PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=546931}
7,2 44 894
oceny
7,2 10 1 44894
5,9 14
ocen krytyków
Jane Eyre
powrót do forum filmu Jane Eyre

Pan reżyser był uprzejmy pozbawić historię Jane Eyre wszelkich emocji. Momentami dość fizycznie, bo w tym filmie nikt głosu nie podnosi, wszyscy mówią elegancko przyciszonym tonem. No dobrze, jest taki moment w którym Rochester krzyczy, ale jedna chwila to jak na humorzastego choleryka trochę za mało. Było, poza tym, w tym filmie parę momentów, w których prosiło się wręcz aby jedna z osób podniosła głos. Nie krzyknęła nawet, ale coś ostrzej powiedziała.

A gdzie tam. Wszyscy szemrzą jak w szpitalu.

Obsada nie pomogła za bardzo. Grająca tytułową rolę Mia Wasikowska cały film praktycznie przelunatykowała z miną bezradnego kurczątka. I to ma być Jane Eyre, waleczna dziewczyna, potrafiąca się śmiało bronić i wygłaszająca niemal feministyczne tezy? Naprawdę?

Michael Fassbender starał się jak mógł, czego głosem nie dało się wyrazić bez podnoszenia, to oczami w trójnasób nadrabiał. I nie tylko oczami, jego mimika była wręcz bezcenna. Niemniej jednak nawet on nie zdołał tchnąć ducha w tę drętwą opowieść, poległa na tym polu także wszechmocna Judy Dench jako gospodyni.

Cóż się jednak dziwić, gdy w filmie brakuje boleśnie jakiegokolwiek napięcia oraz rozwoju bohaterów. Pan reżyser sobie tym głowy nie zawracał, pokroił opowieść na kawałki, część powyrzucał, a między resztą sobie kicał. Na przykład widzimy Jane w Lowood jako uczennicę, a potem znienacka jako nauczycielkę, szykującą się do odejścia. Trzask prask. Tego co pomiędzy nie ma wcale, bo pan reżyser poręcznie wyciął akurat te fragmenty, które pokazywały rozwój osobowości Jane. To samo dzieje się z relacją Jane-Rochester, kicamy sobie od punktu zwrotnego do punktu zwrotnego, bez niczego pomiędzy. Napięcia między Jane i Edwardem nie ma, bo kiedy miałoby powstać, głębi i sensu w ich relacji też nie. Taki romans w stroboskopie.

Brak jakiejkolwiek chemii między Fassbenderem a Wasikowską robi sytuacji jeszcze gorzej, a jest to brak tak potężny, że pierwszy pocałunek Edwarda i Jane przyprawił mnie o atak śmiechu, takie to było drętwe, niezgrabne i bez wdzięku. Za to, cholera, kiedy Rochester dziękuje Jane za uratowanie życia, po nieudanym podpaleniu Thornfield przez jego żonę, to stoją sobie nasi bohaterowie pierś w pierś, nos w nos i usto w usto, a panna Wasikowska wygląda, jakby się siłą powstrzymywała od pocałowania Fassbendera. Chęci całowania Michaela nie dziwię się wcale, ale do tej historii i tych bohaterów ta scena ma się nijak. Bardzo nijak.

Do tego za muzykę robi w tym filmie głównie potwornie irytujący motyw skrzypcowy. Jest tak melodramatycznie melodramatyczny, że słysząc go po raz kolejny, miałam ochotę wcisnąć reżyserowi te cholerne skrzypce do gardła.

No właśnie, melodramat. Gdzie emocji i napięcia nie stało, reżyser dowalił melodramatu. Skrzypeczki w tle, natchnionym tonem wygłaszane kwestie i najbardziej pompatyczne dialogi, pracowicie wydłubane z całej książki. Wszelkie normalniej brzmiące kwestie zostały przez reżysera wyrąbane toporem, wyrżnięte, wypalone, wyplenione, amen. I to wszystko w audiowizualnym sosie melodramatu, z bezradnym kurczątkiem Wasikowską na planie pierwszym. Mamusiu...

Duża to sztuka nakręcić bezduszny romans, naprawdę.

ocenił(a) film na 5
EineHexe

To prawda, film słaby. Aktorstwo mdłe. Rochester znudzony, chce się hajtnąć z dziewczyną bez wyrazu, niby to dla jakichś jej ukrytych przed świadomością widza zalet. Wszystko okraszone mętnym sosem z chromatycznych szarości. Między bohaterami brak nawet ciepła, co dopiero by mówić o namiętności. Wszyscy cierpią na duszy (i na twarzy), recytując dialogi. Nie rozumiem dlaczego ten film ma tak wysoką ocenę.

ocenił(a) film na 1
EineHexe

dzieciństwa, jakaś żałość zamiast Lowood, zero magii i jakiegokolwiek emocjonalnego napięcia! Scena po uratowaniu Rochestera - facepalm. Żałosne. Dalej jest tylko gorzej. Skrzypce doprowadzają mnie do nerwicy, jak normalnie uwielbiam skrzypce, tak tutaj zgrzytam zębami i chętnie również bym te skrzypce zainstalowała reżyserowi, ale nie w gardle, tylko w du... no. Gdzieś. Ujowy melodramat jest ujowy, jakby to ktoś podsumował.
To jest romans bez romansu. Reżyserowi dziękujęmy za zabicie całości... ;/

ocenił(a) film na 1
EineHexe

Zgadzam się całkowicie we wszystkim co piszesz... nie mogłam przeżyć tej snującej się ze zwieszoną miną mimozy - Jane... koszmar pod kazdym względem. Szkoda bo obrzydzi wszystkim tak istotną i niesamowitą książkę.

ocenił(a) film na 7
zetipee

Wasikowska - nie chcę więcej słyszeć tego nazwiska!!!!!!!!!!!!!

ocenił(a) film na 8
EineHexe

Czytam i oczom nie wierzę - niby oglądałem ten sam film, ale widziałem co innego. Nie zgadzam się z żadną z wypowiedzi na tym wątku - film piękny, choć to przecież ckliwe romansidło, Wasikowska gra dokładnie tak jak trzeba, wydzierania się wcale mi nie brakowało (no, może gdybym powieść przeczytał...). Film jest pełen delikatności, szacunku dla uczuć, już nie mówiąc o tym czego ludziom brak w dzisiejszych czasach, czyli pokory, taktu i ogłady, zasad, delikatności... na mój gust naprawdę coś pięknego. No i niektóre ujęcia zwalały z nóg malarskim rozmachem. Ale może mój zachwyt to dlatego, że nie czytałem - czasem opłaca się nie czytać, wtedy człowiek mniej wymagający jest przy filmie:)

fracek506

Wasikowska nie gra tak jak trzeba, bo Jane nie była ani ckliwą firaną, ani pokornym cielęciem. To była, jak na owe czasy, kobieta wręcz rewolucyjnie samodzielna i zaradna, twarda i potrafiąca brać się z losem za bary, kobieta posiadająca własne poglądy, też dosyć rewolucyjne jak na początki wieku XIX i potrafiąca tych poglądów bronić. A nie melepeta z niedomkniętymi usteczkami, wgapiająca się szklanym wzrokiem w Rochestera.

ocenił(a) film na 8
EineHexe

No i mam świetnie, bo mnie kompletnie nie interesuje, czy Jane miała być rewolucjonistką, feministką czy inną -istką, ale to, czy jej postać jest wiarygodna i czy to co sobą reprezentuje jest interesujące. To, że powieści nie czytałem najwyraźniej pomaga, bo nie podchodzę do filmu jako do adaptacji, doszukując się na ile jest wierna, a na ile odbiega od oryginału, ale widzę w filmie to o czym on sam miał opowiedzieć... i bardzo mi się to co opowiada spodobało:) A Wasikowska moim zdaniem jest mocną stroną filmu i po Alicji w Krainie Czarów to jej kolejna udana rola. Będą z niej ludzie

fracek506

Heh. No i film opowiedział, ckliwą historyjkę miłości melepety i kretyna. A mógł opowiedzieć o wiele więcej...

ocenił(a) film na 3
EineHexe

Opinie się podzielone. Ale ja osobiście sądzę, że bardzo dużo zabrakło w ty filmie.
Szkoda tak dobrego pomysłu na tak mało efektowny film.
Odnoszę wrażenie, że WSZYSTKO co było warte zobaczone w tym filmie jest zawarte w zwiastunie, a to nie świadczy zbyt dobrze.
Ktoś gdzieś napisał, że o to właśnie chodziło. Postacie cały czas starały się nie okazywać swoich uczuć względem siebie.
ALE na boga!!!
Ja nie po to włączam film by patrzyć jak dwie osoby z lekko uchylonymi ustami jak niepełnosprawni patrzą się na siebie. W międzyczasie osobnik płci męskiej zachowuje się jak totalny idiota. A potem nagle wyznaje miłość kobiecie którą ona tak nagle i bez problemów akceptuję.
Z świetnego zaczątku powstało coś tak płytkiego,że aż boli. miałam wrażenie, że oglądam kolejny odcinek "trudne sprawy" albo "dlaczego ja" z tym że odbywało się to w trochę innych czasach.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones