Strzszliwie się się cieszę, że ktoś jeszcze na tym świecie robi takie filmy. kino w najlepszym z możliwych wydań; czysta forma i całkowita bezpretensjonalność. oglądając "I twoją matkę też" wzięłol mnie na melancholię z tęsknoty do francuskiej Nowej Fali. i rzeczywiście , film przywodzi na myśl Francuzów z lat 60 nie tylko swoją formą, co tematyką (Męski, żeński - Godarda, Juels et Jim - Truffaut, czy Cleo od 5 do 7 - Agnes Vardy).
Naprawdę, jestem pod wielkim wrażeniem.