PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=546931}
7,2 44 907
ocen
7,2 10 1 44907
5,9 15
ocen krytyków
Jane Eyre
powrót do forum filmu Jane Eyre

Przecież to klasyczne romansidło tyle, że z dobrym aktorstwem i dobrze zrealizowane. Widzę, że zachwyty film wzbudza głównie u kobiet, co wiele wyjaśnia. Zaobserwowałem, że tego rodzaju uczucia są właściwe zwłaszcza pewnemu rodzajowi pań - takim mianowicie, które są w codziennym życiu dość frywolne; to taki rodzaj odskoczni, czy też podświadomej tęsknoty za miłością czystą, niczym nieskalaną, którą w rzeczywistości gardzą. Niestety rozgryzłem to dość późno. Znajomość tej prostej prawdy oszczędziłaby mi bolesnych zawodów miłosnych w młodości.

Daryavush_Meribbaal

a Ty biedaku myślisz, że skoro pań jest połowa ludzkości to tylko tej drugiej połowy- do której ty się zaliczasz- gust się liczy :-)
Nie oglądaj filmów , o których wiadomo już w szkole , że pisane są na podst. literatury dla pań własnie , bo Twoje zdziwienie zadziwia świadomych

malinowa123

A gdzież to ja napisałem, że liczy się tylko gust tej mojej połowy? To teraz w szkole uczą o "filmach, pisanych na podstawie literatury dla pań"? W czasach, kiedy realizowałem ten szczebel edukacji nie przekazywano wiedzy na temat podstaw "pisania filmów". Poza tym dość wcześnie rozsmakowałem się w literaturze klasycznej i kompleksów na tym tle z pewnością nie mam, jednak za moich czasów pisarstwo na poziomie Charlotte Brontë nie tylko nie zaliczało się do kanonu lektur szkolnych, ale nawet czegoś takiego nie proponowano, jako uzupełnienie literackiej edukacji. Istnienie tej pisarki było mi znane w charakterze ciekawostki jedynie i jej utworów faktycznie nie znam i poznawać nie zamierzam. Po filmy, których scenariusze powstają na kanwie literatury z zasady sięgam chętnie, bo rzadziej w tym elemencie zawodzą. Melodramaty lubię, jeśli są oryginalne. Niestety "Jane Eyre" to film sztampowy, jak wyroby z odlewni żeliwa, więc zdziwiły mnie noty na poziomie 9 i 10, do których przypisane są odpowiednio określenia: "rewelacyjny" i "arcydzieło". Podoba Ci się film? OK. Przecież nie ubliżam nikomu z powodu jego gustu. Pozdrawiam bojowniczkę o prawa tej drugiej połowy ;).

Daryavush_Meribbaal

no dobra , chowam pistola i całuję :-)

malinowa123

To fajnie, że się sympatycznie kończy. Duży buziak i życzę Ci o wiele szczęśliwszych doświadczeń w realu, niż w tym filmie.

ocenił(a) film na 8
Daryavush_Meribbaal

Takie dyskusje to ja lubię - kulturalnie, i bez rzucania mięsem przez różnice poglądów. Mnie film się podobał, dałam mu ósemkę ze względu na zgrabną próbę przekazania uczuć i emocji, jakie towarzyszom bohaterom. Same postacie ciekawe, nie stwarzające wokół siebie warstwy sztuczności. Wasikowska świetna jako Jane Eyre, o Judi Dench nie wspominając (klasa sama w sobie). Scenografia, kostiumy, krajobrazy dodają smaczku. Oczywiście zgodzę się Daryavushem, że film jest dedykowany raczej paniom niż panom, i ze strony tych drugich spotka się z dużo mniejszym zrozumieniem, ale cóż... Tak jesteśmy skonstruowane, bardziej emocjonalne i zdolne do empatii.

Jane_Doe

Mam już powyżej uszu tego wzajemnego wylewania kubłów pomyj na wszystkich forach. Zakładając profil na filmwebie obiecałem sobie, że nie będę nikogo obrażał, a ewentualne dyskusje potraktuję, jako swobodną wymianę zdań między hobbystami. Trudno tego dotrzymać, bo nie brakuje tu kretynów, ale staram się. Co do filmu w zasadzie z Tobą zgadzam się we wszystkim, oprócz oceny ogólnej - moim zdaniem jest on zbyt schematyczny na tak wysokie noty, pomimo solidnej realizacji. No ale może faktycznie w przypadku pań znaczenie poszczególnych elementów ma inne wagi ze względu na odmienną konstrukcję.

ocenił(a) film na 9
Daryavush_Meribbaal

Neurobiolodzy, psycholodzy ewolucyjni, antropolodzy, socjolodzy w swoich wielu pracach, osadzonych na danych empirycznych, nie dowiedli jeszcze na tyle istotnych różnic w budowie anatomicznej mózgu kobiety i mężczyzny, które mogłyby przesądzać o tym, że jedna płeć jest bardziej emocjonalna aniżeli druga i że to do tej drugiej kierowane są pozycje o charakterze melodramatu. Oczywiście abstrahuję w tym miejscu od literatury popularnonaukowej, która z faktami ma często niewiele wspólnego. Wpojono nam pewne schematy kobiecości, skonkretyzowano schematy męskości - nasze różnice polegają na społecznym zaprogramowaniu, nie koniecznie biologicznym. Jeżeli coś ucieka poza schemat nie może być społecznie tolerowane. Stąd mężczyznom nie wypada płakać na melodramatach. Im po prostu nie wypada płakać, bo tego sobie życzy społeczny konstrukt mężczyzny. Proszę tego nie mylić z "konstrukcją biologiczną" i nie zrzucać na nią pełnej odpowiedzialności. Zapewniam, że zarówno kobieta jak i mężczyzna posiadają emocje i poza nieco odmienną gospodarką hormonalną (która w istocie nie przesądza o naszej wrażliwości) mogą z nich korzystać w takim samym stopniu.

ScarlettOHara

Mylisz się ewidentnie, powtarzając jakieś archaiczne brednie nie wiadomo skąd zaczerpnięte. Teoryjki, jakoby tożsamość płciowa kształtowała się w procesie socjalizacji, były w istocie modne do połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. W kolejnych latach wycofywano się z nich po cichutku i z zawiniętymi ogonkami, do czego wydatnie przyczyniły się badania przeprowadzone w USA w jedyny wiarygodny sposób - na żywym organizmie przez wszystkie fazy rozwoju. Siłą rzeczy wyniki pojawiły się dopiero pod koniec lat 90 – tych, ale obserwacja obiektów pozwoliła na formułowanie odpowiednich wniosków dużo wcześniej, a te były miażdżące. Między innymi badany był mężczyzna którego genitalia uległy nieodwracalnemu uszkodzeniu tuż po urodzeniu, w związku z czym rodzice, idąc za radą lekarzy, będących pod wpływem takich pseudonaukowych teoryjek, wyrazili zgodę na ukształtowanie żeńskich narządów płciowych, z czym w parze miała iść odpowiednia kuracja hormonalna oraz wychowanie pod kontrolą i wg wskazówek psychologów. Sprawę utrzymano w ścisłej tajemnicy w celu wyeliminowania presji otoczenia. Oglądałem wywiad z tym człowiekiem, którym byłem dosłownie wstrząśnięty. Historia jego życia to jedna wielka udręka, wskutek podświadomego ujawniania się jego prawdziwej płci i nieustannej walki z sobą samym o zachowanie nadanej mu tożsamości, pod wpływem presji rodziców i lekarzy (wtajemniczonych) oraz otoczenia, które o niczym nie wiedziało – m in nauczycieli z ochotą i przy użyciu drastycznych środków korygujących jego naturalne zachowania. Kiedy tylko uzyskał pełnoletniość rozpoczął wędrówkę po całym kraju uciekając od rodziców, lekarzy i siebie samego. Znalazł się w stanie permanentnej depresji, podejmował kilkakrotnie próby samobójcze. W końcu zdecydował się żyć w zgodzie z sobą samym, dokonał rekonstrukcji narządów płciowych, ożenił się z kobietą z trójką dzieci (własnych mieć nie może) i odnalazł spokój psychiczny. W końcu facet w prostych słowach (psychologia była mu tak znana, jak mnie dane o zapasach surowców strategicznych w Burkina Faso) konkluduje „To, jaką masz płeć po prostu w tobie jest, tam, w środku.” Takich przypadków w tym materiale było kilka, jak również wypowiedzi normalnych lekarzy, uczestniczących w badaniach (w tonie cytowanej konkluzji). Tematem zajmowałem się dawno temu, sięgając też do innych opracowań popularnonaukowych; wnioski są jednoznaczne, nie budzą moich wątpliwości i już mnie to nie kręci. Natomiast wszystko przed Tobą – przy odpowiedniej determinacji nadrobisz te kilkadziesiąt lat światopoglądowej ewolucji. Tylko, czy to jest miejsce na wymianę takich informacji? To portal miłośników kina – miało być o filmie, który jest przeciętny w mojej, męskiej opinii.

ocenił(a) film na 9
Daryavush_Meribbaal

No cóż, z pewnością program telewizyjny owinięty w scenariusz rodem z ramówki TVN Style, pozwoli mi na nadrobienie kilkudziesięciu lat światopoglądowej ewolucji. Archaiczny gender faktycznie jest zjawiskiem o którym dziś nie mówi się na uniwersytetach. Zadziwiający jest sam fakt, iż studia genderowe powstały w Ameryce w latach... 80tych, co stoi w pewnej niewygodnej opozycji wobec twoich twierdzeń, nie sądzisz?
Najbardziej rozśmieszyły mnie jednak badania "na żywym organizmie przez wszystkie fazy rozwoju". Chodziło po prostu o badania podłużne, tak? Widzisz, metodologia badań społecznych ma jedną poważną wadę, która ciąży na wszystkich naukowcach i studentach - wyników tych badań, w opozycji do badań natury biochemicznej chociażby, nie można uogólniać. "Między innymi badany był mężczyzna" - jaki mężczyzna? Kim był, JAK go wychowywano, CO mu mówiono - jakie to są badania i kto je przeprowadził? "Wychowanie pod kontrolą psychologów", ale jakich? Behawioralnych, poznawczych...? Fajnie, że oglądałeś jakiś program, jeden z miliona programów popularnonaukowych w tv, który cię zainteresował, ale nie uogólniaj jednego materiału na całą populację, bo to objaw zwyczajnej ignorancji.Myślę, że na tak niskim poziomie wiedzy, jak twoja w danym temacie, nie można podejść do takiego materiału sceptycznie. Chłonie się wszystkie informacje jak gąbka a następnie szuka się ich potwierdzenia w literaturze, również popularnonaukowej. Polecam poczytać Bourdieu, szczególnie pozycje traktujące o przemocy symbolicznej, czy Foulcoult "Historię seksualności". Zaznajomienie się z pojęciem gender, szczególnie prace prof. Lucyny Kopciewicz, która jest jedynym chyba w Polsce specjalistą w danej dziedzinie.

Już pomijając to wszystko, zalecam czytanie ze zrozumieniem. Ja nigdzie nie napisałam, że nasza płeć to WYŁĄCZNIE konstrukt społeczny. Pisałam, że nie jest to wyłącznie konstrukt biologiczny. Zauważasz różnice w obu przesłankach?

ScarlettOHara

Nie opisywałem programu telewizyjnego, tylko amerykański film dokumentalny obejrzany kilkakrotnie przed laty, podobnie, jak kilkanaście podobnych, prezentujących odmienne teorie. Dziś już nie pamiętam dokładnie szczegółów, ale wnioski i konkluzje pozostały mi w pamięci całkiem wyraźnie. I nie oglądałem samego filmu, tylko jeszcze coś tam poczytałem. Tego rodzaju filmy i publikacje popularnonaukowe są wystarczająco dobrym źródłem wiedzy dla kogoś z podstawami wiedzy w danej dziedzinie, którą nie zamierza zajmować się zawodowo, a jest zainteresowany jedynie wyrobieniem sobie poglądu, czy ustalenia stanu współczesnej wiedzy w danym temacie, co bynajmniej nie jest zastrzeżone jedynie dla wąskiego grona specjalistów. Poziom mojego sceptycyzmu jest wystarczający i – w przeciwieństwie do Ciebie - obejmuje również teoryjki serwowane przez pseudonaukowców z tzw humanistycznych dyscyplin, którzy będąc przedmiotem powszechnych drwin, podbudowują własną samoocenę kontrowersyjnymi twierdzeniami, popieranymi spreparowanymi w tym celu wynikami rzekomych badań. Wystarczająco wiele razy tłumaczyłem tępakom z humanistycznych wydziałów uniwersyteckich i doktorantom, między innymi socjologom, na czym polega zastosowanie w badaniach metod statystycznych, żeby na podstawie poziomu ich zdolności do przyswajania tych treści, mieć poważne wątpliwości, czy potrafiliby zrozumieć zasadę działania spłuczki w toalecie, nie mówiąc już o przeprowadzeniu rzetelnych badań w jakiejkolwiek dziedzinie.
W kwestii podrzuconych przez Ciebie nazwisk - lewaccy dewianci psychiczni i do tego ćpuny nie stanowią dla mnie żadnego autorytetu w jakiejkolwiek dziedzinie i na pewno nie zamierzam zgłębiać ich dokonań, o ile tak można nazwać, to co w życiu popełnili. Tzw studia nad gender interesują mnie w takim mniej więcej stopniu, jak wielki zderzacz hadronów i dociekania w tym temacie pozostawiam miernotom, które nie potrafią zrobić nic społecznie użytecznego. Poza tym współczesne działania europejskich, a zwłaszcza polskich badaczy (tak ich nazywam) budzą moją wesołość jedynie, tak się bowiem składa, że miałem okazję uczestniczyć w planowaniu badań i „naukowcy” nie potrafili sprecyzować, czym właściwie zamierzają się merytorycznie zajmować, za to wykazywali żywe zainteresowanie kwotami związanymi z pojęciami „granty” i „delegacje zagraniczne”. Podobną wesołość wzbudzają we mnie Twoje próby zarzucenia mnie pseudospecjalistyczną terminologią w celu – jak przypuszczam – uświadomienia mi, w jakiej to tajemnej i nieogarnionej dla zwykłego zjadacza chleba dziedzinie usiłuję się wypowiadać. No cóż – cel chybiony.

ocenił(a) film na 9
Daryavush_Meribbaal

Jak na osobę, która "ma powyżej uszu wzajemnego wylewania kubłów na forach" jesteś niezwykle agresywnym rozmówcą. Twoja postawa trąci w tym momencie hipokryzją, której zapewne nie zauważysz, bo przecież jesteś ponad wszystkimi dewiantami i ćpunami, których ciemny lud nazywa naukowcami. Być może to właśnie ty jesteś brakującym ogniwem nietzscheańskiej koncepcji nadczłowieka? Poważnie się nad tym zastanów.

Dziwne, że uważasz, iż anonimowy "amerykański film dokumentalny" (czyli zwykły program nadawany zapewne na jednej ze stacji telewizyjnych, bo w tym celu powstały) stanowi istotniejszy argument niż wieloletnie badania socjologów i antropologów udokumentowane w formie literatury naukowej i poważane w tym gronie. "Dziś już nie pamiętam szczegółów, ale liczą się wnioski" - dziwne, że nazywasz humanistów tępakami, samemu pisząc takie farmazony. Czy ty w ogóle masz jakiekolwiek pojęcie na temat prowadzenia badań? To, że musiałeś tłumaczyć przeprowadzanie badań statystycznych doktorom na uniwersytecie świadczy tylko o poziomie uczelni do której, prawdopodobnie, uczęszczałeś.
Ponadto, twój poziom wiedzy nie jest niestety podstawowy. Nie widzisz nawet różnicy między płcią biologiczną (o której był program), a płcią kulturową (o której piszę ja). Zapewne nawet nie wiesz, że w ogóle istnieje taki podział i że z wielu przesłanek można go wydobyć i naukowo udowodnić. Twoja postawa wobec Bourdieu czy Foulcaulta daje mi do wiadomości, że jesteś jednym wielkim ignorantem, który wygooglował sobie prędko skopiowane z forum nazwiska i przeczytał pierwszą lepszą witrynę (zapewne wikipedię). Jeżeli jest inaczej, wyjaśnij mi proszę swoje zastrzeżenia wobec stosowanych przezeń teorii, chociażby habitusu społecznego (zakładam że sceptycyzm wobec pseudonaukowych teorii obu panów pozwolił ci się odpowiednio wdrożyć w ich filozofię).
Rozumiem, że wśród badaczy z którymi miałeś przyjemność współpracować znajdowała się również prof. Kopciewicz. Nie? Postanowiłeś przełożyć doświadczenie z jednego zdarzenia na drugie w ten sposób dowodząc, że i ono jest fałszywe/niewiele warte. Bardzo "logiczne" wnioskowanie.

Twoje odpowiedzi nie pozostawiają mi wątpliwości, że 1) nie masz pojęcia czym jest płeć kulturowa/nie jesteś w stanie ustosunkować się w żaden sposób do mojej pierwszej wypowiedzi, 2) jesteś arogancki, a że arogancja jest przejawem wysokiego ilorazu inteligencji, którego tobie najwyraźniej brakuje plasując cię jedynie na powszechnym, "przeciętnym" poziomie, wydajesz się osobą, która myśli, że jest kimś więcej aniżeli jest w istocie, 3) jako obronę przyjmujesz atak, który jest tu zupełnie zbędny. Nie atakowałam cię pisząc pierwszy post, więc nie rozumiem przed czym tak zażarcie się bronisz, 4) "gender", "behawioryzm", "psychologia poznawcza" czy "badania podłużne" to żadna terminologia "pseudospecjalistyczna", którą miałabym komukolwiek imponować, a to, że ich nie rozumiesz (stąd zapewne ten kąsliwy atak) jest już twoim problemem, 5) tylko ktoś tępy jest w stanie napisać, iż nie zgłębi dokonań osób trzecich ze względu na ich doświadczenie życiowe. Jest to tak zwany argument ad personam (och, jakże pseduintelektualne jak wszystko, co wydobywa się z umysłu innego, niż twój) a wykorzystywany w dialogu od razu przekreśla jakąkolwiek możliwość dalszej rozmowy.

Zatem, żegnam.

ScarlettOHara

Buahahahahah - kompleks Kopciuszka pozostaje? Znajdź sobie jakiś inny obiekt oddziaływania; najlepiej osobę z samooceną na poziomie orangutana i tak zakompleksioną, że prędzej popełni samobójstwo, niż zaneguje te Twoje idiotyzmy. Byle szybko, bo jeszcze z rok i żadna terapia Ci nie pomoże. Powodzenia

ocenił(a) film na 9
Daryavush_Meribbaal

Zaneguj zatem moje idiotyzmy, zamiast zasłaniać się kąśliwymi zamiennikami.

ScarlettOHara

Zanegowałem w pierwszej odpowiedzi. Obawiam się, że nie widzisz zaistniałej sytuacji we właściwym świetle (podobnie, jak szeregu innych rzeczy, o których pisałem). Prowadziłem z kimś dialog na temat filmu, a w każdym razie pozostający z nim w związku, bo temu służy ten portal. Przebiegał on w prostym, zrozumiałym dla mnie i rozmówczyni języku. Wszystko było dla nas jasne bez żadnych przypisów, suplementów oraz glos. Później wtryniasz się Ty z tym swoim bezsensownym bełkotem, w którym nie ma jednej frazy na temat filmu. Ta paląca potrzeba dowartościowania jest dla mnie zrozumiała. Ja, będąc specjalistą w swojej dziedzinie, jeśli mam coś do przekazania w tej materii, to udzielam się na tematycznym forum i nie potrzebuję szukać akceptacji kinomanów na filmwebie, w większości laików. Gdyby zależało Ci na wymianie spostrzeżeń z profesjonalistami, zrobiłabyś to samo. No, ale cóż Ty, biedactwo, masz do zaoferowania w takim gronie? Oklepane definicje z podręczników akademickich? Przywoływanie nazwisk – nazwijmy to – autorytetów? Jakieś wyświechtane systematyki, klasyfikacje, kategorie..? Wyśmieją Cię z tym, czego masz świadomość, więc próbujesz imponować na filmwebie. Ale mi te bzdury nie są do niczego potrzebne, nie prosiłem o nie i nie zamierzam się wkręcać w temat w najmniejszym stopniu.
No miałem coś jeszcze napisać o spontaniczności wypowiedzi oraz pasożytach społecznych, których finansuje ten chory system z pieniędzy zabranych podatkom, a którzy w warunkach zdrowej gospodarki rynkowej, zajmowaliby się jedynie doskonaleniem technik żebrania, ale właśnie mija 10 minut przeznaczone na zmarnowanie w dniu dzisiejszym.

ocenił(a) film na 9
Daryavush_Meribbaal

"No ale może faktycznie w przypadku pań znaczenie poszczególnych elementów ma inne wagi ze względu na odmienną konstrukcję"

Moja pierwsza wypowiedź tyczyła się, zacytowanego powyżej argumentu, który w twojej opinii przemawia za niższą oceną filmu. Innymi słowy - uważasz, że twoja rozmówczyni mogła zachwycić się daną produkcją tylko i wyłącznie dlatego, bo jest kobietą (co ona sama, zapewne z powodu własnej ignorancji, potwierdziła). Problem w tym, że nie posiadasz (ani TY, ani twoja rozmówczyni, ani grono specjalistów, które o problemie wie w istocie więcej niż TY) żadnej podstawy do tego, aby twierdzić, że "odmienna konstrukcja" (tak właściwie czego - mózgu, gospodarki hormonalnej?) przesądza o tym, że ktoś jest na tyle wrażliwy aby odebrać dzieło lepiej, tylko i wyłącznie z tego powodu, że jest biologiczną kobietą albo biologicznym mężczyzną.
Prosiłabym o jakieś wytłumaczenie, bo napisanie "oglądałem program w którym był facet, który..." można z dziecinną prostotą zanegować argumentem w stylu "a ja oglądałem program w którym, był facet, który...". Na takim gruncie próbowałeś mi uświadomić jaka to jestem głupia i jakie to idiotyzmy wypisuję. Mylisz konstrukcję biologiczną z konstrukcją społeczną, przypisując wszystko tej pierwszej, co jest zwykłym błędem, popartym już empirycznymi danymi. Bourdieu, na wydziale nauk społecznych, czyli tych wszystkich "tępaków i ćpunów", jest czołowym teoretykiem, którego dorobek na wykładach przywołują niemal wszyscy wykładowcy. Nie wiem zatem czym miałabym ci tu imponować - jest to aktualnie tak powszechnie znana osoba jak Nietzsche czy Derrida. Ponadto, to ty jako pierwszy "wyskoczyłeś" z jakimiś argumentami, które miały mnie wyprowadzić z "archaicznego błędu", a które niestety nie dość, że nie mogły przekonać o swojej słuszności nikogo ("oglądałem program, którego już nie pamiętam, ale był taki wniosek ale już bez szczegółów") to na dodatek nie potrafiłeś podać nawet źródła (w swoim przekonaniu jedynej słusznej) prawdy. Podałam ci trzy nazwiska, których dorobek przemawia za moją pierwszą tezą, a które (tak założyłam) będą bardziej wiarygodne aniżeli moje (anonimowe przecież) spekulacje na forum. Ty za to uważasz, że mnie powinny przekonać twoje dywagacje na ten temat, bo oglądałeś program, którego tytułu nawet nie pamiętasz. Jeżeli jesteś tak wyczulony na biografie naukowców, to czy wgłębiłeś się dostatecznie w doświadczenie wszystkich osób, które ten program tworzyły? Szczerze wątpię. Nie wiesz nawet kto był autorem danego projektu, więc nie wiesz w zasadzie nic. Może to też byli lewaccy dewianci?!
Chodzi o to, że na gruncie naukowym taka dedukcja i taka wymiana argumentów jaką ty proponujesz jest zupełnie nie na miejscu. Obchodzisz wszystko co niewygodne szerokim łukiem (przykład: "archaiczne brednie o konstrukcji społecznej, które skończyły się w latach 70" - ustosunkuj się proszę do tego, że takie "brednie" pod nazwą "gender" dopiero pojawiły się dekadę później - o jakich zatem teoriach pisałeś?).

Napisz mi w końcu gdzie leży idiotyzm w stwierdzeniu, że to, co wytworzone społecznie wpływa na to, co jednostkowe, i nie wszystkie zachowania należy interpretować wyłącznie drogą konstrukcji biologicznej. Stwórz wniosek i poprzyj go argumentem, który będzie chociaż trochę wiarygodny (tzn. będę mogła to sprawdzić, pomyśleć nad tym i przyznać ci racje) - czy to tak dużo? Odłóż na bok jakieś europejskie fundusze, doktorów, których musiałeś edukować, konstrukcje spłuczek i inne dygresje, które każą mi się poważnie zastanowić nad tym, kto tu ma w istocie syndrom Kopciuszka i zwyczajnie odpowiedz na pytanie o powody swojego założenia, że kobieta ma "odmienną konstrukcję" i z tego powodu melodramaty podobają jej się bardziej niż mężczyznom. Uwaga! Argument o facecie, który wychowywany był jako kobieta, ale nadal posiadał popęd seksualny skierowany do kobiet, jest argumentem na temat płci biologicznej, nie społecznej. Chyba, że potrafisz powiedzieć w jakim stopniu zmieniły się jego społeczne zachowania i co na nie wpłynęło. Jeżeli nie, to faktycznie - szkoda czasu.

ocenił(a) film na 9
Daryavush_Meribbaal

Ponadto, człowiek, który rozumie, rozumie również, że inny człowiek może się mylić bądź nie rozumieć, że się myli. Z tego powodu nigdy nie zostałam wyśmiana na żadnej z uczelni w której studiowałam/studiuję (być może to po prostu ty źle trafiłeś?). Najczęściej cudze teorie i poglądy wyśmiewają ci, którzy nie mają zbyt mocnego argumentu, żeby je obalić inną drogą. Dziwnym trafem, gdy udzielam się na forach specjalistycznych (najczęściej biologicznych z racji wykształcenia) nigdy nie zostaję wyśmiewana, wręcz przeciwnie. Sytuacja odwraca się dopiero na filmwebie. Pytanie: czy to ja istotnie jestem idiotką, czy to użytkownicy filmwebu nie dysponują dostateczną wiedzą, żeby zrozumieć o czym piszę?

ScarlettOHara

Scarlettooo!

Nie wiem jakim prawem śmiesz zakłócać tak intrygującą wymianę zdań bez wymiany poglądów! Czy ty serio nie nadążasz?! Przecie człowiek wprost ci pisze, że jedyna godna rozwagi rozmowa to na takim poziomie na którym będzie w stanie nadążać i taka w której to jemu przyznajemy rację! A ty tu rzucasz jakimś Nietsche czy Bourdieu którym interesować to się mogą co najwyżej takie ćpuny z wnsu jak ja! Ty nie kumasz że khamerykhański program zrealizowany przez faryzeuszy z symbolami dolarów w oczodołach to jedyne źródło niezakłamanej prawdy dla współczesnego polaka?! A nie jakaś franczyzna, żabie udka czy niemieccy pesymiści, a kysz! Się tu dowartościować chcesz? A spłuczkę to ty naprawić w ogóle umiesz?! Kolega konstruktor-mechanik ze statystyką w oczach to chociaż prawdopodobieństwo potrafi obliczyć z jakim doktorzy kładą łapę na funduszach europejskich a nie jakieś tam… prehistoryczne definicje o habitusie społecznym. Gdzie on ci o habitusie teraz przeczyta, kobieto puchu marny, jak tego na Wikipedii nie piszą?! Co? Że ma „Dystynkcję” przeczytać a dopiero później się publicznie wypowiadać na tematy o rolach społecznych?! No zwariowałaś chyba! Przecież to książka opasła a i napisana językiem takim co tylko ćpuny po lsd zrozumieć mogą! Kolega-specjalista nie musi czytać. Wiedza jest jego cechą immanentną i broni się sama! A ten cały autorytet, Bourdieu, to chociaż on umie naprawić spłuczkę? Zniszczyłaś człowiekowi 10 min z życia które mógł poświecić na telewizyjną propagandę z której wyprowadza wartości! Kolega jako specjalista w naprawianiu spłuczek i statystyce udziela się chociaż na forach gimnazjalnych i licealnych, ażeby poprawić byt tym biednym, głupim jednostkom. A ty co? Pomyliłaś forum akademickie z filmwebem? No już doprawdy bezczelna! Człowiek chciał sobie jakąś pierdołą walnąć, stereotypem archaicznym że to film dla kobiet bo o uczuciach, a bo tak mu w główkę wpojono a ty tu z jakąś konstrukcją społeczną i przemocą symboliczną wyskakujesz i próbujesz mu zburzyć dychotomiczny, prosty, klarowny podział o_O
No już doprawdy, no!

A tak serio Scarlettoo to powinnaś przeczytać uważniej wypowiedź na którą odpowiedziałaś. Ludzie którzy udzielają się na takich formach to najczęściej pospolici zjadacze chleba o gorzkich żalach do wszystkiego i wszystkich zatem „(…) nie brakuje tu kretynów”. Jeżeli ktoś pisze, że „(…) obiecał sobie że nie będzie nikogo obrażał” a następnie rozpoczyna odpowiedź, na zupełnie uprzejmą i ciekawą wypowiedź innej osoby, słowami: „Mylisz się ewidentnie, powtarzając jakieś archaiczne brednie nie wiadomo skąd zaczerpnięte” to chyba już sama potrafisz oszacować z kim rozmawiasz. Reszta wypowiedzi kolegi dodatkowo poświadcza, że powinnaś przyszykować się na raczej jałową dyskusję i żałosną próbę pokazania że to on zawsze ma rację, nawet wtedy kiedy jest od niej tak daleki że nawet nie rozumie czego dyskusja właściwie dotyczy. Osiąga swój cel poprzez wyśmiewanie i ubliżanie, bo nic więcej nie może ci niestety zaoferować. Jak sama słusznie zauważyłaś twój rozmówca nie widzi nawet podstawowej różnicy między konstrukcją i złożonością obu typów płci, co dopiero jeśli mowa o metodologii naukowego dowodzenia faktów czy obiektywnych źródłach wiedzy. Zrozum, że twój rozmówca nie ma zielonego pojęcia na temat społecznego konstruowania płci (ba! On nawet nie wie nic o jego biologicznych aspektach) więc nie oczekuj niemożliwego. Ktoś, kto uważa, że jak napisze o tym że coś oglądał w telewizji i na bazie tego wysuwa wnioski, może zostać uznany za specjalistę w jakiejkolwiek dziedzinie – nie powinien być traktowany poważnie, co nie? Ja bym go tak nie traktował i tobie również to zalecam : )

Pozdrawiam cię ciepło Scarlettoo! : )

ScarlettOHara

Kobieta i mężczyzna różnią się biologicznie, psychicznie i pod względem ról społecznych. Mózgi również się różnią, co jest oczywiste. JA tak stwierdziłem wnioskując na podstawie MOICH obserwacji, doświadczeń i relacji z innymi przedstawicielami gatunku i guzik mnie obchodzi, czy jakieś autorytety uważają podobnie (choć wiem, że tak jest). Jeśli kiedyś dotrę do źródeł, które mnie przekonają, to zdanie zmienię, ale na razie się na to nie zanosi. A Wy jesteście klakierami i potakiwaczami, niezdolnymi do posiadania własnego zdania, rodzajem bezmyślnego, społecznego mięsa armatniego, które rozmaite persony o cechach guru, wykorzystują do sankcjonowania swoich pozycji. Wasze argumenty są typu: autorytet X, czy Y stwierdził... ktoś coś dowiódł/nie dowiódł.. publikacja X, czy Y zawiera coś lub nie zawiera.. kompletne ubezwłasnowolnienie. Niedługo będziecie się obawiać zaspokajać potrzeby fizjologiczne, bez wskazówki jakiegoś autorytetu, względnie instrukcji w podręczniku, jak to należy robić.

ocenił(a) film na 9
Daryavush_Meribbaal

Hm, ale chyba o tym, że "kobieta i mężczyzna różnią się biologicznie, psychicznie i pod względem ról społecznych" nie dowiedziałeś się z sufitu, prawda? Ktoś przed tobą zadał sobie taki trud i swoją własną intuicję i inteligencję zamienił w wiedzę poprzez jakieś dowody. Bo ja też mogę sobie stwierdzić, że np. mężczyźni mają niższe IQ niż kobiety bo to stwierdzam na bazie MOICH obserwacji, doświadczeń i relacji z innymi przedstawicielami tego gatunku, a jeżeli ty myślisz inaczej to znaczy, że jesteś głupi i potakujesz jakimś innym fałszywym teoriom :) Fajnie, co?
Jesteś w błędzie, bo ktoś kto czyta dużo i zna wiele podejść do jednego tematu jest w stanie łatwiej zweryfikować ich prawdziwość. Nie wiem skąd u ciebie przeświadczenie, że zawierzam wyłącznie autorytetom w danej dziedzinie. Jest wielu autorów, np. socjobiologów, z których teoriami w ogóle się nie zgadzam a są oni powszechnie poważani. Dwaj panowie których przywołałam są po prostu niezwykle wiarygodni a swoja wiedzę zbudowali na bardzo trudnych do obalenia przesłankach. Gdybyś zamiast jakiś ciekawostek przeczytał o ich twórczości to może byś zrozumiał.
Gdybym faktycznie była "bezmyślnym rodzajem" to w ogóle bym nie czytała, myśląc, że to, co mi się wydaje (i co mi ktoś powie), że jest prawdziwe zapewne takim jest i nie będę szukać odpowiedzi (co w istocie jest raczej twoją domeną).

Jeżeli to forum na temat filmów, to bądź na tyle konsekwentny i pisz wyłącznie o filmach, pomijając kwestie odmienności płciowych, albo swoich nieudanych podbojów miłosnych. Jeżeli nie, to przynajmniej się nie dziw, że pojawiają się osoby, które odpowiedzą na ten fragment twojej wypowiedzi.

Daryavush_Meribbaal

Jego schematyzm polega właśnie na tym, że jest zrobiony na podstawie książki dla pań.
A że książki były pisane właśnie tak, to dlatego odbiór może być j/w.
Dla mnie fabuła jest mniej istotna (książkę mam w spadku po babci, więc oczywiście czytałam),
natomiast relacje damsko- męskie w tamtych czasach patrzę z utęsknieniem. Nawet nie wiem,
czy umialabym być tak stonowana, ale ... podoba mi się!

malgoska_6

Moim zdaniem relacje damsko - męskie z tamtych czasów, w porównaniu z obecnymi, cechowały się lepszym "opakowaniem" i gorszą zawartością. No, ale siłą rzeczy fizycznie tego nie sprawdzimy, więc spór pozostanie otwarty. W każdym razie "opakowanie" też jest ważne, a dziś ten element został sprowadzony do form najprymitywniejszych, w tym wszechobecnego kiczu.

Daryavush_Meribbaal

Oczywiście, że tego nie sprawdzimy, ale głównie dlatego, że mamy inną mentalność.
Gdy dawniej ktoś mówił "i nie opuszczę Cię aż do śmierci" to tak myślał, czuł i nie dopuszczał innej myśli.
Dzisiaj każdy ocenia sytuację z własnego punktu widzenia - żeby nie było, że się z tym nie zgadzam - sama jestem rozwiedziona:)

A co do gorszej zawartości... nie, nie i jeszcze raz nie. Chyba mylisz zawartość ze słowem świadomość? Chodziło Ci o brak możliwości sprawdzenia zawartości?

malgoska_6

Ej tam, ej tam… po prostu najczęściej nie było możliwości wprowadzenia w życiu drastycznych zmian ze względu na presję społeczną i ówczesną sytuację gospodarczą (brak możliwości startu w innym miejscu, zerwanie rodzinnych więzów oznaczało wyrzeczenie się majątku, dochodów i nędzę itd). A kobiety, to nie miały praktycznie żadnej możliwości manewru. Stąd mniej rozwodów, a "nie opuszczę cię aż do śmierci" baaaardzo często równało się "męczarniom aż do smierci". Małżeństwa były aranżowane we wszystkich warstwach społecznych, zdanie młodych rzadko brano pod uwagę, więc nieszczęśliwych związków było na pewno więcej, niż dziś. Myśląc o zawartości miałem na myśli, że dzisiejsze relacje są bardziej szczere po prostu - partnerzy są razem, jeśli im to odpowiada, jeżeli nie, to się rozchodzą (wiem, wiem - na tym polskim zadupiu nie jest to takie proste, jak w cywilizowanych krajach, ale i tak jest łatwiej, niż kiedyś). Jeśli ludzie są naprawdę zdeterminowani, żeby być razem, to sa to w stanie zrobić wbrew woli krewnych, przyjaciół i znajomych, a kiedyś to było prawie niemożliwe. Oczywiście dziś jest mniej romantycznie z bardzo wielu względów, o których można by długo… - to jest to "opakowanie", którego jednak trochę szkoda.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones