Nie rozumiem zakończenia a mianowicie rozmowy z Rayem. Czy ona była w czasie pożaru z dwóch miejscach naraz?
Na to wychodzi - jest pożar, ona przez szybę na klatce patrzy na siebie podjeżdżającą autem pod fabrykę... wtf? schiza jakaś czy co? a może pułapka czasu jak w Dniu świstaka?
(będę wdzięczna za wyjaśnienie, co miał na myśli scenarzysta - może wtedy moja ocena wzrośnie...)
Film jak dla mnie nie dość, że pokręcony jak diabli i nie do ogarnięcia bez wspomagaczy, to jeszcze drętwo zagrany.