Film jak dla mnie mocno średni, spodziewałem się czegoś mocniejszego i nie mam na myśli scen erotycznych, które jak dla mnie były nawet dość gustowne, a dziwią mnie wręcz opinie, że to "soft porno" dla niektórych było. Być może oglądałem jakąś wersję okrojoną.
Co do samej historii przyjaźni głównych bohaterów i wyprawy z dojrzałą kobietą nad morze wszystko wydaje się być wiarygodne. Podobała mi się muzyka w niektórych momentach podróży, jak również sceneria widziana z samochodu, która częściowo daje wgląd w codzienne życie mieszkańców Meksyku, no i miejsce docelowe ich podróży również było miłe dla oka.
Co do dwójki bohaterów to nie wzbudzili mojej sympatii - młodzi, głupi i płytcy, zdecydowanie bardziej sympatyczną postacią była Luisa.
Z rzeczy, które natomiast mi się nie podobały to brak głębszego przesłania, film traktuje niby o przemijaniu i śmierci, ale wszystko zdaje się być raczej płytkie i wymuszone:
- epatowanie śmiercią na każdym kroku - Lusia była sierotą, Jano półsierotą, śmierć robotnika na drodze, historia chłopaka Luisy itd.
- niepotrzebne moim zdaniem komentarze narratora
- pseudointeligentne rozmowy przy alkoholu i trawce, rzucanie górnolotnymi sentencjami, prawie jakby wziętymi żywcem z jakiegoś zbioru aforyzmów Paulo Coelho
Końcówka filmu kompletnie nie przypadła mi do gustu, przez prawie cały film wszyscy tylko piją, palą i się pie*rzą, a w ostatnie pięć minut wrzuca się wątek gejowski, śmierć Luisy i rozpad przyjaźni Julio i Tenocha i niby to ma sprawić, że film ma dawać do myślenia. Jak dla mnie to strasznie tani chwyt, który nie wzbudził we mnie żadnej refleksji, a spowodował, że tylko prychnąłem.
Reasumując - film jak dla mnie dość nijaki, szybko o nim zapomnę - na plus gra aktorska i zdjęcia, a na minus pseudorefleksyjny scenariusz nasuwający mi na myśl "Into the Wild" i prozę Coelho.
Też nie lubię Coelha, toteż zgadzam się z trafnym porównaniem do jego stylu. Pseudo-głębia i słodko muląca patetyczność.
Zgadzam się co do większości stwierdzeń, chociaż jak dla mnie nawet Luisa nie była sympatyczną postacią ;)
Nie mogę tylko zgodzić się z tym, że komentarze narratora były zbędne. Mi ten zabieg bardzo się podobał, wnosił coś innego, i wiele wyjaśniał (szczególnie pod koniec), a czasami "odrywał" od fabuły, która mogłaby być zbyt męcząca właśnie bez tych komentarzy. Zaliczam to na bardzo duży plus filmu, który suma sumarum rozczarował mnie...