Boleśnie sztuczne pozy (nawet jak na tamte lata), boleśnie sztuczne miny (nawet jak na tamte lata) i uparte strzelanie oczami w bok i w dal. Sztuczność i absurdalność póz i min, może obudzić w widzu przekonanie, że śledzi zapis warsztatów teatralnych pensjonariuszy sanatorium dla psychicznie chorych.
Klasyka historycznego kina w stronniczym i sztucznym (tak bardzo sztucznym, że aż śmiesznym) wydaniu.
ze to eisenstein mogl zachwycac sie, i zachwycal, teatrem swojego mistrza wsiewołoda meyerholda. widac jego podziw dla charakterystycznej awangardowej techniki
A gdzie tę nieumiejętność widzisz tak konkretnie?
Sztuczne pozy, mimika i strzelanie oczami jest zamierzone i trudno tu mówić o "wpadce", bo po prostu taka stylistyka. Dla mnie ta teatralna konwencja jest świetna. :) W sumie nie traktuję tego jako filmu, tylko jako widowisko, spektakl. Coś pięknego. I jeszcze ta kolorowa, głównie czerwona sekwencja pod koniec - jak w piekle. :)
Inna sprawa, że - moim zdaniem - w drugiej części Iwan wciąż jest megapozytywnym bohaterem. Niszczonym przez samotność i spiski, ale jednak pozytywnym. Ja tam na miejscu Stalina bym się cieszyła^^ (wiem, wiem - nie taka była ideologia ;) ).
No i jeszcze wrócę do tego "stronniczego" wydania historii - no oczywiście, że było stronnicze! Przecież to okolice 1945 roku, Eisenstein dostał nagrodę od Stalina za pierwszą część - jasne, że BYŁO stronnicze, inaczej wtedy nie dało się tworzyć. A jednak nie było aż tak stronnicze, skoro druga część została odrzucona przez władze i ujrzała światło dzienne kilkanaście lat później, po śmierci umiłowanego wodza. ;]
A tak na koniec - każda wizja historii jest stronnicza. :P Idealny obiektywizm nie istnieje, nie ma niestronniczego historyka. ;)