Klasyk Dona Siegela opowiadający o inwazji z kosmosu. Inwazji o tyle nietypowej że przybysze z odległej galaktyki są tu nie do końca spersonalizowani. Wrogiem jest drugi człowiek - pusta skorupa będąca wierną kopią ludzkiej istoty, pozbawiona jednak uczuć i wszelkich emocji. Pierwszorzędny klimat (produkcje sci-fi z lat 50-ych to w większości prawdziwe cudeńka) i trzymająca w napięciu od samego początku do końca fabuła. Co ciekawe - film nawet nie zestarzał się tak bardzo jak można by sądzić. Z pewnością dużo daje bardzo dobra gra aktorska (Kevin McCarthy w pierwszej kolejności) i skupienie się na przesłaniu i treści, zamiast na efektownym opakowaniu. Ciągle świeże.
A nie wiesz może, w którym momencie filmu pojawia się przed kamerą Sam Peckinpah? Jest na liście obsadowej i nawet napisali, kogo zagrał, ale ja ten epizod jakoś przegapiłem.
Tutaj jest zdjęcie jego postaci w filmie: http://www.aveleyman.com/ActorCredit.aspx?ActorID=13585
Tak, i wbrew temu, co twierdzi wielu "znawców" tego filmu, scena na autostradzie wcale nie jest końcową sceną filmu.