Ten film ma jedną niezaprzeczalną zaletę - trwa tylko 65 minut. Gdyby był dłuższy, można by nim torturować. Dialogi mogłyby z powodzeniem startować w konkurencji na najgłupsze filmowe dialogi wszechczasów. Oto próbka:
- Dziwne...
- Co dziwne?
- To, co mówisz.
- Dlaczego?
- Nie wiem.
- Nie wiesz?
- Nie, nie wiem.
- To dlaczego mówisz, że to dziwne?
- Bo ty jesteś dziwny.
- Ja?
- Tak, ty.
- Nie, to ty jesteś dziwna.
I w tym stylu przez cały czas. I nie pomaga odkrycie faktycznej motywacji zachowań chłopaka. To zaskakuje tylko na mgnienie, tonie w powodzi bezsensu, rozwlekłości, nudy i banału. Moją ocenę ciut podwyższają tylko naprawdę ładne ujęcia "od spodu" pływających w wannie jabłek. Ale już próby topienia się są co najwyżej groteskowe. Przy czwartej pomyślałam: "A, utop się w końcu i niech się film skończy." Nazwanie "Indiańskiego lata" obrazem pełnym napięcia (z Gazety Telewizyjnej) to jakieś tragiczne nieporozumienie.
te dialogi to wlaśnie wg mnie najmocniejsza strona filmu, nieźle się uśmiałem. Co rozumiesz pod "faktyczną motywacja zachowań chłopaka", bo nie wiem o co chodzi (wyszedłem do...)
Jak dla mnie banałem i głupoto to zalatuje twoja wypowiedź. Moim zdaniem te dialogi są niezwykle naturalne. Zauważ, że rzecz dzieje się na Czeskiej prowincji, a nie w Los Angeles
No i? Czeska, polska czy ugandyjska prowincja - ludzie rozmwiają ze sobą jednak zwykle o czymś i na jakiś temat, a nie monosylabami i zapychaczami w stylu - tak-nie-co ty-ależ nie-ale właśnie tak-dlaczego-bo tak, itd. Tym bardziej, że na takich dialogach zbudowany jest cały film. Poza tym Twoja opinia jest krzywdząca dla ludzi z prowincji - wiesz, to naprawdę nie są idioci, nie umiejący przeprowadzić sensownej wymiany zdań.
znam takie "zakręcone" osoby, ale może na psychologii o takim typie zachowań nie wykładano?:)
Ponawiam moją prośbę/pytanie z wcześniejszego posta. Wygląda na to, że wyszedłem w kluczowym momencie tego wspaniałego "dzieła" i nie wiem o co naprawdę chodziło temu rozgadanemu chłopakowi.
pozdrawiam
Ależ oczywiście, niektórzy ludzie mogą się w ten sposób zachowywać. Tyle, że - powtarzam - cały film był zbudowany na takich właśnie donikąd nieprowadzących, bezsensowych dialogach. *Wszystkie* osoby, uczestniczące w zdarzeniach wypowiadały się w podobny sposób. A to już świadczy także o nieumiejętności różnicowania sposobu wypowiedzi bohaterów przez scenarzystę. Przypominało mi to zresztą puste, nużące dialogi z telenowel, przez 5 minut mielące kilka, niewiele znaczących słów.
Co do chłopaka - SPOILER! - odniosłam wrażenie, że wszystkie jego działania związane z Klarą tak naprawdę miały na celu zbliżenie się do jej kuzynki, wywołanie w niej zazdrości i zainteresowania. W sypialni dziewcząt mówi do niej, że nie jest tak, jak myślała, tylko odwrotnie, a potem mamy zbliżenie twarzy Klary, która ich widzi. Co widzi, tego możemy się tylko domyślać, ale może pocałunek?
Nie oceniałabym tego filmu tak negatywnie. Dla mnie ciekawym było nakreślenie przyspieszonego rozwoju Klary: od panny "raczej nie" po wcielenie psychodeli wynurzonej z jabłek. Z brzytwą w ręku zresztą. Poza tym zgodzę się z waldemarro w sprawie dialogów. Wreszcie: Tatiana Vilhelmova. Dla niej obejrzę wszystko :)
"Indiańskie..." na pewno nie jest arcydziełem, ale dla amatora obrazków ze słowiańskiej prowincji - całkiem niezła rzecz.
To pewnie spodobałyby Ci się "Dzikie pszczoły", bo mnie znudziły śmiertelnie. ;) Rozmijamy się w naszych gustach, jednakowoż chętnie polecę Ci coś, co mogłoby Ci się spodobać. :) O ile "Dzikich pszczół nie widziałaś.