PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=108548}

Jak we śnie

La science des rêves
7,3 13 748
ocen
7,3 10 1 13748
7,2 9
ocen krytyków
Jak we śnie
powrót do forum filmu Jak we śnie

Poszedlen na to do kina w sytuacji byc może nie najciekawszej w swoim życiu. I chyba przez to ten film to dla mnie jednak pomyłka. To prawda, uśmiałem się momentami i często czułem coś ważnego.... Mialem jednak wielką nadzieję, że po "zakochanym bez pamięci" reżyser doszlifuje swoje eksperymentatorskie zapędy i zbliży się delikatnie do realizmu...a tutaj na odwrót, wobec poprzedniego "ciasteczka" poziom obserwacji zachowań "schizo" wzrósl do trudnego do zniesienia (dla mnie) zagęszczenia. Niestety to bardzo cieżki i toporny film, to jak utrudnianie sobie i widzowi życia po to by udowodnic że można je na tyle utrudnić i zakręcić oraz skarykatuzować, że zaczniemy podejrzewać iż nieomal ocieramy się o cos ponadczasowego a przede wszystkim odkrywczego. Nie wiem ale ja (choc krytykowałem tamten film) wole już "zakochanego bez pamięci" z jego wyraźnie prowadzoną fabułą, intrygującym i autentycznie podanym pomysłem na film i dobrze okreslonymi rolami, tutaj (jak we śnie) jest ogólnie dla mnie za dużo udziwnień i żonglowania rzeczywistościami... za dużo epatowania mnożnikami "schizo". To moim zdaniem szczególnie przesłaniło tak wiele dobrych chwil i treści możliwych do odnalezienia w tym filmie. Jeśli odczuwam to przez pomyłkę bo mimo wszystko film jest ok to może po prostu nieodpowiedni czlowiek go obejrzał i w niewlaściwym momencie...

Na marginesie: córka Jane Birkin jest bardzo zdolną aktorką (choć w kilku momentach IMHO wyraźnie widać było że nie do końca czuje skomplikowanie roli jaką jej powierzono), Gael García Bernal to trochę klisza samego siebie, a to epatowanei smaczkiem języka hiszpańskiego troszkę mnie drażniło... Komicznie dobry jak ciepłe kluski :-) jednak na dłuższą metę dla niekobiecego widza może być uciążliwy... (oczywiscie to prywatnie moja opnia, w swym ograniczeniu mogę niedoceniać jego genialnego talentu)

marek_marian

ciekawe, niemal wszystko, co napisales o tym filmie, ja sadze o Requiem dla snu. a Science Of Sleep - boski, chyba najlepszy film 2006 roku. nieczego za duzo, nic nie "zageszczone", wreszcie dostrzeglam, ze Bernal naprawde umie grac, swietny scenariusz, niesamowite dialogi. dawno sie tak nie usmialam w kinie, dawno tak nie przezywalam. widze, ze Godnry jest Ci nie bardzo znany - siegnij po jego teledyski, moze cos zrozumiesz:)

ocenił(a) film na 6
bemolka

witaj
widzialem teledyski, Requiem też. To pierwsze podobało mi się średnio ze względu na zbyt formalne eksperymenty dla niszowej subkultury... Może też dlatego że nie jestem zagorzalym fanem Bjork i nie kupujęz zachwytem wszystkiego co spłodzi wydając ciągle 'och' i 'ach' na każde jej dokonanie...po prostu ją lubię delikatnie :-).
CO do Requiem to moim zdaniem tam fabuła jest dość prosta i liniowa, bez flirtów z rzeczywistościami i psychiatrią wielopoziomową. Po prostu konkretny problem i konkretne jego reperkusje i marne dość kompromisy.
W "jak we śnie" jak dla mnie było po prostu za dużo pseudoartystycznego wydziwania. Można sięśmiać z wlasnego neidopasowania do świata i ja to często robię, ale tutaj nie bardzo miałem do tego nastrój (choc przyznaję kilka razy się uśmiałem, moze dlatego też że znam branżę reklamową dość dobrze)

Przypuszczam ze po prostu ten film jest dla bardzo wąskiej grupy odbiorców percepcyjnie nastawionych na taki język i traktowanie sprawy. Ja tak mialem kilkanascie moze jeszcze kilka lat temu, teraz z natury szukam odfiltrowania niepotrzebnych moim zdaniem śmieci dla odnalezienia jakichś realnych wartości, przejrzystych komunikatów, jasnych nie zamydlonych stanowisk etc etc. Wiem pewnie pomyślisz że to kwestia starzenia sie, ale po przejsciu mnóstwa dziwnych filmów pokroju Pi itp kina mam chyba jednak skłonność do akceptowania dziwności na poziomie "Pikniku pod wiszącą skałą" niż tego filmu. A Bernal faktycznie pokazal sie z lepszej niż dotąd strony...

marek_marian

no coz, pozostaje mi tylko cieszyc sie, ze jestem w tej waskiej grupie odbiorcow, do ktorej skierowany jest ten film;) i ze ani wiek, ani tytul magistra filmu nie nawrocily mnie na dobra droge i nie odsiewam filmow przekazujacych wartosci od tych nieprzekazujacych;) ten moim zdaniem jednak przekazuje, a gdyby nie - mam slabosc do formy, dlatego uwielbiam Tarantino, von Triera, Aronofsky'ego (oprocz Requiem), niektore filmy De Palmy i innych rezyserow, lubiacych bawic sie kinem. ale proste w formie filmy tez lubie (np. Fucking Amal:)

bemolka

ps. jeszcze jedno - nie wiem, w jaki sposob bycie czy tez nie bycie fanem danej muzyki mialoby wplywac na to, czy teledysk podoba sie czy nie. uwielbiam Bjork, ale juz np. Massive Attack czy Chemical Brothers nie, a mimo to doceniam teledyski Gondry'ego

ocenił(a) film na 6
bemolka

eeee :-) generalizujesz, ale chyba ja trochę też...

ogólnie nie lubię niepotrzebnego komplikowania na zasadzie robienia sztuki dla sztuki, wiadomo że mnóstwo rzeczy podlega komplikacjom i tylko takie mogą funkcjonować bo w prostocie nie potrafią i nei zostaną wlaściwie zrozumiane.
Unikam tylko komplikowania dla zasady "im trudniejsze i skomplikowane tym większa sztuka jest, Panie Kolego !" A ten film miał w sobie moim zdaniem dużo takich celowych "eksperymentalnych sztukaterii" Nie lubię też tego co czasem zauważam w przypadku Bjork, mianowicie im większe "dziwo" wytryśnie z jej stajni (nawet w praktyce) tym większy wzbudzi aplauz i ach'y i och'y.... Nie musi to być nic wartosciowego, rozwijającego ludzi, wystarczy że jest trudne i niezrozumiałe... Nie doszło póki co do tego ale czuję że jest już doskonały grunt do takich "strzałów", Bjork jest własnie na tak wypracowanej pozycji...

Przez wiele lat byłem wielkim fanem Diamandy Galas, co z pewnościa nei umieszcza mnie pośród "normalnej większosci" jak to postrzegasz.. Wychowałem sie głownie na dziwnych rzeczach i dziwnych stanach i chyba to pozwala mi mieć jakis dystans do ogółu, również do tego filmu (Jak we snie). Swoją drogą oglądalaś "Źródło"? jak sie wg Ciebie ma do "jak we snie" ?

marek_marian

ciesze sie, ze pytasz, bo wlasnie po obejrzeniu "The Fountain" (bede operowac tytulami, pod ktorymi ogladalam te filmy, bo mieszkam w Anglii - stad tez brak polskich liter w moich wypowiedziach) pomyslalam o Aronofskym cos, co pasuje tez do Gondry'ego: wiedzialam, ze reakcja wiekszosci widzow bedzie "wtf?", ale piekne jest to, ze tworcow to nie obchodzi, ze robia te filmy jakby dla siebie, nie dla publicznosci. bylam troche zdezorientowana po "The Fountain", ale jednoczesnie zauroczona i nie moglam przestac o tym filmie myslec (ha, a po "Science of Sleep" nie moglam spac!). dobrze, ze istnieja tacy rezyserowie, ktorzy maja gdzies reakcje widzow i robia INNE filmy. nudno byloby bez nich, mielisbysmy w kinie niemal same holywodzkie i holywoodzkopodobne produkcje... ale tacy wlasnie tworcy maja najwiekszych fanow, ktorzy ogladaja filmy ze wzgledu na nazwisko autora, nie na to, kto w nich gra czy o czym sa. nie wiedzialam nic o "The Fountain", nim poszlam na ten film do kina, poza jednym - ze to film Aronofsky'ego. ale to, co wlasnie napisalam nie usprawiedliwia tego nadmiaru udziwnien, o ktorym piszesz, bo przeciez moze byc tak, ze olewaja publicznosc, za to upajaja sie faktem, iz tworza oh-so-great sztuke poprzez napychanie filmow tymi wszystkimi dziwadlami. hm, ja tak tego nie widze - oprocz wspomnianego "Requiem...". bo tez nie przepadam za tym, co opisales jako "im trudniejsze i skomplikowane tym większa sztuka jest, Panie Kolego !" - tez mnie to denerwuje, gdy jest przesadzone, ale jakos przesade dostrzeglam tylko w "Requiem". uwielbiam "Pi", uwielbiam "The Fountain", bo sa inne, bo sie wyrozniaja. ale Requiem jest przesadzone, Requiem wyglada, jakby Aronofsky nie tylko chcial je udziwnic, ale "ufajnic". jaki to ja jestem cool i youth-friendly, robie film o mlodziezy i na pewno DLA mlodziezy! i to byl blad, bo jakas lodowka tam chodzi i straszy, i to jest dla mnie "wtf?". (to samo mam z Bjork - najbardziej kocham jej piosenkowe piosenki - "Joga" i "Pagan Poetry", jakies klikniecia i stuki mniej mnie kreca). a "Science of Sleep"? znajac uwielbienie Gondry'ego dla formy i dziwnosci, probujac swoj wybuch milosci dla tego filmu przygasic myslami "come on, to tez byl przerost formy nad trescia, to tez bylo udziwnianie dla samego udziwniania, zeby tylko bylo cool" - nie dalam rady sie w tym filmie odkochac i sama sobie (tym swoim zacytowanym myslom) nie wierze. zbyt wazne (dla mnie) tresci tam jednak byly, bym mogla ich nie zauwazyc, no i w koncu musze sie przyznac - mam slabosc do stylu Gondry'ego... ten pluszowy telefon byl slodki jak mis z Bjorkowego "Human Behaviour", takie to jakies urocze jak to wszystko, co w jego teledyskach uszyte lub tez wyciete z tektury ("Let Forever Be"!). moze po prostu ja cos takiego lubie, a Ty nie, i nie ma za bardzo sensu dysktutowac, bo gusta sa rozne (no i sie o nich nie dyskutuje!;). chociaz... bo nie za to ten film pokochalam... sama chce kiedys robic filmy lub pisac scenariusze i to byl jeden z tych filmow, przez ktore skreca mnie z zazdrosci - bo ja tez chce tak pisac!!! dialogi byly rewelacyjne. chociaz na papierze na pewno nie mialy tej mocy - ciagle nie moge przejsc do porzadku dziennego nad tym, co z tym filmem zrobil Bernal - to, jak wypowiadal swoje kwestie "made this film"! ("to zycie nie jest juz w 3d?" "well, yeah, but come on..." albo "I forgot the key", albo "but you have a left hand" - mistrzostwo swiata!). Forest Whitaker swietnie zagral w "The Last King of Scotland", ale ja bym jednak dala tego Oscara Bernalowi - ja go nie cierpialam i nie rozumialam zachwytow nad nim, nim obejrzalam ten film! ale dosc tych wywodow:) na kolejny film Gondry'ego na pewno sie wybiore. do tej pory wszystkie poza kilkoma dziwnymi krotkometrazowkami widzialam. a propos!
http://www.youtube.com/watch?v=WiQXgmVVGNA
http://www.youtube.com/watch?v=xU6zcqmw0Uk

i chociaz napisalam, ze dyskusja nie ma sensu, bo mamy po prostu rozne gusta, mam nadzieje, ze odpiszesz, bo jednak milo sie dyskutuje:)

ps. ale o "normalnej wiekszosci" na pewno nic nie napisalam! nawet nieswiadomie, bo jestem z tych, co uwazaja sie za normalnych, a reszte swiata za nienormalna;)

ocenił(a) film na 6
bemolka

jestem.
No to się faktycznie różnimy :-), mi z tych wielu tytułów blizszy jest 'Fountain', a już zdecydowanie wolę 'Requiem' od 'Science of...' Nie uważam bynajmniej żeby Aronofsky udziwnił ten film jakoś strasznie (może poza wątkiem skutków lekomanii i telemanii) Może dlatego też że znam świat głownych bohaterów z własnego doświadczenia i wiem że jego obraz w 'requiem' nie musi być wydziwianiem, takie rzeczy po prostu się dzieją... (notabene temat typografii z 'Science of Sheeps' tez znam, i jest mocno karykaturalnie przesadzony :-))
Jednak jak sobie przypomnę 'PI' to w sumie faktycznie, Aronofsky potrafi mocno wpuszczać nas na dziwaczne przestrzenie, z tą tylko różnicą że w Requiem nie epatował czarno-białym eksperymentem, tylko kolorowym obrazem degeneracji postepującej w ciele śladem duszy... i to mi się osobiscie podobało bo było mocno sensowne..

Jeszcze jedna ważna sprawa. Jestem płci przeciwnej, więc możesz się domyślec że nie czuję tak mocno pluszowych klimatów Gondry'owych i Bjorkowych, jak większość kobiet. Te nieco koślawe zabaweczki są dla mnie wręcz dziwne, sztuczne, jakieś ułomne czasami nawet, może dlatego że rosłem w świecie krecików, muminków i muchomorków. Byłem na SoS ze znajomą, jej film się podobal, podobnie jak Tobie, ma wyczucie kina, które szanuję. Niemniej pamiętam też że jest kobietą i lubi wszelkiej maści mniej lub bardziej dziwnnej pluszowanki itd :-)

Jeśli mówić ogolnie o kinie, też kiedys lubialem tych którzy mówili swoim językiem na przekór temu co było modne, tylko w mojej młodosci wg mnie ten inny jezyk tworzyli ledwo Bergmann, Antonioni, Visconti, dzisiaj natomiast pochodzi on często od twórców powiązanych z rynkiem videoclipów, happeningow, wszelkiego rodzaju ...art'ów. Trochę nad tym jeszcze z pasji nadążam (skonczyło mi sie kiedys uczelnie artystyczną) i lubię te podróże, ale przyznaję, czasami to jest poza moim zasięgiem już nawet nie rozumienia, ale 'czucia'. Mam prawie 39 lat. Więc patrzę już trochę inaczej na tzw. 'wydziwiania' potrafiąc jeszcze (mam nadzieję) dostrzec w nich boską obecność sensu. Widziałem to w poprzednim filmie GOndry'ego (Eternal Sunshine of the Spotless Mind), czułem tam wyższy sens fabuły, tego co ważne po tym jak wyjdę z kina i już będzie we mnie w mojej podróży po tym padole... Nie tak mocno zachwyciły mnie tam głowne role jak drugoplanowe Kirsten Dunst i Elijah Wood. To lubię w tego rodzaju kinie artystycznym, że tam aktorzy z najwyższej 'półki salary' sprawdzają się warsztatowo tak po prostu dla frajdy (choc pewnie czasem dla podbicia swojej pozycji w rankingu technicznie doskonałych)dając niejednokrotnie ślad swojego geniuszu. Dlatego lubię wybierać kino niskobdżetowe z znanymi nazwiskami, często skutkuje to niesamowitymi perelkami... Nie pamiętam teraz takich (dzieki Tej rozmowie pogrzebię w pamięci i wrocę do tego) ale na pewno widzialem ich sporo... I nie wiem czemu ale są to już aktorzy przynajmniej po 40-stce albo i później (np Whales of August Lindsay'a Anderson'a - trochę banalne kino które pewnie nie przypadnie Ci do gustu )

Rozpisałem się strasznie (rzadko rozmawiam z ludźmi)... Chciałbym jeszcze odpoiwiedziec na kilka kwestii ale zrobi sie z teog straszny monodramik :-)

Ja nie zaliczam się do normalnych niestety (wbrew opinii kilku bliskich osób) mając się raczej za outsidera ale ze starej dziatwy, takich którzy unikają wielu spraw. A na 'Last King of Scotland' w koncu nei dotarłem, za to wczoraj byłem na Labirynth of Faun a dzisiaj na 'Tuż po weselu' Efter brylluppet (AKA Efter bröllopet / After the Wedding) Pierwszy taki wizualnie pyszny i trochę poetycki, drugi surowszy, mądry i trochę studyjny, smutny w sumie choc finalnie optymistyczny. I ten bardziej polecam.
pozdrawiam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones