PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=546931}
7,2 44 907
ocen
7,2 10 1 44907
5,9 15
ocen krytyków
Jane Eyre
powrót do forum filmu Jane Eyre

Dlaczego on jej nie szukał? Tak bardzo chciałam zeby ta scena gdy otwiera drzwi i w nich stoi on
była naprawdę.

ocenił(a) film na 7

Ja też! :) Całe szczęście, że jednak nie została z pastorem. Nie rozumiem jednak, dlaczego w tych wszystkich filmach kobiety boją się zaryzykować dla miłości skoro tak mocno kochają...?

użytkownik usunięty
Xsavi

Chyba kwestia tamtych czasów. Wtedy często bywało tak ze to co "wypadało" zdawało sie byc wystarczającym powodem by poświęcić miłość.

ocenił(a) film na 7

... :/

ocenił(a) film na 7

Nie pamiętam już, czy było to pokazane w filmie, ale w książce Rochester szukał Jane, ale ona zbyt skutecznie się ukryła i nie odnalazł jej.
Co do 'ryzykowania dla miłości', nie powiedziałabym że to tylko kwestia tamtych czasów. Chodziło przecież o moralność bohaterki, przecież nawet w dzisiejszych czasach pozostanie z facetem, który ukrywał swoją żonę, byłoby dla niektórych mocno wątpliwe.

użytkownik usunięty
blue_marshmallow

Jednak jestem pełna podziwu dla niej ze potrafiła opuścić takiego faceta który tak bardzo ja kochał. Scena jak ja blaga zeby została , po prostu całe serce mi drzalo.

ocenił(a) film na 7

Jak wy byście postąpiły? Tak samo jak w "Zakochanej Jane", zdaje mi się, że wręcz musiałabym zaryzykować biedę, pogardę niektórych wokół, by być szczęśliwą z tym, który mnie kocha. Ale kto wie jakby było w życiu...

użytkownik usunięty
Xsavi

Właśnie. Tak możnaby skreślić pewne rzeczy w swoim życiu bezpowrotnie. A czy miłość jest czymś co stanowi gwarancje? Wątpię. Przecież miłość tez przemija.

Xsavi

W "Zakochanej Jane" na związku Toma i Jane ucierpiałaby rodzina Toma, która żyła głównie z pieniędzy, które im przesyłał.

ocenił(a) film na 4

To nie jest kwestia "tamtych czasów" tylko szacunku do siebie. Jane, zostając z Rochesterem - myślisz, że po prostu naraziłąby się na obmowę? Wątpię, zwłaszcza że z pieniędzmi Rochestera mogliby wyjechać choćby na koniec świata. Ale nie uciekłaby przed wyrzutami sumienia, przed faktem, że zajmuje miejsce kobiety winnej tylko tego, że jest chora psychicznie. To jest kwestia nawet zwykłego rozsądku: bez ślubu nie ma żadnych praw, nie jest lepsza od panienek z Whitechapel, tylko że na własność. Z takim kodeksem moralnym Jane nigdy nie zgodziłaby się na zostanie utrzymanką. I nie mogła wykluczać, że kiedy się "zestarzeje" - znaczy będzie, na przykład, miała ze 35 lat - Rochester ją porzuci, znudzi mu się, a ona zostanie z niczym, ze zszarganą reputacją, jeszcze bardziej poniżona niż jako biedna guwernantka. Biedna guwernantka cieszyła się jednak większym szacunkiem niż bogata jak sułtan Brunei utrzymanka.
Poza tym, Jane czuła się poniżona, oszukana. Na jej miejscu bym pomyślała, że widocznie nie jestem nawet tyle warta, żeby mężczyzna, który deklaruje mi miłość był ze mną szczery. Jane miała kościec moralny - wolała zostać uczciwą, ubogą dziewczyną niż luksusową prostytutką.

użytkownik usunięty
littlelotte52996

Wow, jestem pod wrażeniem Twojego zdrowego rozsądku. Chyba jestem zbyt emocjonalna i trochę czasu by mi zajęło na przemyślenie tego jak Ty to zrobiłaś. Teraz widzę to zupełnie z innej strony.

ocenił(a) film na 4

Czytałaś książkę? Jest świetna i bije film o parę długości:D

A słuchałaś może musicalu na podstawie "Jane Eyre"?

użytkownik usunięty
littlelotte52996

Książka wciąż niezakupiona, niestety czekam do wakacji, by móc się nią na spokojnie "delektować". Naprawdę jest musical? Wow. Tylko mam nadzieję,że nie tańczą ;)

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

W porządku, można na to patrzeć i z tej strony, ale nie mogę się zgodzić, że stałaby się "luksusową prostytutką" skoro jest tu tak mocna miłość. Nie zarzucam ci nic, żeby nie było, w końcu każdy ma własne zdanie :)

ocenił(a) film na 7
Xsavi

Po części, faktycznie nie mogę się nie zgodzić z twoim przedstawieniem sytuacji ;)

ocenił(a) film na 4
Xsavi

W sensie z moim?:D Czy ze swoim własnym?:D:D:D

W XIX w. - to była luksusowa prostytutka. Nie miała ŻADNEJ gwarancji uczuć ukochanego. Żadnej oprócz tego uczucia, a tego - cóż, na miejscu ubogiej, niezbyt atrakcyjnej guwernantki, wszędzie poniżanej, z kompleksami, ja uważałbym, że jest ogromna szansa, że zakocha się w jakiejś egzotycznej piękności i bez zastanowienia wyrzuci: co go z nią łączyło, oprócz dawnego uczucia? Teraz był z dala od Berty, nie był przykuty do Jane.
Nie mówię, że tak by było, ale Jane pewnie tak myślała. Druga sprawa: czy ona chciała być nową panią (a raczej panną) Varens? Obsypaną klejnotami, traktowaną jak lalka? Jane nigdy nie chciała klejnotów. Chciała, żeby Edward Rochester należał do niej i TYLKO do niej, a nie, żeby dzielił ich cień jego żony. Może oddalony o tysiące mil, ale istniejący.
A czym była panna Varens, jeśli nie luksusową prostytutką?

PS: a słuchałaś może (albo widziałaś, ale z tym ostatnim może być problem) musical na podstawie "Jane Eyre"?

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Z twoim :) To jedyna "Jane..." jaką widziałam, oglądnięta dla przyjemności :) Książki bym nie zbolała, chociaż kto wie...?! ;) Może kiedyś.

ocenił(a) film na 4
Xsavi

Widziałam 3 ekranizacje, a ta jest spośród nich najgorsza. Najbardziej lubię Samanthę Morton w roli Jane, urocza jest, i z urody bardzo pasuje.
A książkę polecam, naprawdę świetna.
Co do musicalu:

http://www.youtube.com/watch?v=D-_g79e2Yyo&list=PL7004D22E7438D9F7 - całość, niestety tylko do słuchania, bo do oglądania jest w bardzo złej jakości albo po japońsku.

http://www.youtube.com/watch?v=9z8M6CGWFKI - tu masz fragment do oglądania (Barbour ma genialny głos, właśnie się zakochałam:D ale Marla Schaffel jest odrobinkę za wiekowa na Jane:))

A moją ulubioną piosenką jest chyba "Painting the portrait". Jeszcze lubię "Sweet Liberty" no i finał "Brave enouhg for love". Ogólnie całość mi się podoba:D

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Dzięki :) Na pewno zajrzę. Póki co jeszcze się nie obudziłam po "Melancholii" von Triera, cudowny.

użytkownik usunięty
littlelotte52996

Kurczę, ja niestety muszę się upierać,że film mnie urzekł. I naprawdę takie napięcie między aktorami rzadko widuję. Niestety jednak musicale zazwyczaj nie przypadają mi do gustu. Tak już mam. Książki jednak kocham nad życie. Ale niektóre filmy bardziej. Littlelotte zauważyłam,że masz dziewczyno dobry gust, co byś poleciła jeszcze ciekawego :)?

ocenił(a) film na 4

Dziękuję bardzo:D Hmm, obie wersje Jane Eyre polecam: film z Samanthą Morton i miniserial z Ruth Wilson. Tam jest dopiero napięcie między bohaterami, hipnotyzujący film:)
Btw, pisałąm, że Samantha Morton idealnie na Jane pasuje. To chyba jedyna aktorka, która potrafi być albo brzydką, szarą myszką albo czarującą, śliczną kobietą. Przynajmniej ja ją tak odbieram:)
Co do innych filmów: na pewno "Jaśniejsza od gwiazd" Jane Campion. To jest przepiękny film, chociaż na część ludzi działa usypiająco. Cóż, mnie wciągnął bardziej niż "Spiderman" czy inna Lara Croft:D
Jeszcze "Fortepian" także Jane Campion to cudowny film.
Z polskich, z czystym sercem polecam starą, przedwojenną wersję "Trędowatej" z Elżbietą Barszczewską, która bije tę woskową kukłę niczym Upset Man o'Wara, że się posłużę takim "końskim" porównaniem:)
A, i "Mary Reilly". Julia Roberts w innym wydaniu - a partnerujący jej Malkovich jest po prostu niesamowity. Pomijając fakt, że gra dwie postacie, to - mimo że urodą w klasycznym pojęciu nie grzeszy - jako Mr. Hyde jest tak... fascynujący, że ciarki przechodzą.
W stylu "Mary Reilly" kojarzy mi się jeszcze moja ukochana wersja "Draculi" A.D. 1979 z Frankiem Langellą. Gotycka, stylowa wersja. A sam Langella po prostu genialny.
Z innej beczki - na przykład "Milczenie owiec" to jeden z niewielu filmów, któy obejrzałam 5 (słownie: pięć) razy w ciągu jednego weekendu. "Manhunter" (dr Lecter w innej wersji) też mu dorównuje. W sumie nie umiem się zdecydować, który wolę. Chyba minimalnie jednak "Milczenie..." (tak o ćwierć gwiazdki).
Przeglądając mój profil, możesz odnieść wrażenie, że mam niewielką obsesję na temat twóczości Romana Polańskiego. I odniesiesz słuszne wrażenie:):):)

Wracając do musicali, widziałaś "Nędzników" w filmowej wersji (przeglądałam profil), prawda? Cóż, nie dziwię się w takim razie, że musiacle do Ciebie nie trafiają:D To znaczy, ja "Les Mis" bardzo lubię i znam prawie na pamięć, ale rozumiem, że dla kogoś, kto pierwszy raz widział go w kinie, z piosenkami w takich wersjach może to być ździebko męczące.
"Nędznicy" to piękny musical, ale na przykład "Stars" (to ten numer Javerta, jego solówka) brzmi w wersji scenicznej, zwłaszcza w wersji Phillippa Quasta 100000000 razy lepiej:)
Oto dowód:D:
Crowe: http://www.youtube.com/watch?v=qfXcBPJbLJg
i Quast: http://www.youtube.com/watch?v=urxk4mveLCw

Co do Jane Eyre, to numery, które mi się naprawdę podobały, to "Sirens" - ten drugi link, który podałam w poście wyżej, i tak jak już pisałam, m.in. "Painting the portrait:, "Brave enough for love", "Sweet Liberty" czy "Graveyard". James Barbour ma głos, w któym się zakochałam, mogę go słuchać i słuchać:D
Na podstawie "Wichrowych Wzgórz" też powstał musical (który jest genialny).
http://www.youtube.com/watch?v=qHluVYGYonM - najsłynniejszy numer:)
W ogóle musicali na podstawie powieści jest sporo, a nawet bardzo sporo:D ale w Polsce to nie jest zbyt popularna forma:)
"Niestety jednak musicale zazwyczaj nie przypadają mi do gustu." - cóż, jeżeli mówisz o tych błyszczących musicalach z fabułą równie skomplikowaną, co budowa cepa - mnie też nie przypadają do gustu:D

użytkownik usunięty
littlelotte52996

Jak ja lubię,jak ktoś się rozpisuje w odpowiedzi :) Dziękuję!
Twoją wypowiedź o Jane Eyer po prostu pominę- muszę to zwyczajnie nadrobić. Teraz "Jaśniejsza od gwiazd". Dla mnie film był zwyczajnie OK (nie znoszę tego określenia). Jakoś główni bohaterzy mnie nie zachwycili. I on tak szybko i zwyczajnie umarł. Nie spodziewałam się wcale. I trochę zbyt nużący.Co w takich chwilach łatwo przychodzi.
Juli Roberts po prostu nie znoszę. Ma na mnie jakiś dziwny wpływ. Ale dla Malkovicza jestem w stanie to obejrzeć :) Ze zwykłej ciekawości jak razem wypadli.
"Milczenie owiec" - kurczę jakoś mam uraz do tego filmu, który obejrzałam po raz pierwszy w wieku 7 lat. Zwyczajnie się go bałam . Wchodzi tylko opcja obejrzenia z kimś ;))
Polański, Polański, Polański- był czas,że się mocno nim interesowałam. Wciąż idzie za mną cień "Pianisty" widziałam fragmenty i obiecałam sobie,że zwyczajnie muszę to obejrzeć w ciszy od początku. Szczególnie,że lubię tego typu filmy. Btw. oglądałaś "Rzeź" ? Kurczę, dla mnie majstersztyk ! Taki reżyser i czwórka genialnych aktorów w jednym pomieszczeniu mogą czarować.
W końcu "Nędznicy". Bardzo żałuję,że się zdecydowałam,żeby rozpocząć z nimi przygodę właśnie od tego filmu. O ile Anne zyskała w końcu u mnie sympatię za swój niestety krótki występ . Reszta to koszmar. Szczerze mam już dość ckliwej Amandy, na którą może i sie dobrze patrzy,ale gorzej ogląda jej grę. Pytam się co tu robi ten chłopiec Redmayne? Zdecydowanie nie powinien śpiewać. Ten film ratują jedynie dwie osoby: właśnie wspomniany przez Ciebie Crowe( dla mnie ten facet może grać nawet jabłko, jest po prostu genialny! Może i głosu nie ma,ale mi się go dobrze słuchało) no i oczywiście pani Helena Bonham Carter, bo przecież tej kobiety nie da się nie kochać ! Resztę to po prostu przewijałam , łącznie z piosenkami. Flaki na oleju dla mnie zwyczajnie. I nie wiem skąd te wszystkie ochy i achy! A, zapomniałabym o panu Jackmanie. Ten pan niech lepiej gra. I to X-mena. Przepraszam,ale ten facet wcale mnie nie pociąga. Ani trochę.
Droga Koleżanko! Niestety u nas innych musicali nie znajdziesz. Chyba nie ma takiej mody, jak np. w Anglii. Bardzo żałuję.

ocenił(a) film na 4

Widziałam "Rzeź" - prawda, majstersztyk:) A "Dziecko Rosemary" jest genialne. Żaden film nie wywarł na mnie takiego wrażenia... może nie strachu, ale lęku.

Co do "Nędzników" - film mi się podobał, ale prawdopodobnie dlatego, że uwielbiam ten musical i znam go praktycznie na pamięć (nie żartuję - w filmie denerwowało mnie to, że słyszę, jak zmieniają jakieś drobne wyrażenia, typu "Will you weep, Cosette, if Marius fall" na "Will you weep if I fall). Ogólnie niedawno miałam istną obsesję na temat "Les Mis" i tak to się kończy:)
Amanda też mi nie pasowała. Głosik słabiutki, jak na takie piosenki, nie była nawet w połowie tak urocza jak Katie Hall, która grała w wersji na 25. rocznicę. I zdecydowanie denerwują mnie peany na temat Samanthy Barks (Eponine). Może dlatego, że uwielbiam w tej roli Leę Salongę:D A Sam kojarzyła mi się... nie wiem z jakimś szeregowym uczestnikiem "Idola" albo jakiegoś innego "Mam talent".
Redmayne. Mniemam, że od fanów musicalu nie padło na niego zbyt wiele zarzutów, prawda? Z racji tego, że w wersji na 25. rocznicę (najłatwiej dostępnej) tę rolę grał Nick Jonas. Po prostu każdy byłby lepszy:D A propos Jackaman, nie mogę się zgodzić. Bardzo go lubię i zagrał Valjean moim zdaniem znakomicie. Btw, jednym z najlepszych Valjean jakich zdarzyło mi się słyszeć, a słuchałam wielu:) jest Polak. Ten pan nazywa się Jerzy Jeszke i żeby było śmieszniej, to w wersji na 10. rocznicę, gdzie wykonywano piosenkę "Do you hear the people sing" w 17 językach, ten pan śpiewał jako Niemiec:) Co prawda, w Polsce w roli Valjean występował jedynie gościnnie, takoż w Wielkiej Brytanii, a na stałe śpiewał Valjean tylko w Niemczech, więc się nie dziwię. Btw, fragment po polsku śpiewał Krzysztof Stasierowski:D

"Droga Koleżanko! Niestety u nas innych musicali nie znajdziesz. Chyba nie ma takiej mody, jak np. w Anglii. Bardzo żałuję."

Ale nawet za naszą granicą, w Niemczech, gwiazdy musicalowe są rozpoznawalne. A u nas to w dalszym ciągu kuleje. Szkoda. Poza tym, w Polsce wystawiane są nieraz świetne musicale, tyle że nikt tego nie nagłaśnia:(
Co do świetnych musicali, któe ja znam:

- "Jane Eyre" podobała mi się, ale na YouTube niestety nie uświadczysz całości, a nawet jeśli to
a) po japońsku - życzę powodzenia:)
b) w tak tragicznej jakości, że albo nie da się tego ani słuchać ani oglądać.
Ale jest większość (ten pierwszy lin 2 posty wyżej). To jest soundtrack z płyty, a śpiewają Marla Schaffer i James Barbour. Jeszcze do pięknych piosenek mogę dodać "Slip of a girl" i "Secret Soul". Nazbierało się tego:D Ale w głosie pana Barbour po prostu się zakochałam. Ta głębia...! Coś pięknego.

- "Duma i uprzedzenie". Niestety, na YouTube są ledwo 4 piosenki. Niestety, bo chyba całkiem przyjemnie by się tego słuchało. Fragmenty z YouTube'a to: "Portrait song" - wizyta w Pemberley, przypadkowe spotkanie. Btw, do filmów, które polecam, miała dopisać serial z 1995, z niezastąpionym Colinem (skojarzył mi się z racji fragmentu, o któym pisałam - wiesz, Colin w mokrej koszuli... bardzo przyjemnie się patrzyło:D). Wracając do piosenek: jest jeszcze finał (całkiem, całkiem, chocaż tekst lekko jak na Jane Austen banalny, ale i tak polecam), piosenka "When I fall in love" oraz "Fine eyes":D

- "Wuthering heights". Bardzo mi się spodobało. Na YT dostępnych jest sporo piosenek w przepięknym wykonaniu Lesley Garrett i Dave'a Willettsa. Najsłynniejszy numer to "I belong to the earth" - solówka Cathy. Już samo preludium jest cudowne:) Szczerze polecam.

- "Jekyll&Hyde" - świetny. Posłuchaj "Confrontation", koniecznie w wykonaniu Anthony'ego Warlowa. Mistrzowskie. Najpierw posłuchaj, a później ogarnij, że to naprawdę śpiewa jeden i ten sam człowiek:). A na YT tego jest pełno, w tym jedno przedstawienie w całości.

- "Elisabeth". Jeśli nie razi Cię niemiecki. Ale akurat ten musical brzmi lepiej po niemiecku niż po angielsku. 100 razy lepiej. Tak samo, jak nie potrafię znieść "Notre Dame de Paris" do angielsku. Po prostu nie:)

-"Rebeka" - też świetny. Trochę suspensu, trochę napięcia i świetna muzyka:)

I wiele innych:D Musicale w ogóle są świetne.

użytkownik usunięty
littlelotte52996

Jedno każdy musi mi przyznać. We wszystkich filmach, gdzie muzykę pisał Marianelli uważam,że jest doskonała. Kocham tego kompozytora nad życie!

użytkownik usunięty
littlelotte52996

pięknie to wszystko opisałaś i zgadzam się ze wszystkim. To właśnie czyniło Jane wyjątkową kobietą - bo miała czystą duszę, prawe intencje i na końcu dzięki temu czekała na nią nagroda, po wszystkich tych trudach.

Ja też się zastanawiałam dlaczego on jej do jasnej cholery nie szukał (no bo tego nie zrobił - John powiedział Jane, że jej nie szukał kiedy z nadzieją o to spytała). Jakby jej szukał, a kiedy by znalazł zapukałby do jej drzwi tak jak w jej wyobrażeniu, napewno z taką samą radością by zareagowała i byliby razem :( A tak wróciła trochę za późno :( Nawet nie mógł jej zobaczyć, jezu boli mnie serce aż. I zgadzam się z poprzednimi opiniami, Jane musiała wtedy odejść, bo jej prawość i sumienie nie pozwalały jej zostać. Przecież póki jego żona żyła, Jane nic by się nie liczyła i nawet wielka miłość nic by nie zdziałała, a jedynie naraziłaby się na potępienie ze strony innych.

użytkownik usunięty
wake_the_dead

Nie mogę się zgodzić. Jane wróciła późno,ale nie za późno. Nie wiem czy czytałaś książkę,ale w niej było powiedziane,że Rochester całkowicie nie stracił wzroku. Widział jakieś zarysy,a gdy Jane zaczęła się nim zajmować z czasem zaczynał odzyskiwać wzrok.

Książki nie czytałam więc całą swoją opinię opieram jedynie na filmie - tutaj nie jest to sprecyzowane, odniosłam wrażenie, że całkiem jej nie widział. Nie uważam, że wróciła za późno, tylko trochę za późno w sensie, że gdyby spotkali się wcześniej pewnie nie doszłoby do tego do czego doszło, ale z kolei jego żona nadal by pewnie żyła.... Nigdy nie jest całkiem za późno.

wake_the_dead

To, że St. John tak powiedział, to nic nie znaczy. Co on wiedział? Tylko tyle, że prawnik szukał Jane w kwestii spadku. Rochester mógł przecież szukać Jane inaczej niż zrobił to prawnik, a St. John mógł o tym nie wiedzieć. Poza tym sprawdzaliście na YouTube deleted scenes? Jest w jednej coś na ten temat.

Swoją drogą nakręcili, a potem usunęli kilka ważnych scen. Aha, jak będziecie je oglądać, to się nie przestraszcie :) Ja się w jednej przestraszyłam :)

nieztejepoki

To prawda, mógł nie wiedzieć :) Ale skoro tak to kiedy spytała mógł też odpowiedzieć jej "nie wiem" zamiast "nie" :) Już szukam tych deleted scenes.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones