PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=546931}
7,2 44 907
ocen
7,2 10 1 44907
5,9 15
ocen krytyków
Jane Eyre
powrót do forum filmu Jane Eyre

Witam, jestem świeżo po filmie i książce. Chciałabym podzielić się z wami moją opinią.

Generalnie oceniam film lepiej niż książkę. Lubię filmy kostiumowe, toteż trafiłam w końcu i na "Jane Eyre". Gustuję natomiast w zupełnie innych książkach (zdecydowanie niekobiecych), stąd też niska ocena tego dzieła. Ale do rzeczy. Co było dobre w filmie, a równocześnie niezgodne z książką?

1. Przystojny Rochester i w miarę jako taka Jane. Wiele osób zarzuca filmowi taki właśnie dobór aktorów argumentując, że w książce nie byli to atrakcyjni ludzie. Moim zdaniem film podobałby się dużo mniej, gdyby główne role grali ludzie nie mający ani krzty uroku osobistego. Widz, a zwłaszcza widz płci żeńskiej nie zaangażowałby się w perypetie bohaterów aż tak bardzo, gdyż zdecydowaną rolę odgrywa tutaj po prostu tzw. chemia. Chemia powoduje utożsamianie się z bohaterem. Nie ma chemii, jest obojętność.

2. Przeredagowane dialogi bohaterów. I tak w niektórych miejscach kwestie Rochestera brzmią nieco pierdołowato, ale da się je jeszcze przeżyć. Natomiast książka zwala pod tym względem na kolana! Żaden prawdziwy mężczyzna nie wygaduje takich pierdół jak książkowy Rochester. I to na dodatek kreowany na takiego surowego i brutalnego w obejściu. Prawdziwi mężczyźni są lakoniczni. Potrafią powiedzieć "kocham", ale bez takiego obciachu. Natomiast " Ach, ubiorę moją Żanetkę w atłasy", "Ach, będziemy razem biegać po łące" itd. itp. mogą wygadywać tylko tzw. ciepłe kluchy. Tacy z reguły są aseksualni :) Strasznie mnie to w książce denerwowało. To ciągłe gadaaanie o uczuciach. Jak nie Jane w swoich myślach, to Rochester...i tak w kółko. Uważam, że takie książki robią krzywdę kobietom, zwłaszcza młodym dziewczynkom, ponieważ takich mężczyzn nie ma! Tzn. nie ma mężczyzn, którzy potrafią łączyć te wszystkie cechy, jakie posiadał Rochester. Później nierealne oczekiwania w konfrontacji z rzeczywistością potrafią wyrządzić dużo szkód w relacjach damsko-męskich. Pod tym względem film jest dużo lepszy.


Na koniec napiszę, że po prostu nigdy więcej już nie sięgnę po książkę tego typu. Był to pierwszy i ostatni raz. Obejrzawszy film wystraszyłam się, że mi się spodobał. Sięgnęłam po literacki pierwowzór, żeby przekonać się czy obudziła się we mnie dusza romantyczki. Szczęśliwie lektura zweryfikowała te obawy negatywnie :) Mogę więc wrócić spokojnie do moich ulubionych tematów literackich jak podróże w Kosmos :)

Moja opinia może wydawać się kontrowersyjna i trochę prowokująca, jednak chciałam nią pokazać, że film sam w sobie nie jest zły i że jeśli ktoś nie lubi ekstrawertyzmu uczuciowego, spokojnie może na nim poprzestać i nie sięgać po książkę, która wcale nie jest wybitnym dziełem literackim. Mnie w każdym razie wyleczyła z romantyzmu :)

ocenił(a) film na 4
Eanna

"I tak w niektórych miejscach kwestie Rochestera brzmią nieco pierdołowato, ale da się je jeszcze przeżyć. Natomiast książka zwala pod tym względem na kolana! Żaden prawdziwy mężczyzna nie wygaduje takich pierdół jak książkowy Rochester. I to na dodatek kreowany na takiego surowego i brutalnego w obejściu. Prawdziwi mężczyźni są lakoniczni. Potrafią powiedzieć "kocham", ale bez takiego obciachu. Natomiast " Ach, ubiorę moją Żanetkę w atłasy", "Ach, będziemy razem biegać po łące" itd. itp. mogą wygadywać tylko tzw. ciepłe kluchy. Tacy z reguły są aseksualni :) Strasznie mnie to w książce denerwowało. To ciągłe gadaaanie o uczuciach."

Ty naprawdę myślisz o Rochesterze? O XIX-wiecznym szlachcicu, i to na dodatek świetnie sytuowanym? Czy o bezkarkowym kolo na dzielni?
Standardy wychowania się zmieniły. W XIX-wieku 90% tematów była tabu, więc o tych, które tabu nie były mówiono dużo i wylewnie. Dialogi sprzed zaręczyn są wyśmienite, bo i Jane, i Rochester znakomicie opanowali sztukę mówienia o wszystkim poprzez mówienie o niczym. Po zaręczynach Rochester po pierwsze czuje się wolny od przymusu udawania, że do Jane nic nie czuje, więc zapewnia ją o swoim uczuciu. Po drugie, w pewnym sensie usprawiedliwia się, przekonując ustawicznie i siebie, i ukochaną do ich uczucia, sięgającego ponad ludzkie prawa i uprzedzenia. Po trzecie, tak jest wykreowana jego postać. Nie na gruboskórnego amanta o serduszku miękkim jak masełko z mikrofalówki, tylko na człowieka bardzo emocjonalnego, gwałtownego, który przybiera różne pozy usiłując ukryć to, jak bardzo jest nieszczęśliwy.

"Uważam, że takie książki robią krzywdę kobietom, zwłaszcza młodym dziewczynkom, ponieważ takich mężczyzn nie ma! Tzn. nie ma mężczyzn, którzy potrafią łączyć te wszystkie cechy, jakie posiadał Rochester. Później nierealne oczekiwania w konfrontacji z rzeczywistością potrafią wyrządzić dużo szkód w relacjach damsko-męskich. Pod tym względem film jest dużo lepszy."

To jest książka z XIX wieku. Jedna z bardziej realistycznych (i za ten realizm skrytykowanych) powieści tamtego czasu i najmniej "dydaktycznych". Na tle ówczesnych powieści raczej nie mogła wyrządzić krzywdy dziewczynkom. Bez ich tła też nie.

"i nie sięgać po książkę, która wcale nie jest wybitnym dziełem literackim"

Książka JEST wybitnym dziełem literackim. Jest też jedną z najbardziej feministycznych powieści w historii literatury i doskonale skonstruowaną opowieścią.

"Chemia powoduje utożsamianie się z bohaterem. Nie ma chemii, jest obojętność."

To ostatnie zdanie wypisz wymaluj do bohaterów filmu.

Eanna

Film ci się podobał, a książka nie, więc nie jesteś romantyczką? Co za tok rozumowania. Nie świadczy to o tym, że nie jesteś romantyczką, tylko że skupiłaś się jedynie na wątku miłosnym i podeszłaś do tych literek pomiędzy przednią a tylną częścią okładki bardzo płytko. Podczas gdy fabuła filmu oscyluje tylko wokół tego wątku, książka porusza temat samotności, dążeń do spełnienia i zrealizowania, oparciu się pokusie, która jest niezgodna z przekonaniami i kręgosłupem moralnym, odnalezienia swojego miejsca na świecie, na którym zdaje się, że nie ma się nikogo- słowem, dużo więcej niż miłość do pana Rochestera. To nie miała być książka romantyczna, jak chcesz romantyczne to weź Zmierzch albo Greya. Moim zdaniem film jest jak pobieżne streszczenie, nie będąc w stanie oddać naprawdę uczuć i przemyśleń Jane, które istotnie były nietypowe i pewnie postępowe jak na tamte czasy.

ocenił(a) film na 9
Eanna

Ta książka jest wybitnym dziełem literackim, film niestety jest boleśnie spłycony.

Kimże Ty jesteś, żeby mówić, jaki ma być prawdziwy mężczyzna?! Od kiedy, przepraszam, to Ty o tym decydujesz?
Dla mnie pan Rochester jest mężczyzną idealnym, a jego sposób mówienia o uczuciach uważam za piękny, świadczący o niezwykłej wrażliwości. Słowami potrafi on wyrazić całą głębię swojego uczucia, potrafi oczarować, rozkochać. Pięknie umie przekazać wszystko bez mówienia tego dosłownie. Dialogi z Jane to poezyja niemalże. Rozumiem, że Ty wolisz, żeby mężczyzna był oschły i twardy, ale bądź łaskawa nie wmuszać innym swojego punk tu widzenia.

Masz po części rację, że takie książki robią dziewczynom krzywdę, czeka później taka na pana Rochestera, a spotyka tylko Twoich prawdziwych mężczyzn. Jednak jakbym miała wybierać to dobrowolnie drugi raz bym się tak skrzywdziła. Lepiej jest przynajmniej wiedzieć, co się traci. Ja zresztą wciąż wierzę, że mężczyźni tacy jak pan Rochester istnieją, tylko jest ich mniej niż prawdziwych mężczyzn. Lepiej jest poznać, że istnieje coś lepszego, coś więcej, niż bezkrytycznie brać to, co jest pod ręką.

Co do urody aktorów, to, że ktoś wygląda przeciętnie, jeszcze nie znaczy, że nie ma za grosz uroku osobistego. Książkowi Jane i pan Rochester go mieli.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones