Był już film o facecie w łódce, teraz przyszła pora na film o facecie w windzie. Może rodzi nam się nowy trend we włoskim kinie? :) Właściwie pomysł jest całkiem interesujący. Taka zombie-inwersja. Zwykle, gdy mamy do czynienia z apokalipsą zombie, filmowcy pokazują nam jak to coraz większy obszar pogrąża się w chaosie. A tu mamy kameralny dramat. Główny bohater cały film siedzi zamknięty w windzie i przez uchylone drzwi ogląda miniapokalipsę, dziejąca się na korytarzu biura gdzie pracuje. Brzmi nudno, ale jest całkiem ciekawie. Ok, jest to momentami nudnawe, ale jakoś ujdzie :) Daję 5/10, bo chyba jak każdy nie lubię za długo siedzieć w windzie :)