Nie czytałem książki, ale film wydał mi się "bezpieczny", to znaczy nastawiony na w miarę wierne opowiedzenie fabuły bez kombinowania i udziwniania. Niestety, w efekcie adaptacja jest trochę nudna. Brakuje w niej jakiejś wyraźnej autorskiej wizji i w zasadzie nie bardzo wiadomo po co jeszcze raz przenosić Jane Eyre na ekran i co ta historia ma nam do zaoferowania w 2011 roku. Całości szkodzi też mdła, nijaka muzyka. Dwie wielkie zalety: Wasilkowska i Fassbender.
"Brakuje w niej jakiejś wyraźnej autorskiej wizji" - o to to! książkę czytałam, oglądałam też 3 poprzednie adaptacje i o ile każda z nich miała swój charakter, tak ta jest dość bezpłciowa. odtworzenie fragmentów książki i tyle. a oprócz muzyki nie zachwyciły mnie też kostiumy :)
Książkę na pewno przeczytam, a na razie czekam z niecierpliwością na Wichrowe Wzgórza w reżyserii Andrei Arnold. Ponoć są dla odmiany mocno udziwnione, więc pewnie wizji autorskiej nie zabraknie.
Czytałem je już z 10 lat temu, więc wypadałoby sobie odświeżyć, ale bardzo mi się podobały. Ciekaw jestem co Arnold z nich zrobiła...