Trzy podejścia. Raz, bo nie byłam przygotowana na naturalistyczne sceny erotyczne: wyłączyłam, gdy Tenoch zaczyna uprawiać seks z Luisą. Nie sądziłam, że to, co do tego momentu zobaczyłam, tak wbije mi się w głowę. Niedługo potem musiałam obejrzeć do końca, bo ciekawość, co będzie dalej, zaczęła mnie zżerać. Dojechałam do końca i szczęka mi opadła, bo gdy pojawiają się napisy końcowe, film zaczyna nagle nabierać zupełnie innej wymowy. Odczekałam kilka dni i obejrzałam ponownie, tym razem od początku do końca, w skupieniu, zagłębiając się w dialogi i obrazy. I pokochałam ten film.
Chyba nikt tak jak Cuaron nie potrafi wydobyć z młodych aktorów tego, co jest kwintesencją młodości: energii, radości życia, naturalności, spontaniczności... Można to dostrzec praktycznie w każdym z jego filmów, od "Małej Księżniczki" do "Harry'ego Pottera". Dodając do tego upalny klimat Meksyku i nieco gorącego temperamentu dwóch sztandarowych aktorów meksykańskiej kinematografii, zaprawione słodko-gorzką historią pewnej wyprawy uzyskujemy film nowatorski i oryginalny, poruszający kilka tematów za które kino rzadko kiedy się zabiera. Ogólnie: do refleksji.