PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=737062}
6,7 1 389
ocen
6,7 10 1 1389
7,2 8
ocen krytyków
James White
powrót do forum filmu James White

Bardzo dobre, dogłębnie społecznie i artystycznie kino. W pewnym sensie ideał, w którym czuć unikalne połączenie zarówno zaangażowanych społecznie jak i nowatorskich klimatów festiwalu w Sundance a jednocześnie wysmakowania artystycznego i stylistyki festiwalu w Locarno. Dzieło kompletne a jednocześnie realistycznie współczesne i wiarygodne.

Historia o człowieku, który nie zdążył wydorośleć a już musiał zamienić się w jednoosobowe hospicjum. Najpierw mentalne, potem rzeczywiste. To co początkowo odbiera się w filmie jako puste życie współczesnego, wielkomiejskiego przedstawiciela pokolenia Z - z czasem staje się gorzką refleksją o poszukiwaniu przekoloryzowanych rozwiązań, żeby po prostu radzić sobie z rzeczywistością. O rzucaniu sie w wir zabawy, używek i doraźnych miłości, żeby zagłuszyć zagubienie drogi życiowej.

Trudna, głęboka i pełna uczucia jest tutaj więź matki z synem i ból staje się z czasem też zbyt głęboki. Przychodzący z czasem ból rozpadu człowieka jest tu nie tylko dogłębnie wyczuwalny ale zwłaszcza przerażający. Infekujący życie bliskich. Uzależniający dla otoczenia. Silnie wybrzmiewa w tym filmie już nie tylko strach dziecka o rodzica ale nawet panika młodego człowieka o stan chorej matki. Ten strach, który sygnalnie ale ciekawie został zarysowany w polskich „Moje córki krowy” tu gra donośnie. Z siłą artystycznych, nowojorskich decybeli. Pomagają mu doskonałe kreacje matki i syna. Zarówno Christopher Abbott (syn) jak i Cynthia Nixon (matka) udanie stają na wysokości zadania. Zresztą ten film to także świetnie poprowadzona kamera, świetna reżyseria i scenariusz.

Ciekawym zabiegiem jest w tym filmie, podobnie jak w „Głośniej od bomb” Joachima Triera, jak silnie wybrzmiewa postać nieobecna. Decyzje ojca, który dawno temu porzucił rodzinę odbiły się na życiu syna i konstrukcji jego przyszłego życia. Łatwo jest też przeoczyć to gorzkie pytanie zadane w samochodzie o wielkość rodziny dziewczyny poznanej na wakacjach. Zawartą w tym pytaniu tęsknotę za dużą, wspierającą się rodziną.


Ode mnie: 9/10.
............................................................ ............................................................ .......
Film obejrzałem podczas 10. Festiwalu Filmowego Dwa Brzegi (Kazimierz Dolny, VIII.2016)

Moją podróż przez ekrany kinowe i kina Polski można oglądać na Facebooku pod nazwą "Wszystkie Kina Studyjne Polski".

ocenił(a) film na 8
Gregory_deVar

Rewelacyjnie ująłeś wartość tego filmu.

Byłam w podobnej sytuacji jak główny bohater, tzn. kiedy miałam 16 lat moja mama umarła na raka. Bardzo realistycznie pokazano tu cały proces tracenia sił przez chorą osobę i bolesne patrzenie jak ktoś, kogo kochasz zbliża się nieuchronnie do śmierci. Na forum tego filmu ktoś napisał, że każdy w takiej sytuacji zachowałby się jak James. Łatwo powiedzieć. Ja w swoim życiu raczej nie dałam rady. Do tej pory mam wyrzuty sumienia. Oczywiście miałam wtedy 16 lat, byłam młoda, może to być usprawiedliwieniem. Tyle, że od tamtej pory niewiele się zmieniło. Kiedy ktoś w mojej rodzinie jest ciężko chory, nie potrafię nawiązać kontaktu, odcinam się. Owszem, mocno martwię, wiem, że powinnam się zainteresować, ale jest coś takiego, że zamykam się w sobie, nie potrafię wykonać ruchu. Ostatnio miałam odebrać babcię ze szpitala, ale że wypisywanie się przeciągało się i wolałam przesiedzieć ponad 5h w samochodzie na mrozie niż na sali szpitalnej, tak bardzo przerażało mnie patrzenie na chorych ludzi. Co ciekawe, James jako człowiek wydaje się być nieogarnięty, ma problem z używkami, z odpowiedzialnością, ze znalezieniem pracy, ale w stosunku do matki, moim zdaniem, zachowuje się jak prawdziwy bohater. Staje na wysokości zadania, wspiera ją, stara się zapanować nad własnymi emocjami. Patrząc na siebie, jestem o wiele bardziej odpowiedzialna, troskliwa, spokojna na co dzień, ale w takich krytycznych sytuacjach uciekam i jestem o wiele większym tchórzem niż on.

Słusznie napisałeś o tym, że James nie może znaleźć sobie miejsca na ziemi i jest zagubiony. Zdarzyło mu się zrzucić odpowiedzialność za własne klęski na to, że musiał się zajmować matką i sama nie wiem czy ma rację czy nie. Z jednej strony wydaję się, że i tak byłby niezaradny życiowo, z drugiej strony widać, że bardzo trudno wraca do siebie po traumatycznych przeżyciach i to co się dzieje niezwykle blokuje go w życiu codziennym.

Ucieszyłam się też, że końcówka nie pokazuję co dalej działo się z Jamesem, chociaż bardzo chciałabym wiedzieć. Wszystko zależy od tego, jak to, co się stało poukłada sobie w głowie. Widać w nim jakąś dozę ulgi, że cały ten koszmar się skończył, ale myślę, że to nie koniec trudności emocjonalnych, one się dopiero zaczną... Być może zacznie się starać i poukłada sobie życie tak jak chciałaby jego matka. Ja osobiście, patrząc na jego sposób bycia uważam, że się stoczy. Czasami gnijemy w swoim życiu, dopóki coś nas nie kopnie w tyłek i nie otworzy nam oczu, ale nie wiem czy to w jego przypadku było właśnie to.

ocenił(a) film na 6
anitka333333

Bardzo ładnie i trafnie to opisałaś.

Sam mam liche doświadczenia, bo unikam jak mogę takich sytuacji, natomiast moja rodzina w zeszłym roku przeżyła utratę głowy rodu, naszego dziadka. Są różne sposoby na samobójstwo, natomiast dziadek z racji wieku (94! lata) i demencji wybrał najgorszy - przestał pić, nie mam na myśli alkoholu, tylko płyny jako takie. I skończyło się to dla niego w opłakany sposób (całkowita niewydolność nerek), bo polska służba zdrowia wypełniając swoją misję zeszmaciła tego dumnego (działacz AK, wieloletni główny księgowy, czynny śpiewak chóru itd.) człowieka jak przysłowiową burą sukę, prując go setkami leków, cewnikując na siłę i wiążąc do łóżka jak jakąś kukłę! To wszystko było niby w imię szlachetnego ratowania życia starszego pana, a dziadek prawie błagał o "dobicie". Nie miałem serca go odwiedzić w szpitalu i gdy zobaczyłem zdjęcia z niego, na jego pogrzebie, to miałem ochotę wparować na ten oddział z miotaczem ognia i skończyć wegetację paru konowałów od zarąbania!
Jakiś czas później z mamą spotkaliśmy znajomą, której na dniach umarł tata w trakcie wizyty u rodziców i to były sekundy - siedzieli, rozmawiali, a za chwilę zasłabł i ... już go nie było! Wtedy oboje jej opowiedzieliśmy o ojcu mamy, a moim dziadku, niby jako pociechę, że szybka śmierć jest lepsza i o dziwo pomogło tej kobiecie. Lepiej dla bliskich, aby ich ukochani nie cierpieli, nawet kosztem tego, że nie możemy się z nimi pożegnać. Szybkie odejście jest lepsze niż wielomiesięczna (dziadek umierał 4 m-ce) wegetacja w oczekiwaniu na koniec.

Nie mogę sobie nawet wyobrazić co musiałaś przeżywać, ale nikomu tego nie życzę!


P.S.
Nie mamy w rodzinie, na szczęście, żadnych przypadków raka, ale znam dwie kobiety, które pokonały chorobę. Jedna mimo pozornego nastawienia na najgorsze i ciągłego gadania o śmierci (straciła obie piersi) jest zdrowa jakieś 14 lat po operacji, natomiast mama kolegi była tak zmotywowana chęcią wychowywania wnuków, że pokonała raka krtani "w cuglach" i też jest dzisiaj (po jakiś 5 latach) całkowicie zdrowa.

I tym optymistycznym akcentem...

ocenił(a) film na 9
Gregory_deVar

Doskonale opisany film. Ten film mnie totalnie zaskoczył. Początek w jakimś klubie... myślę sobie - byle przetrwac, kolejna komercyjna papka o imprezowiczu... a okazało się, że to genialne, mocno emocjonalne kino. Nie mogłam oderwac oczu. Genialnie zagrany film, doskonały scenariusz. Nie mogę się otrząsnąc z klimatu tego filmu. Niesamowita więź syna z matką, wręcz jakieś takie uzależnienie przez matkę tego syna od niej. Ale on się sprawdza, podziwiam.
Tej nocy, kiedy był jak to trafnie nazwałeś jednoosobowym hospicjum stworzyli taki klimat, że byłam tam z nimi, przeżywałam z nim tę bezgraniczną samotnośc bez niczyjej pomocy... koszmar.

ocenił(a) film na 9
Gregory_deVar

Widzę, że byłeś w Katowicach w kinie Światowid. Najlepsze kino studyjne w Katowicach to wg mnie kino Kosmos (dawna nazwa). Polecam :)

ocenił(a) film na 9
majkalipcowa

Znam, znam :) Na pewno znacznie lepszy ekran i fotele (w głównej sali). Tylko repertuar mniej obszerny.
W dużej sali oglądałem polskich Ekscentryków.
W kameralnej, w grudniu 2016. "Lion.Droga do domu"

ocenił(a) film na 9
Gregory_deVar

I ekran ogromny, dźwięk bardzo dobry. Do tego faktycznie wygodne przestronne fotele. Bywam często we wszystkich kinach studyjnych w Katowicach, i to najbardziej lubię - salę Nostromo. Mała sala czasami jest całkiem zapełniona, jak np. na Manchester by the sea czy Jestem mordercą, ale bywało, że byłam jedną z trzech osób na widowni :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones