy coś !?
- Czy ja wiem. Jak chcesz to możemy to tak nazwać. W każdym razie całe królestwo chce nas poznać !
- A nie zna ?
- Ale jako królewską parę ! Wiesz, teraz jestem księżniczką a ty księciem… - zerknęła na niego. – Chodź trudno mi w to uwierzyć…
- Wiesz, mi jeszcze trudniej…
- No, zaraz przywitamy poddanych a wieczorem odbędzie się uroczysta kolacja !
- Kolacja !? – powtórzył. – Dlaczego ja nic nie wiem !?
- Mama… – jej twarz rozjaśniła się wypowiadając to słowo. – Powiedziała mi o tym wczoraj wieczorem ale byłam taka zmęczona, że po prostu padłam na łóżko i zasnęłam. – zrobiła niewinną minkę. – Ale nie gniewasz się ? Sam mówiłeś, że wolisz osobny pokój…
- Wiem, i niech tak na razie pozostanie…
Umilkł i nagle dotarło do niego, że przez cały ten czas był w piżamie ! Obrzucił krytycznym spojrzeniem dziwaczny, granatowy komplet, po czym bez zastanowienia wypchnął Roszpunkę na korytarz i zatrzasnął drzwi.
- Musze się ubrać ! – poinformował.
- No co ty !? – Roszpunka się roześmiała. – Piżama jest bardzo ładna ! Sama ją dla ciebie wybrałam !
Zza drzwi dobiegło ją jęknięcie.
- Nie dobijaj…
Pokręciła głową i ruszyła przed siebie.
- Musimy się przygotować, prawda ? – pogłaskała kameleona siedzącego jej na ramieniu po czym zniknęła za rogiem.
***
Tyle ludzi zgromadzonych na raz w jednym miejscu nie widział jeszcze nigdy w życiu. Tłumy kobiet, mężczyzn i dzieci stało na dziedzińcu i raz za razem wiwatowały na cześć królewskiej pary. Wszędzie porozwieszane były fioletowe chorągiewki i flagi z motywem złotego słońca… Zdecydowanie zbyt hucznie.
- Wydarzenie na skalę światową… - mruknął Julian, opierając się plecami o balustradę na balkonie, skąd wszystko obserwował. Nie był przyzwyczajony do tego typu uroczystości i to jeszcze jedna po drugiej. Ledwo co stał u boku Roszpunki ubranej w białą, zwiewną suknię a tu już wzywają go do czegoś takiego… Ach, i jeszcze te wczorajsze wesele…
- Hej, Julek ! Już jestem ! Przepraszam, że tak długo ale mama miała dla mnie nową sukienkę.
Rozchmurzył się od razu na jej widok.
- W fioletowym ci ładniej jakby co…
- Ale różowy też jest w porządku, prawda ?
- Jasne, po prostu się przyzwyczaiłem…
W tym momencie na murach pojawili się straże i rozległy się głośne fanfary.
- Jej wysokość księżniczka Roszpunka i książę Julian Szczerbiec ! – zabrzmiał głos jednego ze strażników. Oczy wszystkich zwróciły się ku balkonowi.
- Rosz-pun-ka ! Rosz-pun-ka !
Uśmiechnęła się i pomachała ludziom w dole. Okrzyki nie ustawały. Julian zaczął się kręcić przy balustradzie i po pewnym czasie skrzyżował ramiona.
- A ja to co !? – poskarżył się, krzycząc do zgromadzonych.
- Nie przejmuj się. – Roszpunka uśmiechnęła się nieco zakłopotana gdy w tym samym momencie ponownie wykrzyczano jej imię.
- Ciekawe kiedy przypomną sobie o moim istnieniu… - mruknął wychylając się.
- Julian ! Julian ! – rozległo się nawoływanie kilku osób z tłumu.
- No proszę… - wyszczerzył zęby. – Tak, tak ! Witajcie ludzie !!
- Julian ! Julian !
- Co tam chcecie od mnie !?
- Przesuń się trochę ! Zasłaniasz księżniczkę !
- Słucham !? – wrzasnął zirytowany. Odwrócił się i kucnął obrażony, tyłem do mieszkańców.
- Julian, co ty wyprawiasz ? – syknęła Roszpunka ciągnąc go do góry za ramię. – Wstawaj ! Jak ty się zachowujesz ?
- A oni jak !? – odparł wskazując na nich podbródkiem.
- Koniec wizyty ! Para królewska jest zmęczona ! – zagrzmiał strażnik. Tłum jęknął nie zadowolony po czym dziedziniec zaczął po woli pustoszeć.
- My zmęczeni !? – Julian poderwał się z ziemi. Przyłożył dłonie do ust i wrzasnął w stronę straży : - Człowieku, dopiero co wstaliśmy !
Oficer gwardii wywrócił oczami.
- Młody a głupi… - warknął z niemieckim akcentem.
- Kochanie i jak tam ?
Niespodziewanie zjawiła się królowa wraz z mężem. Julian natychmiast się wyprostował i nerwowo strzepnął kurz z ramienia. Co jak co ale czuł się nieswojo w ich obecności.
- Dzień dobry. – wykrztusił i uśmiechnął się krzywo.
- Wszystko dobrze mamo. Julek tylko trochę tam ponarzekał… - posłała mu znaczące spojrzenie. – Ale ogólnie w porządku !
- To wspaniale. – królowa się uśmiechnęła. – Chodź teraz ze mną. Mam dale ciebie małą niespodziankę…
- Och mamo, już dostałam nową sukienkę !
Julian obserwował jak została pociągnięta za rękę i obie zniknęły we wnętrzu zamku. Ciężka, męska dłoń wylądowała na jego ramieniu tak nagle, że aż się wzdrygnął.
- No co tam Julian ? – odezwał się król, niskim tubalnym głosem. – Dobrze ci u nas w zamku ?
Pokiwał szybko głową.
- Mam nadzieję… - potężne ramię króla objęło go po przyjacielsku. Że moja córka nigdy nie będzie przez ciebie płakać…
Julian postanowił rozluźnić nieco atmosferę.
- Raz już płakała… - zaśmiał się. Król stanął po czym spojrzał na niego uważnie, zabierając rękę.
- Słucham !? – zagrzmiał. Do Juliana dotarło, że ojciec Roszpunki nie koniecznie zna się na żartach.
- Eee… To znaczy płakała w wieży ! – wykrzyknął Julian. – I to przeze mnie ! Znaczy, to nie była moja wina ! Ja nie specjalnie… Eee… Mówiła przecież co tam się zdarzyło ! – jęknął z desperacją. – Niech się tata tak nie patrzy…
- Jak mnie nazwałeś !? – król zrobił gwałtowny ruch w jego kierunku. Julian zaczął się cofać.
- Myślałem, że jak wziąłem ślub z Roszpunką to jest pan… eee… król… Moim tak jakby… Ojcem ? – ostatnie słowo wypowiedział ze strachem bowiem król stał w tym momencie tuż przed nim.
- Słuchaj no ! Ty sobie za dużo nie pozwalaj. Dobrze ci radzę… To, że wcześniej mogłeś robić co chciałeś nie znaczy, że teraz też tak będzie…
- Ale ja tylko żartowałem…
- A może ślub moją córką również był żartem !? Skąd mam wiedzieć czy nie zrobiłeś tego tylko dlatego, że jest księżniczką !?
- Ależ ja już wcześniej… Za nim mi powiedziała… A w wieży to co !? – sięgnął po niepodważalny argument. – Roszpunka na pewno o tym opowiadała !
- Tak, mówiła o tobie i Gertrudzie. Jak nie mogła cię wyleczyć bo ta wstrętna porywaczka obcięła jej włosy…
- Ona !? Prędzej by…
- A kto !? – ryknął król. Julian zrobił krok do tyłu i poczuł za sobą metalową balustradę. Zerknął w dół. Chyba król nie był na tyle zdesperowany aby…
- Będę cię miał na oku. – warknął po czym odszedł.
Poczekał aż całkowicie zniknął mu z oczu i głęboko odetchnął. Pomyślał, że w najbliższym czasie będzie się musiał trzymać jak najdalej od króla. Ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Dlaczego Roszpunka skłamała, że włosy obcięła jej… Gertruda…

Pisarka

ROZDZIAŁ 2
Postanowił poszukać Roszpunkę. Drzwi od jej komnaty były uchylone. Zaglądnął do środka i aż go zatkało.
Stała na środku pokoju i wyginała się cudacznie na boki co chwila machając rękami.
- Co ty robisz !?
- Julek !?
Podskoczyła na jego widok i nagle straciła równowagę. Przeleciała nad łóżkiem po czym runęła na posadzkę, krzycząc przy tym w niebogłosy.
Julian szeroko otworzył oczy i rzucił się w jej kierunku. Przeskoczył bokiem łóżko i pochylił się nad nią.
- Nic ci nie jest ?
Leżała na plecach nieco zmieszana.
- Nie, nic.
Pomógł jej wstać.
- A tak właściwie… - urwał. Jego uwagę przykuł różowy but na obcasie który miała na jednej nodze. Drugi leżał dobre parę metrów dalej… Łzy napłynęły mu do oczu. Chwycił się za brzuch po czym parsknął śmiechem, cały się przy tym trzęsąc.
- Ty mi nie mów, że uczyłaś się chodzić w butach ! – wykrztusił dostając czkawki.
- Ha, ha. Baardzo śmieszne… Co w tym niby takiego dziwnego ?
- To, że ty nigdy nie miałaś butów na nogach a po drugie… - znowu zerknął na jej pantofle. – Takie obcasy !? Nawet ja bym nie zrobił w nich trzech kroków !
Wizja Juliana w damskich pantoflach sprawiła, że Roszpunka wybuchnęła śmiechem. – Jesteś niemożliwy !
Pokręciła głową.
- Coś się stało ? Słyszałam jakiś hałas. – w drzwiach stanęła królowa.
- Wszystko dobrze. – odparła pośpiesznie Roszpunka.
- Tylko te buty są…hmm… zbyt wysokie… Prawda, Roszpunko ? – zwrócił się do niej Julian, puszczając oko.
- Za wysokie ? Och, wybacz skarbie… Powinnam ci była zaproponować jakieś baletki… - zamyśliła się. – O ! Doskonale się składa ! Za chwilę przyjedzie nad dworny szewc. Może sama wybierzesz sobie buty ? Julian na pewno ci pomoże !
- O, to super mamo !
- W takim razie załatwione. Idźcie na dziedziniec. Szewc powinien lada chwila tam być… - królowa uśmiechnęła się wychodząc z komnaty.
- Pomóc ? – zdziwił się Julian. – A, no tak… Ktoś musi przecież pilnować abyś nie zrobiła sobie krzywdy… Ała ! Za co !? – spytał gdy Roszpunka pacnęła go pantoflem w plecy.
- Za głupie odzywki. – pogroziła mu drugim. – I zachowuj się…
*
Stał dokładnie na środku dziedzińca obok wielkiego straganu na kółkach na którym poustawiane były wszystkie możliwe kolory i rodzaje butów jakie tylko można było sobie wymarzyć. Blond włosy zaczesane na bok, skromna ale elegancka zielona kamizelka i wystająca z pod niej oliwkowa koszula z długim rękawem. Do tego kasztanowe spodnie i wysokie, czarne buty. Tak właśnie prezentował się nad dworny szewc. Roszpunka na jego widok była pod nie małym wrażeniem.
- Jaki schludny !
- Fircyk. – skwitował go krótko Julian.
- No wiesz… Nawet go nie znasz…
- A ty to niby tak ?
Zatrzymali się. Roszpunka nie zdążyła nawet wykrztusić słowa gdy szewc podbiegł do niej i ukłonił się nisko.
- Witaj księżniczko… To dla mnie wielki zaszczyt móc sprzedać ci parę moich butów… - ujął jej dłoń po czym ją pocałował. Roszpunka zachichotała.
- Kolego… - Julian stanął tuż obok niej.
Szewc natychmiast się wyprostował.
- A tu i nasz zacny książę ! – wykrzyknął podając mu rękę. – Miło mi bardzo…
Julian popatrzył niechętnie na wysuniętą ku niemu dłoń. Roszpunka szturchnęła go w bok.
- Tak, miło… - odpowiedział ściskając jego dłoń.
- Ale książę ma mocną rękę… - uśmiechnął się słabo szewc.
Roszpunka posłała Julianowi ostrzegawcze spojrzenie.
- Jakie buty życzy sobie księżniczka ? – szewc podszedł do swojego stoiska po czym zanurkował w jednym z wielkich pudeł stojących w głębi straganu. – Może te ? Piękny fason i oryginalny kolor…
Na widok żółtych pantofli na gigantycznym obcasie Julian dostał ataku śmiechu.
- Coś nie tak ? – szewc niespokojnie na niego zerknął.
- Nie. – odparła ostro Roszpunka. – Ja szukam butów na nieco mniejszych obcasach bo…
- …rano przymierzała takie jak te i runęła jak długa na ziemię nie zrobiwszy ani kroku !
- Julian !! – Roszpunka odwróciła się gwałtownie lecz nie było po nim śladu. Ujrzała tylko jego głowę wystająca za straganem z butami. Uśmiechnął się bezczelnie i pomachał do niej. Westchnęła.
Zrezygnowana podeszła do szewca który stał oniemiały ściskając nerwowo parę pantofli.
- Eee… - odezwał się niepewnie. – Jak dobrze zrozumiałem, księżniczka szuka czegoś… eche… niższego, tak ?
Pokiwała głową.
Szewc zaczął wertować buty co chwila odrzucając na bok wysokie pantofle na cieniutkich jak szpilki obcasach.
- Co tam tak cicho ? - Julian zajrzał do wnętrza straganu. – Jeszcze ci nie znalazł jakiś pantofli ?
Roszpunka nie zaszczyciła go najmniejszym spojrzeniem.
- Hej, no co ? Obraziłaś się ?
Na jej ramieniu pojawił się Pascal i pokiwał łebkiem.
- Ej, to tylko żarty… - Julian ukucnął obok niej.
- Tak, miło mi bardzo jak ośmieszasz mnie przy innych… - mruknęła.
- Bo będę zmuszony do ostateczności…
Zerknęła na niego. Patrzył się na nią swoim słynnym, powłóczystym spojrzeniem. Nie wytrzymała długo.
- Julek ! – popchnęła go, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- No widzisz. Na Juliana nie można się długo gniewać…
- Oto idealne buty dla księżniczki !
Jak z pod ziemi wyrósł obok nich szewc trzymając przed sobą parę fioletowych baletek z miękkiego materiału. Roszpunka aż podskoczyła.
- Jakie śliczne !
Wsunęła nogi do nowych butów i ostrożnie wstała. Okazało się, że chodzenie w pantoflach bez jakichkolwiek obcasów jest o wiele łatwiejsze. Przebiegła parę metrów po czym zakręciła się w koło.
- Dziękuję ! Te są po prostu idealne !
- Szczęście miał… - Julian ze skwaszoną miną obserwował jak Roszpunka dziękowała szewcowi za buty.
- Ależ nie ma za co… - odparł z zakłopotaniem szewc.
- I w tym ma akurat rację… - burknął Julian.
- No coś ty taki wstydliwy !? – Roszpunka uśmiechnęła się szeroko do szewca po czym go uściskała.
Nie minęła nawet sekunda gdy Julian doskoczył do nich, chwycił Roszpunkę, łapiąc ją w talii, ciągnąc do tyłu i niby przypadkiem miażdżąc swoim butem stopę szewca.
- Auu !!
- Wybacz, nie zauważyłem ! Wiesz, bardzo się spieszymy ! Mamy tyle spraw do załatwienia ! Dzięki za buty, i tego… Czee-eeść !
Popychał Roszpunkę cały czas przed sobą do puki nie zniknęli szewcowi całkowicie z oczu.
- Przestań ! – uskoczyła w bok i wyrwała się z jego uścisku. – Zwariowałeś !?
- Ja ? Puki co jeszcze nie ale mam pewne zastrzeżenia co do twojego stanu…
- Słucham !? A co ja niby takiego zrobiłam ?
- Jak to co !? Rzucasz się na szyję jakiemuś podejrzanemu gościowi którego widzisz po raz pierwszy w życiu ! I to ma być niby normalne !?
- To tylko taki serdeczny gest !
- Taa… Żebyś widziała wtedy jego minę !
- Co ?
- Raczej nie protestował. – Julian skrzyżował ramiona. – A powinien.
Do Roszpunki dopiero teraz dotarło o co chodzi Julianowi. Uśmiechnęła się chytrze.
- Ty jesteś zazdrosny !! – wypaliła celując w niego palcem.
Juliana zatkało.
- Że… co ?
- Ha ! Wiedziałam !
- Nie ! Wcale nie ! – bronił się desperacko Julian. – Ja tylko…
- Tak, tak… Tłumacz się, tłumacz… Ale mnie i tak nie oszukasz… - uśmiechnęła się Roszpunka znikając we wnętrzu zamku.

Pisarka

ROZDZIAŁ 3
- Naprawdę musimy tam iść ?
Pytanie Juliana odbiło się echem po pustym, zamkowym korytarzu. Z oddali dobiegał śmiech oraz strzępy rozmów gości, zaproszonych tego wieczoru do pałacu. Zobaczył kolejną karetę zatrzymującą się na dziedzińcu. Przystanął koło okna i wychylił się przez nie, spoglądając w dół.
- Julek ! Przestań bo jeszcze wypadniesz !
Zignorował jej słowa. Zaciekawiła go dama we wściekle czerwonej sukni, idąca powoli przed siebie. Gestem dłoni odprawiła królewską służbę po czym rozglądnęła się do koła. Mógłby przysiądź, że aż zmrużyła oczy, wypatrując czegoś zawzięcie.
Spojrzała w górę. Na ułamek sekundy ich spojrzenia się spotkały. Julian momentalnie odskoczył do tyłu i przylgnął plecami do ściany.
- Co ty robisz ? – Roszpunka zrobiła krok w stronę okna, jednak Julian chwycił ją za rękę.
- Czekaj… A ta to co za jedna ?
Wskazał jej ostrożnie kobietę stojącą na dziedzińcu.
- A ! To pewnie ta hrabina o której mówiła mi mama. Pochodzi z jakiegoś odległego królestwa… W każdym razie dużo o niej było słychać… No więc rodzice ją zaprosili…
- Myślisz, że mnie widziała ?
- Chyba nie. A co ?
- Wiesz, jak to hrabina to pewnie zaraz będzie narzekać, że ją obserwuję albo coś… One są przewrażliwione na punkcie własnego wyglądu. Zabierzesz takiej głupi srebrny dzbanek a ta od razu wzywa zamkowych straży… A najlepsze jest to, że w gablocie w saloniku ma takich z dziesięć…
- Ukradłeś dzbanek hrabinie ? – Roszpunka ledwo powstrzymała się od śmiechu. – Szkoda, że tego nie widziałam…
- To był tylko przykład !
- Akurat !
Stanęli przed drzwiami z grubego, ciemnego drewna.
- Dalej nie jestem przekonany, że to dobry pomysł…
- Spokojnie. To tylko zwyczajna kolacja…
- Tak, i cała chmara snobów…
Roszpunka pokręciła głową i pchnęła drzwi. W Sali jadalnej natychmiast ucichło. Wszystkie oczy zwróciły się ku nim. Król uśmiechnął się na widok córki, lecz widząc wchodzącego za nią Juliana, zmarszczył brwi. Nie umknęło to uwadze Juliana. Nerwowo przełknął ślinę i zajął miejsce obok Roszpunki. Nie minęła nawet chwila gdy zgromadzeni przy stole goście zaczęli zarzucać ich gradem pytań.
- Świetnie… Tego mi jeszcze brakowało…
Julian zerknął na Pascala jedzącego liść sałaty z wielkiego półmiska. Chwycił talerz i nałożył sobie porcję sałatki warzywnej.
- Julianie, planujecie z Roszpunką założyć rodzinę ? – spytała niespodziewanie dama w granatowej sukni.
- Słucham !? – poczuł nagle jak w gardle stanął mu kawałek ziemniaka. Zachłysnął się i z trudem łapał powietrze.
- Julek ! – Roszpunka niewiele myśląc uderzyła go z całej siły w plecy. Kostka ziemniaka potoczyła się na stół. Odetchnął głęboko.
- Dzięki…
Całe towarzystwo umilkło. Królowa zaśmiała się sztucznie próbując odwrócić uwagę od królewskiej pary.
- Ach, to nic takiego ! Każdemu się czasem zdarza, prawda kochani !?
- Wiedziałem… - syknął król. – On ewidentnie nie umie się zachować…
Wtem drzwi się otworzyły i stanęła w nich hrabina w długiej czerwonej sukni. Julian od razu ją rozpoznał. Uśmiechnęła się dostojnie po czym wytrzeszczyła oczy i zatoczyła się na ścianę. Wszyscy krzyknęli. Julian poderwał się z krzesła i podbiegł do niej. Trzymała się kurczowo klamki, ciężko dysząc.
- Dobrze się pani czuje ? – zapytał, pomagając się jej wyprostować. W odpowiedzi jeszcze szerzej otworzyła oczy, wpatrując się w niego przerażona. – Proszę pani…
- Nie… - jęknęła. – Już w porządku… Tylko… Tylko, zakręciło mi się w głowie…
Odprowadził ją do stołu i poczekał aż usiadła.
- Na pewno nic pani nie jest ? – zapytał.
- Nie, nie. Dziękuję…
Kiwnął głową po czym wrócił z powrotem na swoje miejsce.
- Bohatera zgrywa… - mruknął król. Tym razem Julian usłyszał jego słowa. Roszpunka również. Zdziwiona pochyliła się i szepnęła :
- Czemu tata jest na ciebie zły ?
- Mieliśmy dzisiaj dość nieprzyjemną rozmowę…
- Co się stało ?
Nie zdążył odpowiedzieć. Bowiem król wstał i ruszył do drzwi.
- Za chwilę podamy deser. A puki co chciałbym zaprosić wszystkich do obejrzenia nowego obrazu uwieczniającego nową królewską… parę. – spojrzał na Juliana z wyraźną niechęcią. – Proszę o cierpliwość. Zaraz go pokażemy, tylko ustalę kilka rzeczy… - to mówiąc wyszedł.
- Och ! Zupełnie zapomniałam o pieczeni ! – powiedziała królowa. Roszpunka podskoczyła.
- Ja ją przyniosę mamo !
- No co ty. – Julian położył jej rękę na ramieniu. – Nie będziesz nic dźwigać. Ja po nią pójdę.
- Nie trzeba. Kucharz się tym zajmie. – odparła pośpiesznie królowa.
- Nic nie szkodzi. Chętnie pomogę. – wstał od stołu. – I rozprostuję kości… - dodał ciszej mrugając do Roszpunki.
Idąc korytarzem poczuł ogromną ulgę. W końcu nikt się mu nie przyglądał i nie zadawał setek pytań. Wszedł do kuchni i wziął ze stołu pieczeń. Przyjrzał się wymyślnym dekoracją w postaci ziół, poukładanych fantazyjnie na talerzu w rozmaite zawijasy.
- Ludzie ! Co oni robią !? To zwykły kawał mięsa a nie dzieło sztuki. I tak wszyscy to zjedzą…
Gdy wracał, usłyszał za rogiem doniosły głos. Chciał ukryć się za filarem lecz postać go zauważyła. Westchnął więc, wiedząc co go czeka.
- A ty co tu robisz !?
- Tak, mi też miło, że króla widzę…
- Nie odzywaj się do mnie takim tonem !
- Och, dajmy już spokój… - Julian zrezygnowany chciał go wyminąć lecz król zastąpił mu drogę.
- Nie tak szybko ! Mam z tobą jeszcze do pogadania ! Co to za maniery przy stole ?
- Takie jak ktoś się zakrztusi niedogotowanym kartoflem. Teraz olśniło ?
- Jeszcze raz odezwiesz się w taki sposób…
- To co !? – w Julianie odezwał się jego zadziorny charakter. – Co mi zrobisz ? Może wygnasz ? Ha ! A to dobre ! Roszpunka by ci tego nie wybaczyła do końca życia !
- Nie mieszaj w to mojej córki wstrętny złodzieju ! Wiedziałem ! Wiedziałem, że nic dobrego nie wyniknie wydając Roszpunkę za kogoś z niższego stanu… Ale co miałem zrobić ? Prosiła, cieszyliśmy się z żoną z jej powrotu, zgodziłem się więc… A teraz tego żałuję. – zmierzył go wzrokiem. – Na pewno Roszpunka nic a nic cię nie obchodzi !
- Jak to nie !? W ogień bym za nią wskoczył !
- Kłamiesz ! Jak śmiesz !?
- Mówię prawdę !
- Nic co mówisz nie jest prawdą ! Ty… Ty podrzutku !!!
- Słucham !?
- Dobrze słyszałeś ! Jakbym nie widział… - żachnął się król. – Tak, tacy bez rodziny zawsze nie są nic warci ! Jesteś tylko nic nie znaczącą sierotą !
Ostatnie słowo zawirowało w powietrzu, hucząc Julianowi w głowie. Z początku nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Przez kilka sekund patrzył się w jakiś odległy punkt lecz zaraz odzyskał trzeźwość umysłu i spojrzał królowi prosto w oczy.
- Może i nie miałem rodziców ale to nie znaczy, że nie jestem nic warty !!! Przeciwnie ! Przyznaję, nie umiem się zachowywać w towarzystwie ale przynajmniej nie obrażam innych wytykając im takie rzeczy ! A ta cała kolacja to jedna wielka pomyłka !! – krzyknął i cisnął talerzem z pieczenią o ziemię. Głośny huk rozległ się gdy odłamki porcelany posypały się po marmurowej posadzce. Odwrócił się i bez słowa podbiegł przed siebie.
- Co się… Wielkie nieba ! Co tu się stało !? – na korytarzu pojawiła się królowa, wpatrując się w podłogę. Za nią stała Roszpunka, którą zaniepokoił hałas. Zobaczyła rozbite naczynie i króla z niewyraźną miną, unikającego wyraźnie ich wzroku.
- Gdzie Julian !?
- Kochanie, co się stało ?
Milczał.
- On tu był, prawda ? – Roszpunka podeszła do ojca. – Znów się pokłóciliście ? Mówił, że rano też coś się zdarzyło… Tato…
- Pobiegł tam… - król wskazał ręką za siebie.
- Pobiegł !? Tato ! Co ty mu powiedziałeś !? Tato !
Odwróciła się.
- Nie spodziewałam się tego po tobie… - pognała przez korytarz. – Julian ! Julian !
- Roszpunko ! – królowa chciała ją zatrzymać lecz nie zdążyła. – Pięknie. No to się spisałeś. – powiedziała do męża, znikając w sali jadalnej.
Król ukucnął, zbierając kawałki naczynia. Został sam. Sam wraz ze sobą i gryzącym go sumieniem…

Pisarka

ROZDZIAŁ 4
- Gdzie on może być ? – pytała samą siebie biegnąc korytarzem. – Julian ! Julian !!
Minęła wejście na balkon i w tym samym momencie dostrzegła stojącą tam postać. Zatrzymała się.
- Julian ?
Stał tyłem do niej, opierając się rękoma o balustradę. Drgnął na dźwięk swojego imienia, ale się nie odwrócił. Podeszła do niego.
- Julek… Co się stało ? Co powiedział ci tata ? – spytała.
Milczał.
- Hej, mi możesz powiedzieć… - ścisnęła jego dłoń opartą o balustradę. Spojrzał na nią.
- Nazwał mnie podrzutkiem i sierotą… - odpowiedział odwracając wzrok.
- Och… - Roszpunka była zszokowana.
- Niby nic takiego ale… Poczułem się wtedy… No sam nie wiem… Tak jakbym nic dla nikogo nie znaczył…
- To nie prawda. Mama i ja dalej cię lubimy… Tata pewnie też…
- Chodzi mi o rodzinę… - westchnął. – Ty masz matkę i ojca… Ja swoich nawet nie znałem…
- A ja nawet nie wiedziałam, że ich mam. – przypomniała mu Roszpunka.
- No to mamy ze sobą trochę wspólnego. – powiedział uśmiechając się lekko.
- Ale dlaczego jest na ciebie zły ?
- No… Trochę moja wina. Rano rozmawialiśmy i niefortunnie rzuciłem pewien żart. On raczej nie zrozumiał aluzji i się zaczęło… Po za tym powiedział, że Gertruda obcięła Ci włosy… - spojrzał jej w oczy.
- Eee… Wiesz, zmieniłam nieco wersję wydarzeń bo bałam się, że rodzice się zdenerwują jak dowiedzą się, że to ty ściąłeś mi włosy…
- Czyli nikt nie wie jak było naprawdę ?
Pokręciła głową.
- Gniewasz się ?
- Niee… Ale nie musimy tam wracać ?
- Na kolację snobów ? – Roszpunka uśmiechnęła się szeroko. – Nie sądzę. A ty ?
- Jestem dokładnie tego samego zdania.
Objął ją ramieniem. Pascal powędrował po nim na bark Juliana.
- Cześć żabo. No co jest ?
Kameleon wskazał ogonem gałąź rosnącego nieopodal drzewa. Zwisał z niej jeden z lampionów który najwyraźniej tam wylądował. Julian zatrzymał na nim wzrok.
- Wolałem jak nie było takiego zamieszania. Chciałbym aby było tak jak dawniej…
Roszpunka odruchowo przygładziła ręką swoje krótkie, brązowe włosy. Czy miał na myśli, że wolał również gdy były długie i blond ?
- Dużo jeszcze będzie tych przyjęć ? – jego pytanie wyrwało ją z rozmyślań.
- Nie, nie. To jest ostatnie.
- W końcu jakaś dobra nowina ! – ucieszył się. - No ! To ja się zbieram. Padam z nóg… - ziewnął. – Idziesz ?
- Tak, zaraz. Muszę coś jeszcze załatwić.
- Mam pójść z tobą ?
- Nie, nie trzeba.
- Ok. – odwrócił się. - To dobranoc ! – pomachał do niej i zniknął wewnątrz zamku.
Zastanowiła się. Czy lepiej porozmawiać z ojcem teraz czy nazajutrz ?
- Pascal ? Jak myślisz, kiedy pogadać z tatą ?
- O Julianie, tak ?
Podskoczyła na dźwięk niskiego, kobiecego głosu. Była pewna, że jest sama. Na balkon weszła hrabina.
- Och, witam panią… Eee…
- Przepraszam, ale akurat przechodziłam i usłyszałam jak mówisz do swojego zwierzątka…
- Nic się nie stało. A tak w ogóle to jest Pascal, mój kameleon i najlepszy przyjaciel ! – podsunęła kobiecie zwierzątko na dłoni.
- Tak uroczy. – uśmiechnęła się. - Nie wiem czy mogę spytać…
- Ależ proszę.
- Czy ty nie miałaś kiedyś blond włosów ? Wiesz, mogę się mylić… Ostatnim razem widziałam cię gdy miałaś ze trzy lata, kiedy król i królowa przybyli z tobą do miasteczka…
- Tak miałam. W sumie to jeszcze jakieś kilkanaście dni temu były i na dodatek miały ze dwadzieścia metrów. – machnęła ręką. – Wyobraża to sobie pani ?
- Co się z nimi stało ?
- Julian je ściął… Ale nie miał wyboru… Dzięki temu uwolnił mnie od Gertrudy, kobiety która porwała mnie gdy byłam mała a potem trzymała w wieży prawie osiemnaście lat, wmawiając mi na dodatek, że jest moją matką ! – policzki Roszpunki zrobiły się różowe z emocji. – Ale mimo wszystko przykro mi, że… Hm, wypadła z wieży i tego…
- Rozumiem cię doskonale. – hrabina poklepała ją po ramieniu. – Ale czy ścięcie włosów naprawdę było konieczne ?
- No raczej tak.
- Ale dzięki tym włosom byłaś wyjątkowa… W końcu były bardzo długie. Zapewne Julian tak cię polubił z ich powodu. Idę o zakład, że żadna dziewczyna jaką spotkał nie miała takich samych. To one cię wyróżniły…
- Nie bardzo panią rozumiem…
- Chodzi mi tylko o to czy Julian darzy cię teraz taką samą sympatią jak kiedyś. Bo skoro straciłaś blond włosy stałaś się… Taka jak wszystkie. Ale oczywiście nadal jesteś wyjątkowa…
- Ale to Julek je ściął !
- Wiem skarbie. Zrobił to by cię uratować. Wtedy nie obchodziło go to zanadto ale z biegiem czasu… Cóż, tak, tak… Sam się na to zdecydował i dobrze o tym wie, jednak bez tych włosów…
- Do czego pani zmierza ? – Roszpunka zaniepokoiła się.
- Niech zgadnę… Nie powiedział ci że król się z nim pokłócił, prawda ?
- Nie, ale…
- Czyli jednak. – hrabina wzniosła oczy ku niebu. – Och, biedna dziewczyna… Przestał ci o wszystkim mówić…
- Po prostu nie miał okazji…
- Na pewno ? – spojrzała na nią. – Ach, może i masz rację. – zaśmiała się. – Jestem tylko starą, pokręconą staruszką ! Czasy się zmieniły. Teraz jest inaczej niż kiedyś. Co ja tam wiem… Wybacz, że wygadywałam takie głupstwa. Martwiłam się zwyczajnie i tyle. Ale skoro jesteś pewna, że wszystko w porządku to bardzo się cieszę !
- Taak… - Roszpunka nie miała pojęcia co o tym myśleć.
- Życzę więc wszystkiego dobrego i naprawdę mi ulżyło, że jednak wasze stosunki ani trochę się nie zmieniły ! Dobranoc.
- Dobranoc… - odpowiedziała i głęboko westchnęła. – Pascal… Myślisz, że Julian wolał jak miałam blond włosy ?
Kameleon zaprzeczył.
- Masz rację. – powiedziała stanowczo. – Jak mogłam w ogóle tak pomyśleć. Dziwne, co ? – uśmiechnęła się do Pascala i ruszyła do wnętrza zamku. – A jutro… Jutro porozmawiam z tatą…

Pisarka

ROZDZIAŁ 5
Długie, czarne, kręcone włosy opadały jej na ramiona. Czarna peleryna powiewała lekko, niemal dotykając ziemi. Patrzyła na niego. Szare, zimne jak stal oczy, brew uniesiona do góry i pełne pogardy spojrzenie. Leżał na posadzce. Wszystko było niewyraźne, kolorowe i jakby zamazane. Z oddali usłyszał czyjeś krzyki. Czuł, że nie może się ruszyć…
Pochyliła się nad nim z szyderczym uśmiechem.
- Znów się spotykamy…
Otworzył szeroko oczy. Leżał w łóżku, cały i bezpieczny. Odetchnął głęboko i usiadł. Więc to był tylko sen… Realny. Nie ma co. Pochylił się i przeczesał ręką mokre włosy.
- Dlaczego mi się przyśniła ? – spytał sam siebie wpatrując się w ciemność spowijającą jego komnatę. Za oknem szalała burza. Pioruny raz po raz przecinały niebo.
Podszedł do okna. Przyłożył dłoń do zimnej szyby po której spływały z drugiej strony krople wody, zamieniające się w strużki przypominające małe górskie strumyczki. Księżyc o dziwo był w pełni i świecił wyjątkowo jasno jak odpowiednik nocnego słońca.
- Upiorna pogoda… Dokładnie taka sama jak mój sen. To jakiś żart czy co !? – zirytował się. Nagle coś przykuło jego uwagę. Na niebie zobaczył bowiem świetlistą łunę która spadała coraz szybciej i szybciej aż w końcu zniknęła na linią horyzontu, którą zasłaniał w oddali las.
- Ocho, spadająca gwiazda… Tak Juleczku, pomyśl życzenie, może się spełni… - mruknął sarkastycznie sam do siebie. – Jedyne czego teraz chcę to choć przez chwilę nie myśleć o tym wrednym babsztylu i w spokoju zasnąć… Ale gdzie tam ! Zamykam oczy i co !? Per Gertruda w całej swojej krasie ! A jak !?
Wtem usłyszał czyjeś kroki. Odwrócił się. Podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz skąd dobiegał dźwięk.
- Niech zgadnę… - mruknął. – Ojczulek powraca żądny zemsty ?
Ciemna postać przemknęła na końcu korytarza. Z pewnością nie był to mężczyzna. Inny chód i postura… Kiedy dotarło to do Juliana, uśmiech spełzł z jego twarzy. Przypomniał sobie swój sen. Ogarnął go nagły niepokój. A co jeżeli to… Nie. To nie możliwe. A jeśli ?
Zdecydował się podążyć za nieznajomą. Skradał się najciszej jak umiał, bacznie rozglądając się na boki. Stanął obok komnaty Roszpunki. Zajrzał do środka.
- Co ? – jej łóżko było puste… - O nie… Nie…
Za jego plecami rozległ się szelest. Błyskawicznie się odwrócił i aż jęknął z przerażenia. Piorun oświetlił kobietę stojącą na tle okna. Zdążył tylko zorientować się, że trzyma coś w ręku… Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Ruszyła w jego stronę i zamachnęła się. Zdążył się uchylić. Usłyszał tylko świst powietrza koło głowy. Chciał się wycofać lecz nagle coś twardego uderzyło go z całej siły prosto w golenia.
- Auuuu !!! – zawył rozpaczliwie, chwytając się za nogę. – Nie no, to już jest przegięcie !!!
- Julian !?
Zamurowało go.
- Roszpunka !? – wykrztusił.
- Co tu się znów dzieje !? – królowa pojawiła się z lampą naftową w ręku. – Mało wam dzisiaj wszystkiego !?
Wkrótce cały korytarz zapełnił się do granic możliwości. Zbiegli się wszyscy mieszkańcy zamku wraz ze służbą. Julian dopiero teraz dostrzegł w ręku Roszpunki, nic innego jak zwyczajną, metalową patelnię średnich rozmiarów.
- Wybacz, myślałam że to ktoś inny… Oj, było ciemno… Wystraszyłam się… - spojrzała na jego nogę. – Boli ?
- Ech, jakoś przeżyję… - uśmiechnął się słabo.
- Nic mu nie będzie ! Bo to twardy chłopak jest !
Julian słysząc komentarz o mało nie upadł. Należał on bowiem do króla, który szedł właśnie w jego stronę.
- On bredzi… - szepnął spanikowany Julian do Roszpunki.
- A jaki wysportowany !
- Jest coraz gorzej… Z rób coś ! – uczepił się jej ramienia.
- Rozmawiałam z nim… - ledwo dosłyszalny szept królowej dodarł do Juliana. Zerknął w jej kierunku. – Przykro mu…
Król stanął tuż przed nim.
- Więc… Ja, chciałbym… Eee… Myślę, że…
Roszpunka zachichotała.
- Tato, ty próbujesz go przeprosić ?
- W zasadzie tak… - uśmiechnął się zakłopotany do córki. – Chciałbym cię przeprosić Julianie za swoje zachowanie. Nie powinienem mówić takich rzeczy…
- No raczej. – Julian skrzyżował ramiona.
- Cuż…Możemy się zatem pogodzić ? Oczywiście jeżeli tego chcesz…
Julian spojrzał na niego niezdecydowany. Słowa które wypowiedział wcześniej król, zraniły go bardzo. Miał swój honor ale… Jeżeli nie przyjmie przeprosin, okaże się przewrażliwionym na swoim punkcie i wszyscy a zwłaszcza Roszpunka dowiedzą się, że ma też swoje słabości – a tego chciał za wszelką cenę uniknąć. Wyciągnął rękę.
- W porządku.
Król uśmiechnął się, i uścisnął jego dłoń. Ulżyło mu, wiedząc, że teraz jego córka również przestała się na niego gniewać i znów wszystko jest dobrze.
Ktoś zaklaskał nieśmiało i po chwili dołączyli się pozostali, krzycząc i gwiżdżąc.
Julian uniósł brew. Nawet król był zirytowany.
- Kochani ! Myślę, że pora już kłaść się spać ! – królowa jak zwykle ratowała sytuację. Klaskanie ucichło, i wszyscy jakby zdając sobie sprawę z nietaktu, zaczęli wycofywać się do swoich pokoi.
Gdy rodzice Roszpunki zniknęli, Julian oparł się plecami o ścianę i odetchnął.
- Ty nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że mam to już za sobą…
- Taak… - Roszpunka uśmiechnęła się do niego i po chwili zachichotała. – Ale czemu się właściwie mnie wystraszyłeś ?
- Eee… Wiesz, było ciemno i myślałem… Cóż, i jeszcze ten sen…
- Sen ?
- Nic takiego. – machnął ręką. – Ale cios masz mocny. – wskazał na patelnię którą trzymała w ręku.
- Oj, to niechcący… - zrobiła skruszoną minkę.
- Wiesz, co ? To był chyba najbardziej pokręcony dzień jaki kiedykolwiek przeżyłem… Tego chyba nic już nie przebije…
Ledwo co wypowiedział te słowa, rozległ się ogłuszający huk gdzieś z pod ziemi. Całym zamkiem wstrząsnęło.
- Co to !? – Julian podskoczył. Podłoga zadrżała a ze ścian pospadały obrazy. Wstrząsy z każdą chwilą przybierały na sile. – Co się dzieje !? – krzyknął, chwytając się kolumny.
Roszpunka przylgnęła do ściany i z przerażeniem obserwowała sypiący się z sufitu tynk.
- Julian…
Odwrócił się. Oślepiający błysk wypełnił cały korytarz. Roszpunka osunęła się na podłogę…

Pisarka

Nie, żebym - jeszcze - wiedziała, o co chodzi, ale akcja chyba nabiera tempa. :D

MrsRider

No, nabiera, nabiera… ;D

MrsRider

Nie wiem czy moja wiadomość do Ciebie dotarła więc napiszę też tutaj : Dzięki za link do komiksu ! :D Zgadłaś, bardzo mi się spodobał. ;) Jest zapisany na komputerze i czeka na wydruk. :D Ha, ha ! ;D

użytkownik usunięty
Pisarka

O jaaaa! Pisz dalej! Tylko mam dwa zastrzeżenia: parę malutkich błędów ortograficznych (całe dwa xd) i to, że Gertruda nie miała szarych oczu, tylko zielone. Ale ogólnie to serio zajebiście! Nie mogę się doczekać, co będzie dalej! :D

Zgadzam się z postem powyżej a i kiedy kolejny rozdział/część :D

Sunsho

Kolejna część - to jest 6 rozdział - pojawi się w czwartek lub w niedzielę. :D (Czyli między 13.10 a 16.10) :D

Sunsho

Zapraszam również na mojego bloga na którym znajdziecie wszystkie odcinki ,,Zaplątanych 2’’ mojego autorstwa z ilustracjami oraz dwa inne opowiadanka o ,,Zaplątanych’’ i moje rysunki Roszpunki, Juliana oraz Pascala ! ;D

www.roszpunka-i-flynn.blog.onet.pl

Pisarka

Dlaczego twój blog już nie istnieje o_O

Sunsho

Istnieje. :) Tylko Onet coś szwankuje. Ja też jak nieraz wchodzę na swojego bloga to mi pokazuje, że nie istnieje więc spróbuj jeszcze raz :

http://roszpunka-i-flynn.blog.onet.pl/

A fakt, oczy miała faktycznie zielone. Sorki. ;) Ale bardzo się cieszę, że moje opowiadanko Ci się podoba ! :D
I oczywiście będę pisać dalej. :)

Pisarka

Nie no dokładność z twojej strony że hej :D

Sunsho

Ha, ha. ;D

Pisarka

Nie wie ktoś ile będą trwali Zapątani ever after(dobrze pisze?:D)oraz kiedy wyjdą?

Sunsho

Tak, piszesz dobrze ! :) ,,Tangled Ever After’’ z tego co na razie mi wiadomo będą gotowi wiosną 2012r. ale czy w marcu czy w kwietniu to nie wiem. ;)

Ale podobno mają być wyemitowani przez kanał Disney Channel. :D

A w kinach też chyba będą ale przed jakimś filmem pełnometrażowym animowanym czy coś takiego o ile dobrze pamiętam. ;)

Co do długości to na razie Nathan Greno i Byron Howard mówili, że około 6 minut i akcja ma się dziać wokół ślubu i wesela Juliana i Roszpunki. :)
Mam nadzieję, że jednak przedłużą nieco tą krótkometrażówkę i potrwa przynajmniej 15-30 minut ! ;D

Pisarka

Ale się postarali 6MIN!@!# 30min to minimum dla mnie :D

WTF myślałem,że ma szare....

użytkownik usunięty
Sunsho

Jak już tak o Gertrudzie rozmawiamy, to zobaczcie!
http://cdn.buzznet.com/media/jjr//2011/03/win-gothel/win-mother-gothel-doll-03.j pg
Ale włosy xD

użytkownik usunięty
Sunsho

I dla mnie to są zielone:
http://images.wikia.com/villains/images/5/5b/Mother-gothel.jpg
:)

ocenił(a) film na 10

uznajmy to za zielono-szare ;)

użytkownik usunięty
martusia043

No niech będzie xD

martusia043

No, ja też podpisuję się pod zielono-szarymi ! :D Bo jak tak się przyjrzałam oczom Gertrudy to są troszkę szare i troszkę zielone więc niech będą takie i takie. XD

Pisarka

Ok ustalamy wspólną wersje jakby ktoś pytał :D

Sunsho

A ja zmieniłem na kolory na coś tam itp i tu nagle Gerturda by niebieski olor oczu... :O

Dla mnie zawsze miała szare. O_o
Szczególnie w porównaniu z oczami Roszpunki - gdzie tym Gertrudy do zielonych? :D

MrsRider

Ach, sama już nie wiem jaki kolor oczu ma Gertruda ! XD ;D Ale jakby kto pytał to ja uważam, że jednak szare. :D
No chyba, że się mylę. ;)

Pisarka

Kiedy kolejna część? :D

Sunsho

Szósty rozdział miał być opublikowany do niedzieli ale z powodów technicznych (głupi komputer) postaram się opublikować (tym razem na pewno!) w weekend. :D
A mam już początek. ;)

Pisarka

Mhm ok ok czekam z niecierpiwością!

Sunsho

Ok ! :D Obiecałam, że zamieszczę (na pewno !) w weekend kolejny rozdział więc proszę bardzo. ;D Oto i on ! :)

ROZDZIAŁ 6

Zmrużył oczy, i zasłonił się ręką. Jasne światło zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Zdziwiony jeszcze przez chwilę nie mógł pojąć co to takiego było. Jednak jedno spojrzenie na Roszpunkę leżącą na podłodze sprawiło, że natychmiast oprzytomniał i rzucił się w jej stronę.
- Hej, Roszpunko, słyszysz mnie ? – klęknął obok niej i delikatnie potrząsnął jej ramieniem. – Roszpunko ?
Na korytarz już drugi raz tej nocy zbiegli się wszyscy mieszkańcy zamku. Krzyki i wrzaski skutecznie zagłuszały słowa Juliana. Mimo iż wstrząsy ustały, ludzie biegali od komnaty do komnaty zabierając ze sobą najcenniejsze rzeczy jak gdyby bali się, że zamek może w każdej chwili się zawalić. Panika to zdecydowanie złe słowo. Panował istny chaos.
Przerażone kucharki i służba o mało nie stratowały Roszpunki. Julian rzucił się do przodu i zdołał ją osłonić, odpychając nieuważnych uciekinierów.
- Ej, co wy wyprawiacie !? Zwariowaliście !?
- Julek ? – Roszpunka się ocknęła. – Co się dzieje ? – spytała zdezorientowana, siadając.
- Nic ci nie jest ? – Julian pomógł jej wstać. – Co się stało ? Źle się czujesz ?
- Nie, nie… - pokręciła głową. – To… to jakby przez te światło…
- Kochani, proszę o spokój ! – królowa wraz z królem pojawiła się nagle w tłumie. – Nie ma powodów do… Och ! – urwała spostrzegłszy Juliana i Roszpunkę.
Julian zaskoczony widokiem królewskiej pary szeroko otworzył oczy nie bardzo wiedząc jak im to wszystko wytłumaczyć. Rodzice Roszpunki natychmiast do nich podbiegli.
- Nic wam nie jest ? – królowa rozejrzała się. – Cały zamek trząsł się w posadach !
- No nie tylko to jest dziwne. – wtrącił Julian. – Przed chwilą na korytarzu pojawiło się znikąd jakieś jasne światło a Roszpunka zemdlała.
Zapadła cisza. Jednak po chwili przerwało ją głośne :
- Co takiego ?!
Król i królowa okrążyli Roszpunkę.
- Skarbie, nic ci nie jest ?
- Dobrze się czujesz ?
- Może dać ci wody ?
- Chcesz się położyć ?
- Mamo, tato, już wszystko dobrze…
- Jesteś pewna ?
- Może jednak usiądziesz…
Julian westchnął.
- Skoro twierdzi, że dobrze się czuje to może byśmy tak ustalili skąd wzięło się te światło ?
- Światło ? – król i królowa odwrócili się zdziwieni. – Jakie światło ?
- No te przez które zemdlała Roszpunka !! – nie wytrzymał Julian. – Przecież już to mówiłem !
- Ja wiem skąd się wzięło. – odezwała się niespodziewanie Roszpunka.
- Wiesz !? – krzyknęli wszyscy chórem.
- Kiedy cały zamek zaczął się trząść zauważyłam jak za oknem przelatuje coś bardzo jasnego… Chciałam zobaczyć co to takiego ale potem zbliżyło się to w stronę zamku i oświetliło cały korytarz. Wtedy zakręciło mi się w głowie…
- Ja też wcześniej widziałem za oknem coś jak spadająca gwiazda. – przypomniał sobie Julian. – To było niedawno, zaraz za nim spotkałem cię na korytarzu.
- Spadająca gwiazda ? – zainteresowała się królowa.
- No tak jakby…
- TAK czy NIE !? – wrzasnęła nagle do Juliana aż ten się wzdrygnął.
- Chyba tak. – spojrzał się na nią zdziwiony. – A niby co to mogło być jak nie gwiazda ?
- Czyli to nie przypominało gwiazdy ? – król zbliżył się do niego.
- Heej, nie bardzo wiem o co wam chodzi… - Julian zaczął się cofać. – Może położymy się wszyscy spać ? Co wy na to ?
Król i królowa wymienili spojrzenia.
- Czyli to jednak może być to… - szepnęła królowa do męża.
- A może nie ?
- Słyszałeś ? Julian mówił, że to nie spadająca gwiazda…
- Wiesz może o czym oni tam szeptają ? – Julian podszedł do Roszpunki. Pokręciła głową, lecz poczuła lekki strach.
- Mamo jest coś o czym nie wiem ?
Królowa zerknęła na nią.
- Myślisz żeby jej powiedzieć ? – spytała króla.
- A jeśli to nie to ?
- Co nie to !? – krzyknęła Roszpunka. – Co się dzieje !? Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzycie ?
Król pokręcił głową.
- Julianie, chodź ze mną. – powiedział. - Musimy pójść do podziemi.
- Słucham !? – zatkało go. – Gdzie !?
- Roszpunko, ty zostań z matką. Jak wrócimy powiemy ci o wszystkim. Oczywiście gdy zajdzie taka potrzeba…
Julian obejrzał się i posłał Roszpunce pytające spojrzenie, po czym milcząc udał się za królem w stronę podziemi.
Gdy schodzili ciemnymi schodami w dół, zapytał :
- Ale o co właściwie chodzi ? Czemu robicie z tego taką tajemnicę ?
- Czekaj… - król zignorował jego słowa i gestem dłoni kazał mu stanąć. Zatrzymali się przed mosiężnymi drzwiami prowadzącymi do lochów. Julian nerwowo przełknął ślinę. Odżyło w nim wspomnienie gdy prowadzili go tutaj królewscy strażnicy, zaraz po tym jak znaleźli go na łodzi z koroną.
- Wchodzimy tam ? – spytał, siląc się na obojętny ton głosu. Król spojrzał na niego z kamiennym wyrazem twarzy. – Ale tata się już nie gniew, co ? – upewnił się. – Przeprosiny aktualne, no nie ? – ostatni wyraz przeszedł w lekki pisk. Król pokręcił głową.
- Tędy. – wskazał na mały otwór na sąsiedniej ścianie pod samym sufitem.
- Ooo, czyli jednak jest rozejm, tak ? – ucieszył się Julian. – Chwila, ale co tędy ? Nie widzę drzwi…
- Bo ich nie ma. Tutaj jest ukryte przejście. Kiedyś można je było otworzyć z zewnątrz ale się zepsuło. Dlatego też wejdziesz na górę i przeciśniesz się przez ten otwór. Jak już będziesz w środku naciśniesz dźwignię i wpuścisz mnie tam. Wszystko jasne ?
- Aaa… - nagle na twarzy Juliana pojawił się złośliwy uśmieszek. – To po to tata mnie ze sobą wziął…
- Idź już…
- Ale dlaczego od razu idź ? – zrobił niewinną minkę. – Niech tata się tym zajmie. – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ja !? – zabrzmiał król. – Że jak ?
- Tata zna się lepiej. Ja jeszcze młody i niedoświadczony… Tata pokaże jak to się robi. Chętnie się nauczę…
-Ehe, cóż mógłbym ale… tyy… jesteś bardziej zwinny…
- Naprawdę !? No co też tata mówi… Ja zwinny ? Przecież…
- Dosyć ! Dobrze wiem o co ci chodzi. – przerwał król.
- Taak ? A o co ?
- Przestań się wydurniać i się wspinaj albo… pójdziemy jednak do lochów…
- Niee… Tata żartuje…
- A chcesz się przekonać ?
- Ok, ok.
Westchnął po czym zatarł ręce i biorąc rozpęd skoczył, chwytając się rękoma otworu pod sufitem. Podciągnął się do góry i ukucnął na wąskim parapecie. Ocenił wysokość i zeskoczył w dół.
Znajdował się w wielkiej komnacie, wypełnionej po brzegi wielkimi regałami pełnymi najróżniejszych książek. Rozejrzał się. Ściany pokryte były do połowy szarą tapetą natomiast resztę zakrywała ciemna boazeria. Jedynym źródłem światła było małe okienko przysłonięte do połowy brązową zasłoną, przez które sączyło się blado niebieskie światło księżyca.
Wszystko to sprawiło, że pomieszczenie wydawało się mroczne a zarazem tajemnicze. Dopiero teraz dostrzegł, że wszędzie widnieje wyryty lub namalowany motyw kwiatu. Nie miał pojęcia po co ktoś go tutaj umieścił.
- Nie zapomniałeś o czymś przypadkiem !? – dobiegł go nagle krzyk z zewnątrz. Odwrócił się zaskoczony. Zupełnie zapomniał o królu ! Podszedł do ściany i znalazł ukrytą w ścianie małą dźwignię. Pociągnął za nią. Ściana momentalnie się odsunęła ukazując zniecierpliwionego króla. – No w końcu ! – mruknął po czym wszedł do środka.
Julian stanął z boku i przyglądał się jak ojciec Roszpunki wygląda przez okno po czym liczy coś i podchodzi do regału, szukając w nim jakiejś książki. Położył ręce na biodrach lecz momentalnie je zabrał, podskakując. Poczuł bowiem coś ciepłego, co dotknęło jego dłoni.
- Pascal !?
Mały kameleon uczepiony paska patrzył się na niego niewinnie.
- Co ty tu robisz ? Myślałem, że zostałeś z…
- Julek ! – nagle do komnaty wbiegła Roszpunka a za nią zdyszana królowa. – Och ! Znalazłeś Pascala ! – wzięła zwierzątko i pogłaskała je czule.
- Roszpunka !? - król spojrzał się na królową. – Miała być z tobą.
- Wiem, ale zauważyła, że jej kameleon zniknął i pobiegła go szukać. – wytłumaczyła. – Wiesz już czy…
Pokiwał głową.
- Tak. To jednak to.
Królowa zbladła.
- Nie ma co dłużej ukrywać kochani. – król otworzył wielką księgę i położył ją na stole. – Podejdźcie tu.
Roszpunka ścisnęła dłoń Juliana. Zbliżyli się razem do króla.
- Według legendy raz na tysiąc lat podczas pełni księżyca z nieba spada kropla księżycowego blasku… W miejscu w którym wsiąknie w ziemię, wyrasta magiczny, księżycowy kwiat… Ma on moc spełnienia życzeń… Jednak może spełnić tylko dwa życzenia. Ten kto go znajdzie będzie mógł zażyczyć sobie co tylko zechce… Okazało się, że tego dnia w którym na ziemię spadła kropla słonecznego blasku, w nocy spadła również po raz pierwszy kropla księżycowego blasku. Kwiaty te są więc ze sobą jak gdyby połączone. Legenda głosi, że księżycowy kwiat zawsze wyrasta w Jaskini Zapomnienia.
- Ale ludzie mogą wykorzystać go do złych celów ! – zauważyła Roszpunka. – Czy wszyscy znają tą legendę ?
Król przytaknął.
- Zapewne będą go tam szukać. Ale nawet gdy go znajdą nie spełni on żadnego życzenia.
- Czemu ? – zainteresował się Julian.
- Ponieważ mimo, że wiadomo gdzie znajduje się kwiat nikomu jeszcze nie udało się go odnaleźć. Ludzie przybywali do Jaskini Zapomnienia lecz kwiatu nigdy nie znaleźli. Nie wiadomo czemu się tak działo. Kwiat ten ma moc spełniania życzeń tylko nocy w której spadła na ziemię kropla księżycowego blasku i przez kolejne dwie noce. Potem znika i pojawia się znowu za tysiąc lat. Dzieje się tak dopóki ktoś go nie znajdzie i nie wypowie dwóch życzeń. Wtedy już więcej się nie pojawi.
- To skoro nikt i tak go nie znajdzie to nie ma co się martwić. – zauważyła Roszpunka.
- Posłuchaj mnie. – zwrócił się do córki. – Księżycowy kwiat spełniał dwa życzenia tylko gdy się go odnalazło, ponieważ chroniła go moc złotego kwiatu. Odkąd złotego kwiatu już nie ma nie chroni on księżycowego kwiatu i teraz spełni on jedno życzenie gdy się go odnajdzie i jedno… gdy po prostu przybędzie się do Jaskini Zapomnienia i tam je się wypowie…
-Ale… co to ma wspólnego ze mną ? – spytała Roszpunka.
- Spokojnie kochanie. – uspokoiła ją królowa. – Tobie nic nie grozi. Chodzi tylko o to, że jako jedyna możesz odnaleźć księżycowy kwiat…
- Jak to ? To nikt inny nie może ?
- Może, ale nikt nie wie w jaki sposób, natomiast ty na pewno go znajdziesz ponieważ sama kiedyś posiadałaś moc złotego kwiatu a oba te kwiaty są ze sobą powiązane.
- Ale ja już nie mam swoich magicznych włosów bo Julian je ściął i…
- Co takiego !? – ryknął król.
- Ups…
- Roszpunko, mówiłaś, że to Gertruda je obcięła ! – warknął wbijając w Juliana wściekłe spojrzenie. – Dlaczego nas okłamałaś !?
- Tato posłuchaj mnie ! – Roszpunka wskazała na Juliana. – Tak, skłamałam. Skłamałam bo wiedziałam jak wtedy zareagujesz. Ale skoro prawda wyszła już na jaw nie ma po co dalej tego ukrywać. Julian mnie uratował, dzięki temu, że obciął mi włosy Gertruda… Ehe… - wbiła wzrok w ziemię. – Nie było innego wyjścia. Inaczej dalej by mnie więziła…
Król i królowa milczeli.
- Nawet nie chciał, żebym go wyleczyła. Obciął mi włosy za nim zdążyłam to zrobić… Gdyby nie ta łza…
- Nie poczekałeś nawet aż cię wyleczy ? – król zwrócił się do Juliana. – Ale… dlaczego ?
- No… Bałem się, że jak mnie uleczy Gertruda ją zabierze i już nigdy nie będzie wolna… Wolałem nie czekać i dlatego ściąłem jej włosy. Wiedziałem wtedy, że będzie bezpieczna…
- Ale nie pomyślałeś co się stanie z tobą ?
- Nie obchodziło mnie to. – Julian ściszył głos. – Chciałem by nic już jej nie groziło…
Król drgnął i zaczął iść szybkim krokiem w kierunku Juliana.
- Eee… Czemu tata się tak śpieszy ? Możemy się jakoś dogadać i… Uch ! – urwał nagle gdy król chwycił go i zdusił w mocnym uścisku.
- Jestem z ciebie dumny… synu.
Julian spojrzał na niego zaskoczony.
- Teraz nie mam już najmniejszych wątpliwości, że dobrze zrobiłem pozwalając ci na ślub z moją córką.
- Aaa, co w związku z tym księżycowym kwiatem ? – odezwała się Roszpunka. – Nie wiem jak wy ale ja pomyślałam, że może bym tak poszła do tej Jaskini Zapomnienia i go znalazła, co ?
- Sama ? – zdziwiła się królowa. – Ależ słonko…
- Ja z nią pojadę. – odezwał się Julian.
- Zgadzacie się ? – zapytała Roszpunka. – Proszę, to dla dobra innych. Skoro mogę to muszę coś zrobić !
Król i królowa uśmiechnęli się.
- Jeżeli Julian będzie z tobą to ja o nic się nie martwię. – powiedział król.
- To w takim razie wyruszamy jutro rano ! – ucieszyła się Roszpunka. – Och, Julian ! Już nie mogę się doczekać !
- Zgoda, ale jest jeden warunek. – odezwała się nagle królowa. Wszyscy spojrzeli się na nią ze zdziwieniem. – Musicie mi tylko obiecać, że teraz zrobicie to co wam każę.
- Co takiego, mamo ? – spytała Roszpunka.
- Pójdziecie w końcu spać !

Pisarka

Całkiem sprytne to-to z Księżycowym Kwiatem. ;) Ja, szczerze mówiąc, myślałam, że przyczyną tego dziwnego blasku jest coś całkiem innego, ale głupio myślałam, więc zostawmy to. :D Zastanawia mnie tylko, czemu król był taki wściekły o ścięcie włosów Roszpunki (oczywiście zanim się dowiedział, dlaczego Julian to zrobił) - wydawało mi się, że przeszli nad jej nową fryzurą do porządku dziennego.
Ale grunt, że teraz mamy akcję właściwą i będzie coraz lepiej. ;P

MrsRider

Good job :D czekam na ciąg dalszy ;)

użytkownik usunięty
Pisarka

Ojej, boskie! Kiedy następny rozdział????

Zabiorę się za niego w być może w czwartek. ;)

ocenił(a) film na 8
Pisarka

piszesz coś tam jeszcze :P? zamierzasz to dokończyć, pytam bo fajnie by było doczekać się zakończenia ;))

Mika9842

Piszę, piszę ! :D Kolejny rozdział w toku. ;) (Połowa już jest gotowa.)

Mika9842

Do końca jeszcze 6 rozdziałów jakby co ! ;D

ocenił(a) film na 8
Pisarka

nawet nie wiesz jak się bardzo cieszę ;PP
to jak skończysz to daj mi znać, na pewno przeczytam ;))

Mika9842

- Łup.

Coś uderzyło o ziemię na korytarzu… Julian drgnął przez sen.

- Trach !

Rozległ się odgłos pękającego szkła. Zakrył się pościelą.

- BOM !!!

- Co do…! – Julian zerwał się z łóżka w jednej chwili. Spojrzał na zegar. Wybiła siódma. Rozglądnął się. Wstał i wyszedł na korytarz. Wszyscy jeszcze spali…

- Zaraz… - zatrzymał się. – To… to spalenizna ?

Zobaczył smużkę dymu wydobywającą się zza kuchennych drzwi. Podszedł do nich i prawie by nimi oberwał gdy otworzyły się nagle a pomiędzy jego nogami przebiegł czarny jak smoła Pascal.

Kameleon stanął i uniósł łebek. Wytrzeszczył oczy i z piskiem wbiegł z powrotem do kuchni. Julian zmarszczył brwi.

- Roszpunka…

Wszedł do środka i aż zaniemówił z wrażenia. Cała kuchnia była pokryta mąką a na posadzce leżał olbrzymi garnek z odłamanym uchem. Ściana naprzeciwko była osmolona jak gdyby coś wybuchło a przy zlewie stała zdyszana Roszpunka, chowająca coś za plecami.

- Hej Julek ! – pomachała do niego wesoło.

- O… matko… - tylko na tyle było stać Juliana w tej chwili. Oparł się plecami o krawędź stołu i wodził oczami po pomieszczeniu nie mogąc otrząsnąć się z szoku. – Jak ty… Dlaczego… - spojrzał na nią. – I kucharz pozwolił ci tutaj przyjść !?

- A dlaczego nie ? – odparła przekornie. – Jestem księżniczką !

- Ale on nie pozwala nikomu zbliżać się do jego świątyni gotowania ! Wiem, bo jak raz wetknąłem głowę do kuchni aby spytać co będzie na kolację oberwałem kopystką…

- Eee, nie umiesz przekonywać ludzi. Wystarczyło go poprosić.

- Poprosić ? – Juliana zatkało.

- Tak. Zgodził się od razu. – Roszpunka uśmiechnęła się promiennie. – To bardzo miły człowiek…



*



- Halo ! Jest tu ktoś !? Ha-loo !!

Donośny krzyk dobiegał z końca korytarza na pierwszym piętrze.

- Heej !

- Łup, łup, łup !!!

Łomotanie dochodziło zza drzwi zasuniętych dębową komodą…

- Hee-ej… - głos zrobił się bardziej płaczliwy po czym stał się cichszy. – Ja muszę… do kuchni…

*

- Co ty w ogóle tu robiłaś !? – Julian oparł ręce na biodrach. – Hej, myślałem, że umiesz gotować.

- Bo umiem ! – Roszpunka machnęła ręką. – Och, no po prostu zapomniałam wyciągnąć babeczki z pieca…

Julian wskazał na garnek.

- Eee… upuściłam…

Chrząknął znacząco zerkając w kierunku rozsypanej mąki.

- To akurat wina Pascala !

Uniósł brew.

- No dobra… Mogłam patrzeć pod nogi…

Westchnął głęboko.

- Ok, spróbuję ci jakoś pomóc bo jak twoi ro…

- Kochanie ! Jesteś tam !?

- To mama ! – Roszpunka zbladła. – Trzymaj babeczki ! – wyciągnęła z pieca blachę.

- Przecież to jest kompletnie zwęglone !

- Masz ! – wepchnęła ją Julianowi do rąk.

- Aaaaa !!! Gorące !!!!

- ŁUP !!!

Blacha uderzyła o ziemię a Julian rzucił się do zlewu odkręcając wodę i wkładając pod strumień rękę. Babeczki potoczyły się aż pod same drzwi a jedna z nich zatrzymała się tuż przed oniemiałą królową.

- Ee… Roszpunko ?

- Moja kuchnia !!! – nagle do środka wpadł kucharz otwierając usta ze zdumienia.

Król wymienił z żoną spojrzenia. Pascal i Julian milczeli.

Roszpunka przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się niepewnie do kucharza.

- Eche… Dzień Dobry !

Otworzył usta i uniósł do góry wskazujący palec jakby chciał coś powiedzieć. Zamrugał oczami po czym… upadł na kolana, wznosząc ręce.

- NIEEEE !!!! Dlaczegoooo !!!??? Cze-ee-eeemuuu !!?? Za co ja sobie na to zasłużyłem !?

Chwilę potem zaczął wyć i płakać jednocześnie.

- Mojaaaa kuch-niaaaa !!!!

Wszyscy stali niczym posągi. Julian podbiegł do stołu i chwycił leżący na nim półmisek.

- Komu korniszona !?



*

Godzinę później gdy kucharz doszedł już do siebie i wszyscy zjedli szybkie śniadanie, Julian wybrał się do królewskich stajni. Szedł po woli zaglądając co chwila do boksów i klepał po kolei napotkane konie. Sielanka nie trwała jednak długo.

- ŁUP !

Chwilę potem runął jak długi na ziemię. Zdążył tylko dostrzec przed swoimi nogami białe, wyciągnięte kopyto… Wypluł źdźbła słomy i spojrzał w górę.

- Max… - wysyczał przez zęby, widząc wyraźnie uradowanego ogiera nad sobą. – Co ? Stare sztuczki ? – mruknął, czochrając mu grzywę. Nie gniewał się na niego za bardzo. Wciąż doskonale pamiętał jak uratował go z więzienia i pomógł mu z niego uciec.

- No dobra. Szykuje się większa wyprawa. Będziesz nam potrzebny…

Max natychmiast się ożywił.

- Taak… - westchnął Julian. – Roszpunka też z nami jedzie. I Pascal… - umilkł. – A po co ja ci to gadam !? – pokręcił głową. – Zaczynam rozmawiać ze zwierzętami…

W odpowiedzi usłyszał oburzone parsknięcie. Zignorował je i dał Maxowi znak aby poszedł za nim.

- Hej Julek ! Jestem gotowa ! – Roszpunka podbiegła do niego uradowana. – Jedziemy już !? No jedziemy !? – podskoczyła w miejscu i zaśmiała się. – Och nie mogę uwierzyć, że znów wybieramy się w daleka podróż ! – okręciła się dookoła aż jej sukienka zawirowała.

- Ubrałaś fioletową ? – zdziwił się. – Myślałem, że włożysz tą nową od mamy…

- Postanowiłam wybrać się w tej ! A po za tym…

- C… c-c…co to jest !? – Julian wskazał na fioletową torbę z motywem złotego słońca przewieszoną przez ramię Roszpunki.

- Ach to… - uśmiechnęła się dumnie. – Przefarbowałam twój chlebaczek i wyszyłam na nim słońce. Prawda, że ładnie ? Pasuje do mojej sukienki i baletek !

Na potwierdzenie jej słów Pascal pokiwał łebkiem. Julian odetchnął głęboko.

- Ok, to nic… I tak nie był mi już potrzebny…

Podszedł do Maxa i pomógł Roszpunce na niego wsiąść.

- No dobra, jedziemy ! – zawołał do Maxa i pociągnął za lejce.

- Powodzenia córeczko ! – usłyszeli nagle krzyk królowej.

- Pa mamo ! – Roszpunka pomachała do niej.

- Trzymaj się ! I pilnuj jej… - Król pokiwał głową. Julian posłał mu krótki uśmiech po czym zniknął wraz z Roszpunką w głębi lasu.

Jechali jakiś czas aż w końcu Julian zdecydował, że zrobią postój i odpoczną nieco. Roszpunka przyjęła tą wiadomość z entuzjazmem.

- Super ! – zawołała zeskakując z grzbietu Maximusa. – Zupełnie jak wtedy gdy szliśmy do Dziarskiego Kaczątka !

- No prawie… - Julian się zaśmiał. – Tylko teraz już dawno jesteśmy daleko po za granicami królestwa.

- Naprawdę !? – rozejrzała się dokoła. – Skąd wiesz ?

- Bywało się tu i tam… - machnął ręką. Skręcili w boczną ścieżkę między drzewami. Nagle coś zaszeleściło w krzakach...

- Słuchaj Julek, a daleko jeszcze do…

- Czekaj… - syknął, stając. – Słyszałaś ?

- Eee… co ?

Między drzewami przemknęła jakaś postać. Julian chwycił Roszpunkę za ramię.

- Szybko uciekaj !

- Ale…

Rozległ się świst. Przerażony Julian rzucił się na Roszpunkę i w ostatniej chwili przewrócił ją na ziemię. Tuż nad nimi przeleciała strzała, wbijając się w pobliskie drzewo. Max zarżał i rzucił się do ucieczki.

- Co się dzieje Julek !?

- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Biegnij !

Przerażona Roszpunka pognała przed siebie. Ponownie coś świsnęło. Julian z trudem uskoczył w bok unikając dwóch kolejnych strzał. Ujrzał kolejną postać zaczajoną w krzakach niedaleko Roszpunki.

- Uważaj !

Przyśpieszył i odepchnął ją w bok. Upadła na kolana i obejrzała się w jego stronę. Julian jęknął gdy strzała przeleciała obok niego i drasnęła go w ramię rozrywając rękaw koszuli.

- Julek !

- Roszpunko uciekaj ! – krzyknął do niej. – Uciekaj ! Dam sobie radę !

- Ale…

- Uciekaj !!

Spojrzała na niego niezdecydowana ale po chwili odwróciła się i pobiegła. Zobaczyła Maxa pędzącego w jej stronę.

- Nie Maxiu ! Nie zdążysz !

Kilka strzał przeleciało koło niej. Pisnęła po czym skoczyła w dół do jakiegoś rowu porośniętego gęstymi krzakami. Wylądowała na stercie liści. Pascal dyszał ciężko na jej ramieniu. Wtedy usłyszała świst kolejnych strzał a zaraz po nim przeraźliwy krzyk Juliana.

- Julek ! – zerwała się z ziemi jednak słysząc zbliżające się kroki, przylgnęła do ściany rowu. Nie wiedziała co robić. Musiała mu pomóc ale jednocześnie zadawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie ją czeka.

- I co ? – rozległ się męski głos.

- Nic. Spadamy. Tamta i koń uciekli. Nic tu po nas…

- Ma jakieś złoto ?

- Nie, sprawdziłem kieszenie. Chodź…

- Jak to… - oczy Roszpunki rozszerzyły się ze strachu. Odczekała chwilę po czym ostrożnie wyjrzała z rowu.

Wiatr ustał a słońce schowało się za chmury. Na leśnej polanie nie było już nikogo. Nikogo oprócz Juliana leżącego nieruchomo na ziemi…

Pisarka

Oficjalnie uznaję rozdział siódmy za najlepszy twojego autorstwa i mój ulubiony. :)

MrsRider

Cieszę się bardzo ! ;D To również jak na razie także i mój ulubiony ! :D

Pisarka

No trzeba przyznać do pisania to masz dar! nawet wciąga ;)
ciekawi mnie ciąg dalszy..
kiedy następny rozdział? ;)

IlSamba

Może w... sobotę ??? :D Zobaczę czy się wyrobię. ;)

Pisarka

spoko.. z pewnością jeszcze tu luknę ;)
o ile tej stronki nie ocenzuruje ACTA

IlSamba

Mam nadzieję, że nie ocenzuruje ! ;) Jakby co pozostanie jeszcze mój blog. :D

ocenił(a) film na 8
Pisarka

no nareszcie się doczekałam i nie powiem ale zaskoczyłaś mnie ..
oczywiście pozytywnie ! :D
super, bardzo mi się podoba i oby tak dalej .. no i co tu jeszcze dodać !?
extra i z niecierpliwością czekam na nex ;*
ja też coś tam piszę, ale jak na razie to te moje bazgroły umywają się w blasku twojego cuda ;d wole zostać przy szkicowaniu ;p a może potrzebujesz kogoś do ilustrowania ? ;P

Mika9842

A tam bazgroły ! Założę się, że wcale nie są takie złe ! :) Może się czymś pochwalisz ?

Co do ilustrowania mojego opowiadania... Chętnie ! :D A mogłabyś !? :O Och ! Byłoby super ! ;)

W taki razie zatrudniam Cię do zrobienia ilustracji dla 8 rozdziału ! ;D Jak już go napiszę i tutaj opublikuję to Ci powiem jaki wykonasz szkic a potem umieszczę go wraz z rozdziałem na swoim blogu ! :D

Co Ty na to ? ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones