Obejrzałem ile mogłem, niestety coś z płytą jest nie halo, zabrakło paru minut. Ale nie trzeba być jasnowidziem żeby znać zakończenie. Cóż. Oboje kłamali co jest częstym zjawiskiem w przyrodzie, facet zaliczył ją w 80 minucie (filmu) co jest wręcz nagminne można by rzec. Ogólnie nie powiem trochę się pośmiałem, ale to jest już chyba setna komedia tego typu jaką widziałem. Raczej skierowana do płci pięknej (zwał jak zwał). Ogólnie żadna rewelacja. No ale i tytuł mało obiecującym się zdawał. Można obejrzeć, ale żadna rewelacja jak dla mnie. 5/10 to dość surowa ocena, ale zaczynąją mnie irytować te komedie romantyczne swoją schematycznością. Choć całe szczęście daleko w nich do naszych polskich chorych wytworów rodem z "Gali" zmiksowanej z "Pudelkiem".
Romantyczny film? "Arn". "Arn" jest romantycznym filmem. "Rusałka" (cholera, co za film), nawet chore "4 noce z Anną" był bardziej romantyczny. A to? Słodkie, aż mdłe. To był taki sercowy fastfood. Hannahmontanowe takie nawe...
Księżniczka Sophia :)