To on uratował tak naprawdę ten film, jedyne co było w tym filmie śmieszne to właśnie on, gdyby go nie było w tym filmie to totalna kicha. Film zalatywał komedią romantyczną, które słyną z lekkiego humoru oraz dramatem który też nie wyszedł...zero klimatu w tym kierunku. Im dalej tym coraz mniej było widać Eddie'go i jego śmiesznych tekstów, min, ruchów...można zobaczyć, zwłaszcza jeżeli się lubi Griffin'a:)