Tom Hiddleston potrafi grać (w słabych niestety filmach), Olsen też sobie dobrze radzi, są klimaty przełomu lat 40/50, ale nie ma duszy. Kolejna biografia linearno-używkowo-naszczytowa. Reżyser nie dotknął nawet problemu przekleństwa jakim jest talent, grzęznąc w zewnętrznych jego przejawach i objawach. Być może to wina książki, na podstawie której zrobiono taki grzeczny, bezpłciowy film... Szkoda, że coraz rzadziej autorzy filmów ryzykują (nawet nie o kasę chodzi, bo można zrobić coś taniego, nie zatrudniając "joliepitta") z postawy twórczej na rzecz odtwórczej. Abraham się nie wychylił i otrzymaliśmy kolejnego hamburgera. Do tego - odgrzewanego po wielokroć.