Od jakiegoś czasu zastanawia mnie czy Tom nie leczy swoich kompleksów rolami, które gra, ale ten film przebił wszystko.
Tom jest przepiękny, lecą na niego nastolatki, starsze panie z okienka puszczają oczka, a sama Rosemund Pike robi się czerwona na widok jego nagiego torsu.
Oczywiście jest utytułowany tak, że nawet agent FBI nie zna nazw wszystkich medali, którymi został uhonorowany.
Wie też wszystko, no czasem tylko wie, że gdzieś dzwoni dzwon, ale nie wie, w którym kościele. Ale jeśli ktoś ma rozwiązać zagadkę to tylko on. W końcu pamięta jaka data widnieje na monecie i jaki jest (sorry jeśli pomyliłam, ale ja akurat się na tym nie znam) numer seryjny karabinu. Zapewne też zapamiętuje wszystkie boczne numery pojazdów.
"Chelovek"? Nie no, spoko, zrozumiałem, rosyjski wyssałem z mlekiem matki.
No i ten respekt. Scena z autobusu/przystanku rozwaliła mnie na łopatki. "Nie wiem stary kim jesteś, ale oddam ci swoją czapkę i schowam przed policją, szacuneczek."
Mogę tak jeszcze długo. Ten człowiek sam z siebie robi karykaturę co jest smutne, bo od zawsze grał w dobrych filmach, a ostatnie jego produkcje wyjątkowo trafiają w mój gust ze względu na gatunek, ale kiedy widzę jego nazwisko wśród aktorów automatycznie mnie odrzuca.
Czy tylko ja tak mam?